37. Berlin.

155 8 24
                                    

Keelin

Berlin. Miasto, które przeszło więcej niż mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. Idąc tamtejszymi ulicami, człowiek nie myśli o tym, że kiedyś ginęły tutaj tysiące ludzi, granaty latały od budynku do budynku, które zawalały się na głowy niewinnych ludzi.

To miasto miało swoje blizny, a jednak wciąż tętniło życiem. Przyciągało całe tabuny turystów, którzy wysłuchiwali historii stolicy Niemiec z zapartym tchem i szeroko otwartymi oczami.

Nie wiem dlaczego, ale dla mnie związek mój i Shawna trochę przypominał Berlin. Miał swoje lata świetności, piękno i przeszedł wiele trudów, o których nikt nie myślał, gdy na nas patrzył.

Dzisiaj jednak to miasto przynosiło mi na myśl tylko spotkanie z Mendesem, którego nie widziałam już od wieczora ósmego marca. Tęskniłam za nim.

Weszłam do holu hotelu, ciągnąc za sobą walizki. Jeden z ochroniarzy Shawna (który był w Berlinie już od jakiś dwóch godzin) przyjechał po mnie na lotnisko i przywiózł tutaj.

Było mi trochę przykro, że Mendes nie odebrał mnie z lotniska, ale widząc tłumy i tam, i przy hotelu, zrozumiałam dlaczego.

- Keelin. - Andrew, gdy tylko mnie zauważył wstał z kanapy, jaka znajdowała się w recepcji i mocno mnie do siebie przytulił. - Shawn czeka na ciebie w waszym pokoju, zaprowadzę cię. Jak się czujesz?

- Lepiej. Pan Brass pokazał mi kilka ćwiczeń rehabilitacyjnych, które pomagają bezpiecznie rozruszać kolano, więc w wolnych w chwilach ćwiczę.

- Cieszę się, że jest lepiej. I Shawn na pewno też będzie, bardzo się o ciebie martwił.

- Słyszałam, że koncert w Belgii się udał. Fani byli zachwyceni.

- Tak, zaraz przed występem do Shawna zadzwoniła Allie z pytaniem czy nie chciałby spotkać się z nią i Alanem w Kopenhadze i zaśpiewać z nimi jakiejś piosenki na ich koncercie, i to chyba dało mu motywacyjnego kopa - wyjaśnił Andrew, a ja uśmiechnęłam się na jego słowa. Razem wsiedliśmy do windy, którą opuściliśmy od razu po tym, jak dotarliśmy na drugie piętro.

- Pokój dwieście dwadzieścia trzy - oświadczył Gertler, ciągnąc jedną z moich walizek pod odpowiednie drzwi.

- Ja już muszę iść. Mam kilka telefonów do wykonania. O czternastej masz umówioną wizytę, Shawn będzie wtedy na próbie. Później odbierze cię ten sam ochroniarz, co dzisiaj z lotniska i zawiezie do hotelu albo na koncert. To zależy od ciebie i tego jak będziesz się czuła. Gdybyś czegoś potrzebowała, pisz.

- Dziękuję, Andrew - powiedziałam, po czym przytuliłam mężczyznę.

- Nie ma sprawy - zapewnił, po czym udał się w kierunku windy, a ja zapukałam do pokoju (w końcu nie miałam ani karty, ani klucza).

Drzwi otworzyły się, ukazując ubranego w ciemne dżinsy i granatową koszulkę chłopaka. Jego włosy były w nieładzie, a oczy lekko podkrążone. Jednak, co najważniejsze, na twarzy gościł szeroki uśmiech.

- Keelin - powiedział, po czym wciągnął mnie do pokoju, zostawiając walizki na korytarzu i zamknął mnie w mocnym uścisku, który od razu oddałam. Pomimo tego, że nie upłynęło dużo czasu od naszego ostatniego spotkania, cholernie za nim tęskniłam.

Spojrzałam na jego twarz, po czym złączyłam za sobą nasze usta. Całowaliśmy się powoli, ale z dużą namiętnością. Chyba po prostu potrzebowaliśmy poczuć swoją obecność.

- Tęskniłem za tobą - powiedział chłopak, kiedy już się od siebie odsunęliśmy. Od razu miałam ochotę wrócić do poprzedniej czynności, pokazać, jak bardzo mi go brakowało, dlatego zamiast odpowiedzieć znowu złączyłam nasze wargi.

The Tour: Everything means nothing • Shawn MendesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz