1. Państwo perfekcyjni.

468 8 15
                                    

Keelin

Z uśmiechem na ustach weszłam do mieszkania, odkładając siatki z zakupami na szafkę i ściągając płaszcz, szalik oraz czapkę. Minęła już połowa stycznia, a w Kanadzie dalej wszystko było pokryte grubą warstwą śniegu. Siarczysty mróz, jaki panował na dworze, nie zachęcał do wychodzenia na zewnątrz, jednak pogodę nie obchodziło to, że lodówka świeciła pustkami, dlatego musiałam udać się na zakupy.

- Wróciłam! - krzyknęłam, ale odpowiedziała mi jedynie cisza. Oczywiście, jak zwykle pod moją nieobecność Shawn zamknął się w swoim muzycznym świecie, zapominając o istnieniu tego.

- Shawn, wróciłam! - krzyknęłam po raz drugi, ściągając buty z nóg. Chwyciłam siatki z zakupami i zaniosłam do kuchni, by tam je rozpakować.

Po kolei odkładałam produkty do czarnych szafek i lodówki, a chłopak dalej nie dawał żadnego znaku życia. Schowałam torby do szuflady i ruszyłam w stronę sypialni, by sprawdzić, co robi Mendes.

Cicho otworzyłam drzwi i od razu zauważyłam chłopaka, który tak jak przypuszczałam, siedział na łóżku z gitarą w dłoni i śpiewał coś pod nosem.

- Już wróciłaś? - zdziwił się, odkładając instrument na bok i wstając z łóżka. Jego ciemnobrązowe włosy jak zawsze były w nieładzie, ale według mnie to dodawało mu tylko uroku. Shawn miał na sobie czarne dresy i koszulkę, a już powoli przyzwyczaiłam się od takiego widoku. Jeszcze kilka miesięcy temu praktycznie w ogóle go nie widywałam, ponieważ brunet musiał pozałatwiać sprawy związane z trasą, a ja uczyłam się do egzaminów, które chciałam zdać w pierwszym terminie.

- Jakieś dziesięć minut temu, ale chyba mnie nie słyszałeś - mruknęłam i cmoknęłam jego usta. - Co robimy na obiad? - zapytałam, kierując się z powrotem do kuchni.

- Nie wiem - odpowiedział, idąc za mną. - Dylilah nie mogła się do ciebie dodzwonić, przyjedzie za pół godziny.

- Zapomniałam zabrać ze sobą telefonu. Co powiesz na zapiekankę makaronową ze szpinakiem? - zapytałam, zaglądając do lodówki. Niby zrobiłam dzisiaj zakupy, ale dalej nie było zbyt dużego wyboru.

- Może być - odrzekł chłopak, siadając na krześle przy wyspie i wyciągając telefon. O nie, tak się bawić nie będziemy. Już na zakupy musiałam iść w pojedynkę, ponieważ z nim zajęłoby to całe wieki.

- Mendes, nie będę gotowała sama, rusz się i mi pomóż - mruknęłam, a chłopak spojrzał na mnie, jakbym zrobiła mu krzywdę.

- Wiesz, że nie jestem dobrym kucharzem... - zaczął, a ja założyłam ręce na piersiach i posłałam mu wymowne spojrzenie. Brunet przez ostatni tydzień stał się trochę leniwy i praktyczne cały czas grał na gitarze albo pisał coś w swoim dzienniku.

- Wiesz, że mnie to nie obchodzi? - przerwałam mu, a on spojrzał na mnie z błaganiem w oczach. Może kiedyś, takie coś by przeszło, ale znałam go zdecydowanie za długo, by nabrać się na jego miny i słodkie oczka.

Akurat, kiedy wstał z krzesła, rozległ się dzwonek do drzwi, który uśmiechnięty od ucha do ucha szatyn przyjął jak wybawienie. Przewróciłam oczami na ten widok, w końcu chłopak miał prawie dwadzieścia jeden lat, a zachowywał się jak nastolatek, któremu mama kazała posprzątać pokój.

- Dylilah, nawet nie masz pojęcia, jak się cieszę, że cię widzę - parsknęłam śmiechem, słysząc głos Mendesa, który dobiegał z korytarza. Po kilku minutach w kuchni pojawiła się średniego wzrostu dziewczyna o bursztynowych oczach i ciemnobrązowych włosach, które były spięte w kitkę. Moja najlepsza przyjaciółka skierowała swój wzrok w stronę korytarza, a później na mnie, a jej spojrzenie jasno pokazywało, że jest zdezorientowana tą sytuacją.

The Tour: Everything means nothing • Shawn MendesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz