44. Rozmowy prowadzące do nikąd.

163 13 9
                                    

Keelin

Niestety, wszystko co dobre szybko się kończy, a nasz pobyt w Hiszpanii nie był wyjątkiem od tej reguły.

Koncerty w Portugalii, Francji oraz Szwajcarii minęły mi zdecydowanie za szybko i nim się obejrzałam, drugiego kwietnia wylądowaliśmy w Krakowie.

Do końca tej części trasy zostało tylko siedemnaście dni, a później miało nadejść to, na co niecierpliwe czekałam prawie od samego początku; prawie dwa miesiące wolnego.

- Idziemy na obiad, señorita? - zapytał Shawn, uśmiechając się uroczo w moją stronę.

Od Hiszpanii mówił tak do mnie i szczerze powiedziawszy bardzo to lubiłam.

Za każdym razem przypominała mi się wtedy Barcelona i to, jak bardzo byliśmy tam szczęśliwi.

I chociaż szczęście wcale nas nie opuściło, to, to właśnie tam przełamały się między nami bariery. Może to było trochę za szybko i powinniśmy zwolnić, ale nie potrafiłam tego zrobić.

Byłam zakochana oraz szczęśliwa i nie chciałam, by jakiekolwiek przeciwności losu wchodziły mi w drogę.

- Nie chce mi się. Nie jestem głodna - mruknęłam, wtulając się jeszcze bardziej w poduszkę. Mimo, że nie byłam już w piżamie, dalej leżałam na łóżku i próbowałam spać.

- Coś się stało? - zapytał zmartwiony, podchodząc do mnie.

- Trochę źle się czuję - mruknęłam, czując jego dłoń na moim czole.

- Pójdę porozmawiać z Andrew. Może się przeziębiłaś albo coś takiego.

- Nie martw go, zostań tutaj - odezwałam się, czując ogromną potrzebę by się w niego wtulić, co chwilę później (kiedy zmusiłam go do zajęcia miejsca na łóżku), uczyniłam.

- Zaraz wrócę - obiecał, a ja wzmocniłam uścisk. W tym momencie nie potrzebowałam żadnych rad od menadżera chłopka czy wizyty u lekarza. Chciałam po prostu spędzić czas z Shawnem i trochę odpocząć. - Nie zachowuj się, jak dziecko, Kellie.

- To ty mi nie uciekaj. Nie potrzebuję niczego ani nikogo oprócz ciebie - zapewniłam.

♪★♪

Shawn

- Wiesz, że i twoja, i moja mama miałyby do mnie pretensje, gdyby się dowiedziały, że nigdzie nie poszedłem? Chyba się przeziębiłaś i sądzę, że lepiej byś teraz wzięła jakieś tabletki i przeleżała cały dzień w łóżku, niż później brała antybiotyki i spędziła kilkanaście dni w hotelowych pokojach - oświadczyłem, patrząc na nią ze zmartwieniem.

Za nic w świecie nie chciałem zrobić tego samego błędu co wcześniej i zbagatelizować tego, że się źle czuła. Uczyłem się na błędach, tym skuteczniej, gdy ich konsekwencje dotykały osób, które kocham (a ją kochałem najbardziej na całym świecie).

- Może jeszcze naskarżysz na mnie mojej mamie, co? - zapytała rozbawiona.

- Oczywiście. Muszę pokazać mojej przyszłej teściowej, że o ciebie dbam.

- Udowodniłeś jej to jakieś milion razy - mruknęła, po czym ziewnęła. - Ona już i tak ciebie uwielbia, nie musisz się jej jeszcze bardziej podlizywać.

- Nie robię tego, by się jej przypodobać. Dbam o ciebie, bo cię kocham - oznajmiłem, całując ją w głowę. - I mówisz to, jakbyś sama nie była ulubienicą mojej mamy.

- Nieprawda!

- Wiem, co mówię. Tylko czekam na dzień, aż powie, że możesz mówić do niej mamo. Wtedy pewnie całkowicie o mnie zapomi - zaśmiałem się.

The Tour: Everything means nothing • Shawn MendesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz