Zebrałam się w piętnaście minut i spakowałam resztę rzeczy, których musiałam teraz użyć do postawienia się do ładu. Żeby nie robić pustego przebiegu schodząc w dół wzięłam już jedną walizkę. Widocznie trochę się z nią tłukłam, bo George wyszedł po mnie na schody.
- Zwariowałaś, przecież my z tatą to weźmiemy. - zabrał mi ją na sam koniec i zaniósł pod ścianę.
- Oj tam.. Nie chciałam iść bez niczego. - usłyszałam jego westchnienie i weszłam do kuchni.
- Siadaj dziecko i zjedz coś. - dostałam dyspozycję, ale bardziej interesował mnie mój nektar bogów.
- A jest kawa? - rozglądałam się siadając. Pan Arthur parsknął śmiechem i popijał herbatę, a chłopak zawtórował mu rozbawiony jego reakcją.
- I tylko kawa i kawa, zajedziesz się na tej kawie. - skołowana sięgnęłam po kromkę chleba, ale ku mojemu zdziwieniu kobieta właśnie postawiła na stole dzbanek z ciemnobrązową cieczą. Stłumiłam śmiech razem z resztą domowników, ale nasze spojrzenia mówiły same za siebie. Dopiero, gdy się jej napiłam poczułam, że żyje.
Po wszystkim całą piątką zapakowaliśmy się do auta. Nasze dwie ogromne walizki jakoś zmieściły się do bagażnika bez konieczności używania zaklęcia zmniejszającego. Na miejscu przyszedł czas na pożegnanie. Dostałyśmy bagaże i wzruszenie cioci w pakiecie. Wyściskałam się że wszystkimi, przy okazji dziękując małżeństwu Weasley za wszystko co dla mnie zrobili. Z Georgem bardzo ciężko było mi się ponownie rozstać. Wydaliśmy sobie szeptem kilka rozkazów, a przede wszystkim, aby regularnie do siebie pisać. Podziękowałam mu ostatni raz i oddaliłyśmy się w stronę dworca machając im w między czasie. Trzymając klatkę z Ash cieszyłam się w duchu, że Lila postanowiła jeszcze poczekać z kupnem własnego zwierzątka. Gdybyśmy i jego musieli teraz nieść, to nie wiem jakbym się z tym wszystkim zabrała. Dotarłyśmy na peron 9, przy którym się zatrzymałam.
- 9-ty? - zapytała puszczając rączkę.
- 9 i 3/4. - odparłam z chytrym uśmiechem. Rozejrzała się wokół i na następną tabliczkę, po czym wróciła do mnie wzrokiem zdezorientowana.
- Ale przecież nie ma takiego.
- Jest. - jej zdziwienie wychodziło poza skalę. - Tylko, że nie po tej stronie.
- A której? - zaśmiałam się cicho, po czym wpadłam na pomysł.
- Pokażę Ci coś, tylko obiecaj, że zrobisz dokładnie to samo zaraz po mnie. Musisz. - przełknęła ślinę i kiwnęła nieco wystraszona głową. - Nie martw się, to nic złego. Nawet nie zaboli. - powiedziałam po czym wzięłam głębszy wdech i wbiegłam z rzeczami w kolumnę przed nami. Wybiegając z drugiej strony już z daleka zobaczyłam kilka znajomych twarzy, ale najpierw musiałam poczekać na moją nowicjuszkę. Minęło może trzydzieści sekund zanim zjawiła się ona po drugiej stronie. Stanęła zszokowana głośno oddychając. - I co, nie było tak źle? - rzuciłam, ale jej wzrok mówił sam za siebie.
- Jesteś szalona! - zaśmiałam się i biorąc rzeczy położyłam dłoń na jej ramieniu, aby poprowadzić ją w stronę pociągu.
- Wszyscy tu są. I lepiej się przyzwyczajaj kochanie. Tutaj tak to działa.. - widziałam, że czuła się jak w filmie. Jakby właśnie otworzył się dla niej nowy świat - i tak właśnie było. To idealny czas na nowy start..
Podeszłyśmy do wagonu, gdzie zabrali nam torby i klatkę.
- Natt! - usłyszałam głos zbliżającej się do nas dziewczyny.
- Oh, Herm, cześć! - przytuliłam ją i przedstawiłam towarzyszkę. - A to jest właśnie Liliana, moja siostra. - uśmiechnęły się do siebie.
- Cześć, jestem Hermiona. - wyciągnęła do niej rękę, którą uścisnęła. - Dużo o Tobie słyszałam.
- Tak? - spytała chyba mile zaskoczona.
- Tak, tak maluchu. - odparłam przeczesując jej włosy. - No moje drogie, do środka. - dodałam i skierował ją w stronę wejścia..
CZYTASZ
Nie mogę cię kochać.. ~Remus Lupin~
Fanfiction18+ Natt, a właściwie Natasha White. Zwykła dziewczyna o trudnym życiu. Cóż, trudno.. Wojna minęła, zagrożenia nie ma. Pojawiło się jednak coś innego. Coś bardziej niebezpiecznego. Coś czego nie powinno być. Miłość, która nie może istnieć.. początek...