Poczułam lekkie szarpnięcie i otworzyłam oczy. Remi niósł mnie po schodach, musiałam stracić przytomność i jakimś cudem wpaść prosto w jego ramiona. Chłopak patrzył na mnie, a kiedy zobaczył że wróciłam do żywych jego zmarszczone czoło zamieniło się w delikatny uśmiech. Wtedy walnęłam nogą o ścianę i z bólu przycisnęłam twarz do klatki piersiowej chłopaka.
- Nie martw się, zaraz to naprawimy. - w jego głosie słychać było stres, a swoje dłonie mocniej zacisnął na moim udzie i talii.
- Nie jesteś zły? - zapytałam znów patrząc w jego stronę.
- A więc się jednak przyznajesz, że tam byłaś? - spuściłam jedynie wzork, a on położył mnie na łóżku w jego pokoju. - Jestem wściekły. - oznajmił i zwrócił się do Lucy. - Co to dokładnie było, bo nie mogę skojarzyć..
- Smok, smok ten no..
- Smoczek. - przerwałam jej, a on spojrzał na mnie pobłażliwie.
- Ta, dwumetrowy ziejący ogniem "smoczek". - zrobiła palcami króliczki, a on znów spojrzał na mnie wzrokiem, jakby miał przed sobą kłamiące małe dziecko, a ja zrobiłam dokładnie taką minę.
- Dobra, muszę to zobaczyć.
- A-ale po co, już mi.. - położył dłoń w miejscu rany. - Lepiej!
-Mhm.. - delikatnie podsunął w górę nogawkę moich dresów i widocznie zaniemówił, gdy ujrzał zakrwawioną do połowy nogę, w tym zaimprowizowany bandaż. - Czy wy oszalałyście? - to było do przewidzenia. - Ile to chciałaś jeszcze ukrywać? Szybko, Syriusz daj mi apteczkę z szuflady. - mężczyzna stojący obok Lucy, podszedł do biurka i podał klęczącemu obok łóżka Lupinowi czarne pudełko. Wyjął nożyczki (**) i próbował podhaczyć palcem materiał.
- Hmpppff.. - syknęłam przez zęby, a on spojrzał na mnie zmartwiony. Widziałam w jego oczach, że on też odczuwa mój ból, a w dodatku jest wściekły na moją głupotę. Przejechał nożyczkami wokół mojej nogi i zaczął ciąć pod spodem. Zacisnęłam pięści na jego pościeli, gdy próbował zdjąć już przyklejony do skóry bandaż. Choć robił to bardzo ostrożnie z bólu zaczęła mnie boleć też głowa. Gdy skończył po moich policzkach poleciało parę łez, a w pokoju nastała całkowita cisza.
- Ej, żyjecie? Jak to wygląda? - zmartwiła mnie trochę ich reakcja. W końcu nie może być tak źle.
- Emm.. Źle, szczerze mówiąc to nawet bardzo. - Syriusz jako jedyny się odezwał, a ja od razu się poderwałam naciągając przy tym skórę w tym miejscu. Remus szybko mnie złapał, bo o mało nie przywaliłam w ścianę.
- Powinnaś leżeć. - chciał mnie opuścić z powrotem w dół, ale się nie dałam.
- Chce widzieć co się tu dzieję. Pomóż mi się oprzeć. - z pomocą mężczyzny zmieniłam pozycję i teraz siedziałam oparta o ścianę, a nogi wyciągnęłam w poprzek łóżka. - Masz nawet lepszy dostęp. - uśmiechnęłam się, a on lekko się zarumienił i znów zaczął myśleć o ranie, która faktycznie wyglądała już nieco gorzej niż wcześniej.
** Gdy zastanawiałam się nad dźwiękiem męki jaki się wydaje wlałam sobie oranżadę do herbaty 😑
A i mimo, że się od razu zorientowałam to o tym zapomniałam i prawie ją wypiłam. Brawo ja..
CZYTASZ
Nie mogę cię kochać.. ~Remus Lupin~
Fanfic18+ Natt, a właściwie Natasha White. Zwykła dziewczyna o trudnym życiu. Cóż, trudno.. Wojna minęła, zagrożenia nie ma. Pojawiło się jednak coś innego. Coś bardziej niebezpiecznego. Coś czego nie powinno być. Miłość, która nie może istnieć.. początek...