Keelin
Shawn wyszedł jakąś godzinę temu spotkać się z Niallem, a ja zostałam w hotelu i postanowiłam urządzić sobie "domowe" spa. Wyciągnęłam z kosmetyczki lakiery i maseczki do twarzy, po czym zrobiłam sobie gorącą kąpiel z pianą i hotelowymi olejkami o zapachu owoców.
Po prawie godzinie spędzonej w ciepłej wodzie przy słuchaniu muzyki, czułam się wypoczęta i zrelaksowana. Kiedyś, gdy jeszcze byłam nastolatką, często zapraszałam do siebie Madelyn i Dylilah na właśnie tego typu wieczory. Malowałyśmy wtedy paznokcie, jadłyśmy uprzednio zrobione przez nas ciastka i rozmawiałyśmy przez prawie całą noc.
Szczerze za tym tęskniłam. I za licealnymi imprezami, nocami horrorów czy wieczorami planszówek. Brakowało mi tego.
Teraz wszyscy się od siebie oddalaliśmy, zaczynaliśmy wieść osobne życia i szczerze mnie to przerażało. Miałam tylko dwadzieścia lat, według prawa w Stanach Zjednoczonych nie byłam nawet na tyle dorosła, by pić alkohol, ale musiałam już myśleć i zachowywać się, jakbym była.
Wyszłam z chłodnej już wody i wytarłam się ręcznikiem. Chwilę później, ubrana w szare dresy i jasnoróżową koszulkę, zastanawiałam się nad wyborem koloru lakieru. Do moich uszu dotarł dźwięk głosu Whitney Houston, a gdy spojrzałam na wyświetlacz mojego telefonu i zauważyłam imię Lilah, od razu odebrałam połączenie.
- Hej, co tam? - zapytałam, włączając tryb głośnomówiący.
- Hej, nic ciekawego. Nudzę się, więc postanowiłam do ciebie zadzwonić. Co robisz?
- Domowo-hotelowe spa. Shawn wyszedł się spotkać z Niallem, więc korzystam z chwili samotności, wolnej łazienki, wyposażenia mojej kosmetyczki i hotelowego pokoju.
- Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak bardzo chciałabym być tam teraz z tobą. W Toronto cały dzień pada deszcz, na dodatek boli mnie głowa i jakieś pół godziny temu pokłóciłam się z Louisem.
- O co poszło?
- Cały czas mnie irytuje i dalej nie wie, co z Londynem. Próbował namówić mnie na przeprowadzkę, ale łagodnie wbiłam mu do głowy, że nic z tego i się obraził. Czy to źle, Keelin, że nie chcę stąd wyjeżdżać? Co jeśli on mnie zostawi, a za kilka lat moje dziecko mi powie, że zabrałam mu możliwość wychowywania się z obojgiem rodziców?
- Nie mam pojęcia, co ci doradzić, Lilah. Zrezygnowałaś już dla tego dziecka ze swoich marzeń, z tego nad czym pracowałaś przez wiele lat, praktycznie całe swoje życie... Wydaje mi się, że Louis powinien docenić to poświęcenie i dołożyć też coś od siebie. Przecież możecie jeździć do Londynu na wakacje czy święta.
- Wiedziałam, że mnie zrozumiesz. Sama dużo myślałam, szukałam jakiegoś kompromisu, ale do Louisa ostatnio nie da się dotrzeć. Chce, by jego dziecko, a właściwie syn, wychowywał się tam, gdzie on. Poszedł do dobrej londyńskiej szkoły, poznawał angielską kulturę i żył na co dzień ze swoimi dziadkami i tamtą częścią rodziny - oświadczyła wściekle dziewczyna, a ja oprócz złości usłyszałam w jej głosie ból. - Ja też miałam wiele zaplanowanych rzeczy, Keelin... Ale potrafiłam z nich zrezygnować. Boję się, że zostanę sama, że coś się stanie mi albo dziecku, że ono mnie znienawidzi, jeśli nie pojadę do tego przeklętego Londynu, gdy zrobi to Louis.
- Uspokój się, nie powinnaś się denerwować - oznajmiłam, starając się jakoś pozbierać myśli. - Na pewno nie zostaniesz sama, Lilah. Masz mnie, Madelyn, rodziców, siostrę...
- Ale wy zaczynacie własne życia! Nie widziałam ciebie na żywo od początku marca, Madelyn w następnym roku wychodzi za mąż, Freya ma pełno wyjazdów służbowych, a rodzice... Nie chcę być dla nim ciężarem, Keelin. W tym momencie czuję się, jakbym zmarnowała swoje życie. Ja nie jestem nawet gotowa na dziecko! Jak mam nauczyć je wszystkiego o świecie, jeśli sama nie daję sobie w nim rady?
- Dyliah... Pomogę ci. Poradzisz sobie, jesteś silna, silniejsza niż myślisz. Znajdziemy ci jakąś pracę, a jeśli Louis wyjedzie, pomożemy ci znaleźć dobrego prawnika i załatwimy alimenty. Wszystko wróci do normy, bo ani ja, ani Shawn, ani ktokolwiek z nas nie pozwoli, by było inaczej - zapewniłam, od raz starając się znaleźć, jak najwięcej możliwości rozwiązania sytuacji, w jakiej była moja przyjaciółka.
- Dziękuję, Kells. Mimo że teraz jakoś trudno mi w to wszystko uwierzyć, czuję się lepiej.
- Nienawidzę tego, że jesteśmy tak daleko od siebie. Chciałabym cię przytulić - westchnęłam, patrząc na dwa lakiery w moich dłoniach. Dylilah miała poważne problemy, a moim największym dylematem w tej chwili był kolor, na jaki chciałam pomalować paznokcie! Czułam się okropnie.
- Ja też, ale już niedługo. Jak przyjedziecie, będziemy na was czekać w waszym mieszkaniu. Nie ma sensu, byśmy wszyscy się pchali na lotnisko, bo pewnie będą tam spore tłumy.
- Nawet mi nie przypominaj. Czuję się tym wykończona. Na każdym lotnisku ludzie robią nam zdjęcia i próbują się jakoś zbliżyć. Na początku miałam wrażenie, że oślepnę od fleszy aparatów - powiedziałam, przyglądając się po kolei buteleczkom z lakierami. - Lilah, ważne pytanie. Jaki lakier wybrać; lawendowe marzenie, gumę balonową czy... miętową świeżość?
- Uwielbiam producentów lakierów - mruknęła rozbawiona dziewczyna, parskając śmiechem - W końcu fioletowy, różowy i miętowy nie brzmią tak dobrze. Trzeba kombinować.
- Mam jeszcze muśnięcie słońca, a w domu chyba z dwadzieścia pozostałych. Wierz mi, to, co ci przeczytałam, nie jest szczytem ich możliwości... Więc, który?
- To zależy od tego, co planujesz ubrać. Za niedługo ostatni koncert tej części trasy Shawna, musisz wyglądać zjawiskowo, żeby nie mógł od ciebie oderwać oczu - oznajmiła Murrell, a ja mimo, że nie widziałam jej twarzy, mogłam się założyć, iż zagościł na niej uśmiech.
- Szczerze mówiąc, jeszcze nie zastanawiałam się nad tym, co założę.
- To błąd.
- Dlaczego? I tak nikt nie będzie na mnie zwracał uwagi. To koncert Shawna.
- Który jest twoim chłopakiem, więc o ile nie schowasz się za sceną, na pewno kilkanaście osób zrobi ci zdjęcie czy nagra. Pierwszy i ostatni koncert zawsze najbardziej obiegają internet.
- Och, Lilah. Niepotrzebnie dramatyzujesz.
- Zaufaj mi i ładnie podziękuj, kiedy wrócisz do Toronto - zapewniła, a coś w jej głosie podpowiedziało mi, że nie chodziło tylko o zdjęcia i nagrania z koncertu.
- Ty coś wiesz - powiedziałam, a śmiech, jaki rozległ się po drugiej stronie słuchawki tylko upewnił mnie w tym przekonaniu.
- Możliwe. Wzięłaś ze sobą ten czarny kombinezon, który kiedyś mi pożyczyłaś na randkę z Louisem?
- Poczekaj, sprawdzę - mruknęłam, po czym podniosłam się z łóżka i otworzyłam walizkę. - Nie, ale mam tą błyszczącą, ciemnoróżową sukienkę na cienkich, czarnych ramiączkach, w której byłam na imprezie urodzinowej Madelyn w tamte wakacje, pamiętasz?
- Poczekaj, gdzieś w galerii powinnam mieć zdjęcie, sprawdzę - oświadczyła, a ja w tym czasie zaczęłam się rozglądać za jakimiś odpowiednimi butami. - Będzie idealna. Ślicznie w niej wyglądasz.
- Dziękuję, ale chyba nie mam pasujących butów.
- To nic! Jesteś w Dublinie, na pewno gdzieś w pobliżu jest centrum handlowe, a w nim sklep z butami. Ewentualnie możesz czegoś poszukać w Londynie - oznajmiła ciemnowłosa, a ja pokiwałam głową w zamyśleniu. - Muszę już kończyć, Kells. Freya właśnie do mnie napisała, że będzie u mnie za chwilę.
- Okej, pozdrów ją ode mnie.
- Zrobię to, do zobaczenia za niedługo - powiedziała, a po tym, jak się pożegnałyśmy, dotarło do mnie jedno.
Nie uzyskałam odpowiedzi na pytanie o kolor lakieru.
♪★♪
Zbliżamy się do końca tej części trasy, stąd pytanie; który rozdział do tej pory był waszym ulubionym? Miłego dnia!
08.02.2022r.
CZYTASZ
The Tour: Everything means nothing • Shawn Mendes
FanfictionKeelin kończy studia i planuje pojechać w trasę ze swoim chłopakiem, kiedy wszystko się komplikuje. Los przygotował dla niej kilka niespodzianek i zmusza ją do wyboru pomiędzy własnymi marzeniami, a miłością życia. 1 lipca 2021 - 7 czerwca 2022