Wolno i dyskretnie przemierzałam korytarz. Co ja mam mu właściwie powiedzieć skoro sama nie wiem co ja chciałabym usłyszeć. To wszystko jest wyjątkowo pochrzanione i skomplikowane, a z drugiej strony takie łatwe. No bo, przecież wystarczyłoby o wszystkim zapomnieć i żyć dalej, jak gdyby nigdy nic. Ale czy ja chcę zapomnieć? Czy on chce zapomnieć? A może już zapomniał albo w ogóle nie chciał pamiętać. Właściwie, może on teraz tego wszystkiego żałuję. Bo ja chyba nie żałuję. Chyba.. Kurwa, nie wiem już co czuję, myślę i co chce dalej zrobić, ale właśnie dotarłam pod jego drzwi, a nie, nie zamierzam znów się czaić jak mysz.
Zapukałam i odczekując dosłownie dwie sekundy szarpnęłam klamkę. Szarpnęłam, bo końcowo odbiłam się od drzwi. Były zamknięte.
- Emm.. Remus, jesteś? - zapytałam niepewnie przez warstwę drewna.
- T-tak.. Chwileczkę.. - usłyszałam zza ściany jego głos wraz z ostrym szurnięciem krzesła i szelestem folii. Chwilę później czułam jak staje po drugiej stronie i po cichym, lecz głębokim wdechu przekręca klucz i otwiera mi drzwi.
- Myślałam, że masz otwarte.. - wydusiłam cicho i spuściłam wzrok po początkowym zetknięciu się z tym jego. Wciąż głupio było mi po prostu spojrzeć mu prosto w oczy. - Mogę? - spytałam wskazując dłonią na pomieszczenie przede mną.
- J-jasne, wejdź. - wpuścił mnie i zamknął za mną drzwi. Zrobiłam kilka kroków w przód zatrzymując się tym samym przed biurkiem. Słyszałam, że mężczyzna przerzuca coś z łóżka chyba próbując je na szybko zaścielić. Poczułam jak słodki, a zarazem delikatny zapach mknie do mojego nosa. Wciągnęłam go delikatnie i rozpoznałam w nim czekoladę. Szukając źródła opuściłam głowę, a moim oczom ukazała się niedosunięta szuflada biurka, a w niej nieskutecznie owinięta folią czekolada z opakowaniem tuż obok.
- Lindor. - wypowiedziałam szeptem nazwę na pudełku.
- Hm? - usłyszałam mruknięcie z tyłu.
- Jadłeś czekoladę? - spytałam odłamując sobie jej kostkę.
- C-co? - gdybym nie zobaczyła tego co zobaczyłam, pomyślałabym że dopiero co wstał i dlatego nie ogarnia co mówię. Wygląda jednak na to, że nieco otumanił się czekoladą, a w dodatku próbował to ukryć.
- Pytałam, czy jadłeś czekoladę. - odparłam spokojnie odwracając się do niego i opierając o biurko zasuwając przy tym szufladę. - I dlaczego ukrywasz się z tym zamknięty na cztery spusty. - dodałam i wrzuciłam sobie ten kawałek do buzi. Usiadł na przeciwko mnie na łóżku drapiąc się po głowie.
- Nie no, to znaczy.. Tak jakoś wyszło.. Bo.. - miotał się w odpowiedzi szukając zdaje się jakiegokolwiek wytłumaczenia, nie koniecznie dobrego.
- Też lubię czekoladę. - przerwałam mu, gdy słodycz już całkiem rozpuściła się w moich ustach. Uspokoił się i nawet lekko uśmiechnął. - Bardzo dobra. - stwierdziłam na co poszerzył uśmiech, a ja go odwzajemniłam. Znów zapadła cisza na koniec której usiadłam obok niego na łóżku. - Ehmm.. To no..
- Chyba musimy porozmawiać. - wydusił za mnie.
- T-tak. - znów cisza. Nieco dłuższa, bo chyba oboje zastanawialiśmy się jak zacząć.
- Dobra, w końcu jestem facetem.. - westchnął jeszcze i kontynuował. - To wszystko co się stało.. Stało się pod wpływem.. Co nie zmienia faktu, że mniej więcej wiedziałem co robię ii.. Ja tego nie żałuję. - odniosłam wrażenie, że ostatnie zdanie kosztowało go sporo nerwów i odwagi, z resztą mnie również.
- Ja też nie. - powiedziałam po następnej chwili ciszy. - Alee.. To nie zmienia faktu, że.. Że teraz to jest dość.. Dla mnie..
- Niezręczne? - spytał słysząc moje mamrotanie. Oboje siedzieliśmy na skraju łóżka patrząc na ścianę i biurko na przeciw.
- Mhm.. - mruknęłam w odpowiedzi. Dziwnie głupio było mi o tym z nim rozmawiać. Nie wiedziałam jak ująć to wszystko w słowa i czego się spodziewać za chwilę.
CZYTASZ
Nie mogę cię kochać.. ~Remus Lupin~
Hayran Kurgu18+ Natt, a właściwie Natasha White. Zwykła dziewczyna o trudnym życiu. Cóż, trudno.. Wojna minęła, zagrożenia nie ma. Pojawiło się jednak coś innego. Coś bardziej niebezpiecznego. Coś czego nie powinno być. Miłość, która nie może istnieć.. początek...