Obeszliśmy jedną ścianę i przeszliśmy na tyły. Obojgu nam opadły ręce jak zobaczyliśmy stojących blisko siebie i śmiejących się znajomych.
- No to znaleźliśmy zguby. Nie widać, żeby się jakoś zamartwiali. - Remi zaśmiał się i zrobił dość dwuznaczną minę.
- Niestety masz rację. Obawiam się, że jeden związek nie przetrwa tych wakacji. - tym razem zrobiłam minę zmartwionego psiaka.
- Nie martw się. Wszystko w rękach losu. - objął mnie ramieniem, jakby na pocieszenie. Gwałtownie zrobiło mi się ciepło w środku, a po moim ciele przeszedł tak miły, a jednocześnie dziwny dreszczyk. - i miłości.. - dodał patrząc w przestrzeń. Nie zauważyliśmy nawet, że cel po który tu przyszliśmy idzie w naszą stronę i dwuznacznie się uśmiecha, lecz tym razem na nasz widok.
- A co wy tu gołąbki robicie? - zaśmiał się George i szturchnął "przyjaciółke". Herm zaczęła się śmiać, a ja i Remus zrobiliśmy się czerwoni. Szybko zabrał rękę i odegrał się na chłopaku.
- Szukaliśmy was, "gołąbki". - ten sam dwuznaczny uśmiech. Nie wiem co oni z tym mają. Dziewczyna zmieszała się trochę, zarumieniła i zawstydziła, a jej partner przybrał swój kolor włosów.
- Dobra, wracajmy, bo pewnie goście już są. - przerwałam tą czerwoną pogadanke i ruszyliśmy z powrotem, gdzie okazało się, że kilka osób już się teleportowało. Z państwem Weasley rozmawiał Dumbledore, a za nim, jak na skazanie czekał profesor Snape. Wszyscy już wiedzieli, że od zawsze był po naszej stronie, ale i tak niewiele osób za nim przepadało. Spojrzał na nas chłodno i po krótkiej wymianie zdań z dyrektorem odszedł, zapewne szukać kryjówki, aby przeczekać przyjęcie. Podeszliśmy do starszego mężczyzny i przywitaliśmy się. Został z nim jedynie Remus, miałam nadzieję, że omówią tę sprawę, a profesor namówi go na przyjęcie stanowiska. Skierowałam się w stronę stołu, ale zmieniłam kierunek, gdy zobaczyłam Lune. Wyglądała naprawdę ślicznie:
- Luna! O matko! Wyglądasz ślicznie! - przytuliłyśmy się i obejrzałyśmy siebie nawzajem.- Ja? A co mam powiedzieć o tobie? - zaczęłyśmy się śmiać. Może nie byłyśmy ze sobą bardzo blisko, ale wystarczająco, żeby dobrze czuć się w swoim towarzystwie.
- Natt! Luna! - obróciłyśmy się i zobaczyłyśmy Lucy. Wyglądała jak bogini:
- Lucy! - krzyknęłyśmy naraz. To była moja jedyna przyjaciółka. Taka, z którą mogłam być całkiem szczera, bo jednak przed resztą dziewczyn ukrywałam bardzo wiele rzeczy. Choćby moją przeszłość. W sumie całą prawdę o niej, wiedział tylko Fred i Lucy. Przez wojnę niestety nie miałyśmy, aż takiego kontaku, mimo że przez miesiąc Lu również mieszkała w norze. Wcześniej raczej ze sobą nie rozmawiałyśmy, ponieważ jest ona w Slytherinie. Jednak w połowie piątego roku nauki zaczęłyśmy chodzić w to samo miejsce na błoniach. Ja pisać, a ona rysować. Teraz, nie musimy nawet ze sobą rozmawiać. Wystarczy, że jesteśmy obok.. Właśnie. Dopiero gdy skończyłyśmy się wzajemnie komplementować, zauważyłyśmy kto stoi obok niej. A dokładniej z dwa metry za nią i wyczekuje, aż się od niej odczepimy, żeby mogli wreszcie iść..
CZYTASZ
Nie mogę cię kochać.. ~Remus Lupin~
Fanfiction18+ Natt, a właściwie Natasha White. Zwykła dziewczyna o trudnym życiu. Cóż, trudno.. Wojna minęła, zagrożenia nie ma. Pojawiło się jednak coś innego. Coś bardziej niebezpiecznego. Coś czego nie powinno być. Miłość, która nie może istnieć.. początek...