42. Radość.

167 9 2
                                    

Keelin

- Znowu, Keelin? Żartujesz, prawda?

- Ani trochę, Shawn - oznajmiłam, spoglądając wyczekująco na recepcjonistkę.

- Mamy dwa wolne pokoje jednoosobowe, ale są na trzecim piętrze. - Uprzejma kobieta w moim wieku, spojrzała na mnie z pytaniem w oczach, a ja uśmiechnęłam się w jej stronę.

Jej hiszpański akcent był według mnie naprawdę uroczy. Lubiłam rozmawiać z osobami, dla których angielski nie był językiem ojczystym i naprawdę doceniałam ich starania, oraz pracę jaką włożyli w naukę.

Sama kiedyś próbowałam swoich sił w francuskim, ale potrafiłam powiedzieć tylko kilka podstawowych zwrotów. Języki zdecydowanie nie były moją mocną stroną, chociaż dzisiaj trochę żałowałam, że nigdy nie przykładałam się do ich nauki jakoś bardziej. Może nabrałabym wprawy i potrafiłabym rozmawiać po francusku chociaż na poziomie podstawowym.

- To świetnie. Poproszę o rezerwację na dwie noce.

Szybko załatwiłam z Hiszpanką formalności, po czym odebrałam klucz do mojego pokoju.

Odkąd pogodziliśmy się z Shawnem w Paryżu, staraliśmy się pracować nad naszym związkiem i jak najwięcej rozmawiać. Spędziliśmy ze sobą każdą wolną chwilę, oprócz nocy, kiedy spaliśmy w osobnych pokojach i przed zaśnięciem pisaliśmy do siebie (jak za dawnych czasów, gdy mieszkaliśmy osobno) wiadomości.

- Przyjdę do ciebie wieczorem, okej? - zaproponował Mendes, ciągnąc nasze walizki w stronę windy.

- Jest drugą w nocy, Shawn. Idź spać, zobaczymy się na śniadaniu - powiedziałam, klikając przyciski odpowiadające dwóm piętrom.

Zaraz po koncercie w Turynie, ruszyliśmy do Barcelony i dobrze wiedziałam, że chłopak był zmęczony. Podczas podróży prawie wcale nie spał, a na nogach był już od szóstej rano.

- To chociaż pomogę ci wnieść walizki do pokoju - oznajmił, uśmiechając się w moją stronę. Nie chciałam, żeby się męczył i okładał sen na później, ale dobrze wiedziałam, że i tak go nie przekonam. Ostatnio zrobił się strasznie uparty i chociaż czasami miało to swoje zalety, w tym momencie naprawdę było zupełnie zbędne.

- Wiesz o tym, że jutro, w sumie to dzisiaj, będziemy przez cały dzień zwiedzać Barcelonę, prawda? - odezwałam się, próbując zmienić jego zdanie. Przecież poradziłabym sobie z walizkami. Miały kółka, dzięki czemu nie musiałam ich nosić, a jedynie ciągnąć. Naprawdę byłam w stanie to zrobić.

- Musimy? Nie możemy zostać w hotelu i pooglądać jakiś filmów?

- Obiecałeś mi, Shawn - powiedziałam, patrząc na niego znacząco.

- Wiem, tylko się z tobą droczę - zapewnił  ciemnowłosy, po czym pocałował mnie w policzek. - Z przyjemnością pozwiedzam z tobą Barcelonę, kocahnie.

- Nie mydl mi oczu. Wiem, że nie chcesz tego robić.

- Ale cię kocham, więc to zrobię. A poza tym, to nie tak, że nie chcę. Po prostu sądzę, że moglibyśmy porobić coś ciekawszego - powiedział, dotykając swoją dłonią mojego biodra.

- Uspokój się - oświadczyłam, czując jak przyjemne mrowienie rozlega się po moim ciele od miejsca, gdzie miał rękę.

Jak na razie ograniczaliśmy się do pocałunków, ale i jego, i moje ciało coraz bardziej potrzebowały swojej bliskości. Jednak pyschicznie nie chciałam, byśmy szli dalej. Potrzebowałam najpierw odbudować nasze zaufanie i relacje, a dopiero później zabrać się za takie rzeczy.

The Tour: Everything means nothing • Shawn MendesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz