Gdy wróciliśmy do domu, pani Molly już krzątała się po kuchni. Była tak zajęta, że zauważyła nas dopiero, kiedy zaczęliśmy się śmiać. Wystraszyła się, przez co zrzuciła ozdobny kosz z jabłkami. Jedno z jabłek poturlało się po podłodze, aż pod nasze nogi. Schyliliśmy się po nie w tym samym czasie i oboje położyliśmy na nim dłonie. Spojrzałam na Remusa z uśmiechem na twarzy i widziałam jak śmieje się w duchu, przez co zaczęłam cicho chichotać. Po porozumiewawczych spojrzeniach odegraliśmy przed panią domu małą scenkę. Udawaliśmy, że jabłko jest niesamowicie ciężkie i podnosimy je na raty ze wzajemną pomocą. Mimo naszego amatorstwa udało nam się rośmieszyć mamę rudzielców oraz George'a i Hermionę stojących w przejściu do następnego pokoju. Wszyscy śmiali się w najlepsze. Remus przywitał się z "ciocią", a ja z "młodzieżą" pozbierałam resztę owoców.
- Ale Herm, co ty tu właściwie robisz? Nie miałaś być dopiero na obiedzie? - zapytałam w końcu, po dalszej wymianie zdań na temat naszych umiejętności teatralnych.
- No miałam, miałam. Ale tak się złożyło, że dyrekcja jednak rozpatrzyła mój wniosek o szybsze wakacje i już dostałam wolne! - młoda dorosła naprawdę się z tego cieszyła. Nie dziwie się, w końcu pracowała ciężko przez te kilka miesięcy. Całej złotej trójcy udało się gdzieś zatrudnić mimo niekoniecznie skończonych 18 lat. W sumie nic dziwnego. Po pierwsze, kto by ich nie przyjął. Po drugie, wszyscy zrobili to chyba tylko w jednym celu - żeby zapomnieć o stratach w ludziach, jakie ponieśli. I wydaje się nawet, że trochę im to pomogło. Ja sama nie próbowałam jeszcze nawet pójść do stałej pracy, choć oczywiście łapałam czasem jakieś dorywcze jak ulotki, zaniesienie czegoś, przyniesienie lub bycie kelnerką na większych imprezach. Zawsze to można coś zarobić i oderwać się od smutnej rzeczywistości. Lecz gdybym miała chodzić do pracy dzień w dzień, to wiem, że nie dałabym rady. Zbyt to wszystko mnie jeszcze bolało.
- To świetnie! Rozpakowałaś się już?
- Właśnie chciała to robić, ale usłyszeliśmy jabłkowy armagedon i postanowiliśmy sprawdzić, kto tutaj tak wojuje. - wszyscy znowu zapadli śmiechem, a ja w duszy cieszyłam się, że George pomału wraca do siebie.
- To może Ci pomogę?
- Byłabym wdzięczna.
- Dobrze, tylko wezmę kube.. - położyłam rękę na stole, a dopiero po chwili macania blatu odwróciłam tam wzrok. W miejscu gdzie stały obie szklanki nie było już żadnej. - A gdzie mój kubek? - zapytałam z udawanym wyrzutem.
- Ten po kawie? Wiedziałam, wiedziałam, że to wy. - pani Molly westchnęła teatralnie. Wiedziała, że od roku bardzo upodobałam sobie kawę i wręcz nie mogę bez niej żyć.
- I dlatego opieprzyłaś nas? - tym razem to George udawał obrażonego przez co wszystkie panie parsknęły śmiechem.
- Oj tam, nie przesadzaj. A ty, Natasha, nie pij tyle kawy! Jest niezdrowa, a coś mi się zdaje, że jesteś już uzależniona. Pijesz po 4 kubki dziennie, a to tylko twoje minimum. - Rem i George spojrzeli na mnie z uznaniem, a Herm z politowaniem nad moją głupotą.
- Aj no dobrze, dobrze. Obiecuje pani, że do śniadania wytrzymam. - znowu śmiech, a później kolejny opierdziel.
- Jaka pani?! Mówiłam już, dziecko, mów do mnie ciociu. - uśmiechnęła się serdecznie, co odwzajemniłam i pokiwałam głową na zgodę. - No dobra, to szorujcie na górę, a panowie pomagają mi zrobić śniadanie. - mimo sprzeciwu reszty załogi udałyśmy się na schody, a oni zostali w kuchni.
CZYTASZ
Nie mogę cię kochać.. ~Remus Lupin~
Fanfiction18+ Natt, a właściwie Natasha White. Zwykła dziewczyna o trudnym życiu. Cóż, trudno.. Wojna minęła, zagrożenia nie ma. Pojawiło się jednak coś innego. Coś bardziej niebezpiecznego. Coś czego nie powinno być. Miłość, która nie może istnieć.. początek...