- Pomożesz mi? - spytałam wysilając się na powstrzymanie łez. Poczułam jak tylko jedna z nich spływa po moim policzku, lecz wytarłam ją otwierając szafę. - Muszę się spakować.
- Przecież miałaś jechać w niedzielę. - odparła stając bliżej, gdy wyrzucałam ciuchy na łóżko.
- Ale jadę nad ranem. - rzuciłam i właśnie przypomniałam sobie o transporcie. - O matko, muszę uprzedzić Pana Arthura, żeby na mnie zaczekał. - jak powiedziałam tak zrobiłam wybiegając w pośpiechu z pokoju. Już kilka minut później, po tym jak wujek zgodził się zawieźć mnie o szóstej na pociąg wróciłam do siebie. Na łóżku siedziała dziewczyna, która wciąż nic nie rozumiała z mojego zachowania, a ja z każdą sekundą coraz intensywniej wracałam myślami do sytuacji, w której zastałam Remusa. Nie wiem nawet czy bardziej wściekła, czy smutna wrzucałam wszystko jak leci do torby.
- Zaczekaj. - Lu złapała mnie za rękę zatrzymując mój szał pakowania. - Powiedz co tak naprawdę tam się stało. - chciałabym czuć teraz taki wewnętrzny spokój jakim ona teraz emanuje. Oparłam się o łóżko wciąż zaplątana we własne ciuchy.
- Dobiegłam na miejsce, weszłam do baru.. - wyliczałam oddychając głęboko. Im bliżej tego byłam tym łapczywiej łapałam powietrze. - Szukałam go.. I znalazłam. - obróciłam się siadając obok niej. - Narąbanego i obmacującego jakąś laskę przy barze. - obojętnie patrzyłam na ścianę przed nami. Ćwiczenie tej obojętności jednak coś dało, bo nawet nie chciało mi się już płakać. Po prostu chciałam zniknąć i więcej nie wracać. - Tylko proszę Cię nie mów..
- A nie mówiłam? - przerwała mi dobrze wiedząc co mam na myśli. - Nie powiem. - przytuliła mnie, a ja oparłam głowę na jej ramieniu. - Ale o tym, że jest dupkiem i łajdakiem mogę powiedzieć? - mimowolnie uśmiechnęłam się na jej słowa. Nie za te epitety, tylko za sposób w jaki to powiedziała.
- Możesz mi pomóc się spakować. - uśmiechnęłam się do niej wstając i już spokojniej tym razem składać swoje rzeczy. Podniosła się w ciszy i robiła to samo. A cisza trwała i trwała..
- A mogę chociaż pomarudzić? - spytała w końcu cicho.
- Dobra, marudź, bo nie zniosę tej ciszy. - rzuciłam szybko i nie musiałam długo czekać na odpowiedź..
[...]
-..no kretyn no! I że "niby profesor, że niby mądry". - zrobiła swoje króliczki palcami i prychnęła. - Idiota jakich mało. - śmiałam się już z większości jej wyzwisk i ogólnego zbulwersowania. Wcześniej opisałam jej też dokładnie co się stało razem z tą małą potyczką i dwukrotnym spotkaniem Pana przystojnego kelnera. - Przynajmniej tamten się zachował jak trzeba, a nie bawił w jakiegoś alvaro.
- Mhm.. - przytaknęłam czując jak rumienią mi się policzki na wspomnienie naszego pocałunku. To była jedna rzecz, o której jej nie powiedziałam, choć nie wiem jak długo tak zostanie.
- Właściwie, musisz tak szybko wyjeżdżać? - zatrzymała się na chwilę przerywając tą loterię przekleństw.
- Nie chcę się z nim widzieć. - odparłam spokojnie.
- Facet Cię zdradził, a ty uciekasz.. - mówiła już ciszej chyba obawiając się, że naciśnie mi tym "na odcisk". Westchnęłam głęboko znów o tym myśląc.
- Po pierwsze nie uciekam. - stała za mną, lecz i tak wiedziałam, że jej mina wyraża tylko "ta, jaasne". - A po drugie, żeby mógł mnie zdradzić to najpierw musiałby być mój. - nerwowo wkładałam pozostałe pierdoły do bocznej kieszeni.
- To co według Ciebie zrobił? - usiadła i patrzyła na mnie uważnie.
- Zabawił się. Ma do tego prawo, z resztą ja też. - próbowałam spojrzeć na nią niewzruszona, ale szybko zabrałam wzrok. Zdecydowanie lepiej mi idzie udawanie obojętnej, kiedy nie muszę tego robić przed najbliższą mi osobą.
- Czy to znaczy, że zamierzasz pisać z tym całym Dominic'iem? - poruszyła dwuznacznie brwiami i zmieniła ton.
- To znaczy, że są tu zdecydowanie za cienkie drzwi wejściowe. - nachyliłam się do niej, aby to powiedzieć w typowy dla mnie sposób, a potem rzuciłam w nią skarpetką. Tym właśnie ruchem rozpoczęłam krwawą i długą bitwę na wszystko co znajdowało się w zasięgu ręki..
CZYTASZ
Nie mogę cię kochać.. ~Remus Lupin~
Fanfiction18+ Natt, a właściwie Natasha White. Zwykła dziewczyna o trudnym życiu. Cóż, trudno.. Wojna minęła, zagrożenia nie ma. Pojawiło się jednak coś innego. Coś bardziej niebezpiecznego. Coś czego nie powinno być. Miłość, która nie może istnieć.. początek...