Do południa zdążył mnie odwiedzić dosłownie cały dom. Dostałam nawet śniadanie i kawę do łóżka. Oczywiście z racji tego, że robiła ją ciocia Molly była słabsza, niż taka którą pije na co dzień. A z tego co słyszę, to właśnie nadciąga obiad.
- Podano do łóżka. - Remus śmiejąc się położył mi nad tłowiem stoliczek z talerzem. Ja natomiast uśmiechalam się jak głupia, gdy zobaczyłam na nim pierogi ruskie. - Specjalnie dla ciebie.
- Haha, nie rozpieszczają mnie za bardzo?
- Należy ci się po tym wszystkim. - spojrzał na zegarek. - Dobra, jest 15:30. Zjadaj, bo o 17:00 muszę ci dać leki.
- Znowuu? Przecież rano dawałeś mi jakieś ohydne coś do picia. Gdyby to chociaż było w tabletkach.. - marudziłam tak zawsze, gdy musiałam pić coś wstrętnego. Ja rozumiem połknąć tabletki, ale nie mogą do tych wszystkich mikstur dodawać jakiegoś smaku?
- Tym razem nie musisz nic pić. Mam tu jakiś eliksir i maść na nogę. Może boleć. - zmarszczył brwi patrząc na mnie ze współczuciem.
- Ee tam, mam wysoki próg bólu.
- Oby. - uśmiechnął się i ukradł mi pieroga.
- Ejj, łapy precz, miałeś swoje! - żartowaliśmy razem przez następną godzinę, aż przyszedł czas na rozpakowanie mojej nogi z tych zwojów. Remus wykonywał czynności jakby miał w głowie jakąś instrukcje, Lucy z Syriuszem obserwowali to z zaciekawieniem, a ja niestety musiałam być obecna na miejscu zdarzenia.
- Ajj.. - Syriusz zmarszczył brwi, gdy skończyli odwijać bandaż.
- No nie wygląda to za dobrze, ale i tak jest lepiej. - Lu uśmiechnęła się do mnie, próbując mnie pocieszyć. Wychyliłam się, aby samemu ocenić sytuację. I faktycznie, rana była spora, czerwona, a skóra nie była jeszcze w pełni zrośnięta. Jeśli to po to jest ten płyn to mam nadzieję na jakąś narkozę.
- Na pewno wiesz co robisz? - teraz to ja zmarszczyłam brwi jak zobaczyłam, że Luniek mierzy tą buteleczką nad moją nogą.
- Tak, dostałem dokładną instrukcje. Gotowa?
- Nie mam wyboru. - krzywo się do nich uśmiechnęłam i położyłam głowę na poduszce. Po chwili poczułam pierwszą kroplę wpływającą we wnętrze mojej rany. Zacisnęłam zęby i tylko pisnęłam z bólu, zamiast wyć. Kolejne krople tak cholernie mnie szczypały i paliły, że zaczęłam wbijać sobie paznokcie w dłonie. - Nie macie.. aaaaa.. Jakiegoś ZNIECZULENIA?! - próbując mówić zaczęłam już krzyczeć z bólu, dzięki czemu Lupin na chwilę przestał.
- Jeszcze tego brakowało, żeby Snape zostawił ci znieczulenie. - wymamrotał pod nosem wylewając kolejnych kilka kropel, na co doznałam ciężkiego szoku.
- Czekaj! - wstrzymał dłoń, a cała trójka spojrzała na mnie z zakłopotaniem. Podniosłam się ostrożnie na łokciach i oparłam o ramę łóżka. - Snape tu był?
- Ehh.. Ta.. Ciężko mi to przyznać, ale okej, gdyby nie Smarkolus to byś nie przeżyła. - Syriuszowi faktycznie ledwo przeszło to przez gardło.
- Ale przecież on was nienawidzi, on mnie nienawidzi! Po co miałby to robić?
- Próbowaliśmy wszystkiego, ale sami nie dawaliśmy sobie rady. To Lucy udało się go namówić. - Remus też zrobił grymas niechęci na samo wspomnienie o czarodzieju.
- Lucy? - spojrzałam na nią wymownie, na co wywróciła oczami.
- Nie było innego wyjścia. - spojrzała na Lupina chcąc pospieszyć go wzrokiem.
- Ale jak ci się udało? - nie dawałam wiary, że ten człowiek mógł chcieć mi pomóc z własnej woli.
- Nie ważne jak, ważne że się udało. No działaj Remusie, bo nigdy tego nie skończymy. - chciałam jeszcze coś powiedzieć, ale Lu szturchnęła mężczyznę łokciem na co znów zaczął wlewać mi to coś do rany. Zdążyłam jedynie zacisnąć dłonie na pościeli, starając się przy tym nie krzyczeć z bólu.. Niech to wszystko szlag..
CZYTASZ
Nie mogę cię kochać.. ~Remus Lupin~
Fanfic18+ Natt, a właściwie Natasha White. Zwykła dziewczyna o trudnym życiu. Cóż, trudno.. Wojna minęła, zagrożenia nie ma. Pojawiło się jednak coś innego. Coś bardziej niebezpiecznego. Coś czego nie powinno być. Miłość, która nie może istnieć.. początek...