55. Dzień dla nas.

147 13 7
                                    

Keelin

Obudziłam się rano czując okropny ból podbrzusza. Zazwyczaj przez pierwsze dwa dni miesiączki czułam się okropnie, dlatego wcale nie byłam zdziwiona faktem, iż miałam ochotę zniknąć pod kołdrą i nie wychodzić z łóżka.

Z irytacją zauważyłam na prześcieradle ślady krwi. Wymieniłam pościel zaraz po powrocie z trasy, a już już była do prania.

Od razu się zezłościłam, ale nie chciałam budzić Shawna, więc szybko ruszyłam w stronę łazienki, by wziąć prysznic i się przebrać.

Bolała mnie chyba każda komórka w organizmie, czułam się po prostu badziewnie i miałam ochotę płakać.

Po trzydziestu minutach w łazience ubrana w ciemne dresy i tego samego koloru koszulkę wróciłam do sypialni, od razu zauważając obudzonego Shawna, który robił coś na telefonie.

- Dzień dobry - mruknął, odkładając urządzenie na szafkę nocną i wyciągając w moją stronę dłoń.

- Dobry - odpowiedziałam niechętnie, zbierając się wewnętrznie do poproszenia go wyjście z łóżka. Nie lubiłam, gdy zdarzały mi się takie sytuacje, czułam się wtedy bardzo niezręcznie.

- Coś się stało?

- Możesz wyjść z łóżka? Muszę zmienić pościel - odezwałam się, na co spojrzał na mnie zaskoczony.

- Przecież zrobiłaś to wczoraj - mruknął, nie domyślając się, o co chodzi. - Chodź, poleżmy jeszcze chwilę razem. To nasz pierwszy poranek tutaj po trasie - poprosił, odkrywając dla mnie kołdrę z miejsca, w którym wcześniej leżałam. - Och, rozumiem - dodał zmieszany, widząc plamy krwi.

- Wstaniesz, proszę? Muszę jeszcze zrobić zakupy, więc w tym czasie to się wypierze.

- Który to dzień?

- Drugi. Wczoraj, po tym jak wróciłeś rano do rodziców, dostałam.

- Mmmm... Może usiądź sobie w salonie, a ja to ogarnę, pójdę na zakupy i zamówię nam jakiś obiad? Pamiętam, jak kiedyś mówiłaś, że drugi dzień jest najgorszy.

- Dziękuję. Zrobię ci listę, co musisz kupić - oświadczyłam, po czym ruszyłam do połączonej z salonem i jadalnią kuchni, gdzie zapisałam kilkanaście rzeczy na kartce. Przez chwilę wahałam się czy wpisać opakowanie tamponów, ponieważ już mi się kończyły, ale ostatecznie to zrobiłam.

Shawn był już mężczyzną, powinien sobie poradzić w takiej sytuacji.

- Gotowe - powiedział ciemnowłosy wchodząc kilka minut później do pomieszczenia.

- Ja też już skoczyłam. Rozczytasz się?

- Raczej tak - przytaknął Mendes, przesuwając wzrokiem po liście. - Ummm... Kochanie?

- Tak? - zapytałam, szukając w koszyczku z lekami tabletek.

- Masz na myśli jakiś konkretny rodzaj tamponów czy to obojętne?

- Te, co zawsze. W niebieskim opakowaniu - powiedziałam spokojnie. - I kup też jedno opakowanie tabletek przeciwbólowych i jedno rozkurczowych. Musiały się skończyć przed trasą, bo nie mogę ich nigdzie znaleźć.

- Okej. To się zbieram, jakbyś czegoś jeszcze potrzebowała, pisz - oznajmił, po czym pocałował mnie w policzek i udał się do korytarza.

Jejku, jak ja go kocham.

♪★♪

- Szlag! - Ze snu wybudził mnie krzyk złości. Niedługo po tym, jak Shawn wyszedł, włączyłam telewizor i zasnęłam na kanapie, mimo wczesnej godziny.

The Tour: Everything means nothing • Shawn MendesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz