*problem*

1K 56 19
                                    

Dziesięć minut później był już z powrotem. Ja natomiast stałam w jego koszulce i rozpiętej bluzie, która była dla mnie do połowy ud. Spojrzałam na dresy przewieszone na krześle, a on podążył za mną wzrokiem.

- Są sporo za duże. - uśmiechnęłam się, co odwzajemnił. Trzymał w rękach dwie butelki mojego ukochanego wina oraz kieliszki. Przed łóżko podsunął mały stolik stojący w rogu pokoju i postawił na nim wszystko. Dotknął różdżką korka i pociągnął otwierając tym samym butelkę. Wlał trochę do kieliszków i podał mi jeden z nich szepcząc "proszę". Zrobiło mi się delikatnie ciepło, ale z trudem to zignorowałam i usiedliśmy na łóżku opierając się o ścianę.

- Więc od kiedy? - zapytałam upijając trochę wina.

- Hm? - mruknął zdziwiony, jakby zaniepokojony i nierwowo wykonał ten sam ruch.

- Od kiedy jesteś ratownikiem medycznym. - uśmiechnęłam się patrząc przed siebie, a mężczyzna parsknął. Spojrzeliśmy na siebie śmiejąc się...

[...]

Przesunęłam się na skraj łóżka, aby nalać nam jeszcze wina, ale wtedy odkryłam smutną prawdę.

- Skończyło się. - spojrzałam na niego przejęta, a ten się zaczął śmiać. Co prawda po chwili do niego dołączyłam, ale mimo to rzuciłam w niego jeszcze poduszką, aby pokazać, że dla mnie to: "Bardzo poważny problem". Po chwili patrzenia na mnie i butelkę, którą trzymałam zaczął się podnosić.

- No to idziemy po drugie. - stwierdził chwiejnym głosem, a jeszcze bardziej chwiejnym krokiem ruszył do drzwi. Ja natomiast będąc w podobnym stanie, wstając z powrotem opadłam, ale na stolik, o mało wszystkiego nie rozwalając. Mój towarzysz musiał pomóc mi złapać równowagę, czyli po prostu trzymał mnie jedną ręką w pasie i razem, bez większych szkód, jakoś dotarliśmy na dół. Pragnę przypomnieć, że oprócz tej butelki, na przyjęciu udało mi się wypić podajrze jeszcze dwie lampki wina, a Remusowi chyba cztery z tego co zauważyłam. Więc otwarcie trzeba przyznać, że miał mocniejszą głowę ode mnie, ale i tak oboje nieźle się trzymaliśmy jak na dzisiejsze przeżycia. Inni mogliby już leżeć nieżywi na podłodze. Ale nie my! My mieliśmy bardzo ważną misje! Dokładniej to trafić do kuchni i bez większego uszczerbku na zdrowiu  wrócić ze szklaną butelką na górę. Ale kiedy pierwsza część planu się udała, to ja oczywiście musiałam go nam utrudnić. Przy wyjściu z pomieszczenia, cofnęłam się na chwilę, uciszając poprzednio wilkołaka, który chciał chyba właśnie pytać o cel mojej podróży. Po chwili jednak wszystko stało się dla niego jasne, bo wróciłam z drugą butelką tego cudownego płynu.

Nie mogę cię kochać.. ~Remus Lupin~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz