Keelin
Rankiem następnego dnia obudziłam się sama w pokoju. Zegarek na szafce wskazywał, że ledwo minęła ósma, więc byłam zdziwiona, że Shawn nie leżał przy mnie.
Powoli usiadłam na łóżku i uśmiechnęłam się, wspominając wczorajszy wieczór. Czy to na pewno było prawdziwe?
Trochę obolałe ciało uświadomiło mi, że tak, a malinki na szyi i dekolcie tylko upewniły w przekonaniu, że moje życie to jakaś bajka.
Wstałam z posłania i czując dreszcze, jakie przeszły moje ciało po zetknięciu stóp z podłogą, ruszyłam do łazienki, gdzie umyłam zęby, spięłam włosy w kucyka oraz założyłam czarną piżamę.
W lustrze, jakie znajdowało się nad umywalką, widziałam zupełnie inną osobę, niż ta, którą byłam jeszcze kilka miesięcy temu. W tym momencie wyglądałam na szczęśliwą, zakochaną i wprost emanowałam dobrą energią.
Miałam ochotę się uśmiechać i skakać z radości, bo wszystko układało się idealnie, a ja nawet zdążyłam zapomnieć o propozycji profesora Sinclara, z której jak teraz byłam przekonana, zrezygnuję.
Wróciłam do sypialni, a moje kąciki ust uniosły się wyżej, kiedy zobaczyłam bluzę, jaka leżała niechlujnie na podłodze. Podczas wczorajszych wydarzeń trafiła tam zanim zdążyłam się obejrzeć, ale nie przeszkadzało mi to. Podniosłam odzienie i położyłam je na komodzie, uśmiechając się jak jakaś wariatka. Gdyby ktoś mnie teraz zobaczył, pomyślałby, że wygrałam milion złotych.
- Myślałem, że zdążę, zanim się obudzisz - odezwał się chłopak, stając w wejściu po pomieszczenia z tacką, na której było śniadanie. Miał potargane włosy oraz małą malinkę na szyi i przysięgam, że na ten widok mój żołądek wywinął koziołka, a po ciele przeszły przyjemne dreszcze.
- Możemy udać, że zdążyłeś - mruknęłam, kładąc się z powrotem do łóżka i robiąc zaspaną minę. Shawn parsknął śmiechem, kiwając głową i wyszedł z pomieszczenia, żeby chwilę później wejść do niego jeszcze raz.
- Dzień dobry, kochanie. Zrobiłem ci śniadanie - powiedział i położył mi tackę na udach, kiedy usiadłam, opierając się o biały zagłówek.
- Dziękuję - mruknęłam i cmoknęłam go w usta, kiedy położył się obok mnie na swojej połowie łóżka.
- Nie ma sprawy, musisz teraz dużo jeść - oznajmił, delikatnie kładąc dłoń na moim brzuchu. Ten gest bardzo mnie rozczulił, jednak zamiast łez, poczułam, że moje kąciki ust się unoszą. To było takie urocze...
- Jeszcze nic nie wiadomo. Niektórzy latami starają się o dziecko. - Wolałam się nie nakręcać, żeby później nie przeżyć ogromnego rozczarowania, gdyby jednak okazało się, że nie byłam w ciąży. Nasze życie już i tak przypomniało bajkę i byłoby naprawdę dziwnie, gdyby ta noc zakończyłaby się sukcesem.
Poza tym, dopiero dzisiaj na ranem czar wczorajszego wieczoru opadł, a ja zrozumiałam, co zrobiliśmy. Przecież Shawn od marca do grudnia miał ustaloną trasę, zapełniony grafik i nie mógł z tego tak po prostu zrezygnować. To było strasznie nieodpowiedzialne, tym bardziej, że nawet nie przedyskutowaliśmy wcześniej całego tematu wychowywania dziecka. W końcu zawsze trzeba było pamiętać, że internet miał też swoje ciemne strony, a brak prywatności albo jej ograniczenie, było jedną z nich.
Nie chciałam tego dla naszej małej kruszynki. Jej szczęście byłoby dla mnie priorytetem, a życie z łatką "córka/syn Shawna Mendesa" na pewno nie należałoby do łatwych. Sama w głównej mierze skończyłam studia po to, by czuć, że byłam kimś więcej niż tylko dziewczyną idola milionów nastolatek.
- Po prostu mam nadzieję, że się udało, Kells - mruknął do mojego ucha, a ja mimo rozpaczy, jaką czułam w sercu, uśmiechnęłam się. Czy zachowaliśmy się jak nieodpowiedzialne dzieciaki? Tak. Ale czy tego żałowałam? Nie.
Bardziej martwiłam się o to, że jeśli okazałoby się, że jestem w ciąży, Shawn musiałby wybrać pomiędzy rodziną, a muzyką, czego nie chciałam za żadne skarby świata. Bałam się, że jeśli wybrałby pierwszą opcję, jego fani by mnie znienawidzili. I chociaż brzmiałoby to lepiej niż oglądanie dorastającego dziecka na face time, to jednak nie chciałbym mu zabierać żadnej części jego życia, ponieważ z autopsji dobrze wiedziałam, jak to boli.
- Co się dzieje? Nie smakuje ci? - zapytał Shawn, gdy minęło kilka minut, a ja dalej bezsensownie wpatrywałam się w swoje paznokcie.
- Nie, po prostu... To co robimy jest trochę szalone, wiesz? - mruknęłam, a on pokiwał głową, zgadzając się ze mną.
- Szalone, ale cudowne jednocześnie, prawda? Założymy własną rodzinę, taką z kochającym domem i dziećmi.
Naprawdę się starałam, by jego entuzjam również mi się udzielił, ale im dłużej analizowałam wczorajszy wieczór, tym bardziej się obwiniałam. Miałam dwadzieścia lat i powinnam być bardziej odpowiedzialna. Pogadankę o seksie i jego konsekwacjach odbyłam z rodzicami zaraz na początku liceum, mama mnie wtedy przestrzegała, żebym zawsze myślała zanim coś zrobię, a teraz zupełnie zapomniałam o jej radach, no i miałam za swoje.
Chciałam dzieci, w ostatnim czasie marzyłam o posiadaniu własnej rodziny, ale sądziłam, że na spokojnie to przemyślę, zanim podejmę jakąkolwiek decyzję. W końcu chłopak miał zaraz wyruszyć w trasę, a ja razem z nim i bądź, co bądź nie widziałam siebie rodzącej we Francji, Brazylii albo Szanghaju.
Chciałam spokoju dla siebie i dziecka, domowego przeżycia ciąży oraz Shawna u mojego boku, zarówno w trakcie, jak i już po wszystkim. Na samą myśl o tym, że chłopak mógłby przegapić pierwsze słowa albo kroki naszego maleństwa łzy napływały mi do oczu.
- Naprawdę, jeśli ci nie smakuje, to nie musisz być miła i jeść na siłę. Mogę zrobić coś innego albo zamówić - mruknął nagle, a ja poczułam się jeszcze gorzej. Śniadanie było pyszne, a fakt, że zrobił je specjalnie dla mnie, rozczulał moje serce.
- Smakuje, po prostu... Wybacz, jestem zamyślona - wyjaśniłam, uśmiechając się sztucznie w jego stronę. Nawet jeżeli zauważył, że coś nie gra, nie dał po sobie tego poznać i dalej wpatrywał się w mój brzuch.
- Sądzisz, że to będzie chłopiec czy dziewczynka? - zapytał uśmiechnięty, wciąż trzymając dłoń na wysokości mojego pępka.
- Shawn, uspokój się, bo tylko mnie niepotrzebnie stresujesz. Jak na razie nic nie jest pewne, więc przestań się nakręcać - westchnęłam ciężko, odstawiając tackę na szafkę nocną. Wstałam z łóżka, posyłając zdezorientowanemu chłopakowi znaczące spojrzenie.
- Przepraszam, że jestem szczęśliwy - mruknął, również wstając z łóżka i wychodząc z pokoju. Momentalnie poczułam się jeszcze gorzej, o ile to w ogóle było możliwe.
Z ociąganiem podeszłam do komody, z której wyciągnęłam granatową koszulkę, bieliznę oraz dżinsy. Na lodowisku zwykle trzęsłam się z zimna, dlatego założyłam do tego bluzę, którą miałam na sobie wczoraj i wyszłam z sypialni z zamiarem umycia naczyń po śniadaniu.
Na podłodze w salonie nie było już płatków róż ani świec, jednak dwa bukiety tych kwiatów znajdowały się w pomieszczeniu - jeden na stole, drugi na szafce.
Uśmiechnęłam się słabo, gdy na nie spojrzałam. Shawn dobrze wiedział, że najbardziej podobały mi się te różowe, dlatego to z nich składały się obydwa bukiety.
Kiedyś na pierwszą randkę dostałam od niego klika słoneczników, których trzy, ususzone płatki znajdowały się w jednej z książek w moim starym domu. Wciąż pamiętam jak niezręcznie się wtedy czuliśmy, jego zakłopotanie i ten uroczy uśmiech. Tamto spotkanie zdecydowanie nie należało do idealnych, ale było nasze, co czyniło je wyjątkowym. Lata temu zaczęliśmy się w sobie zakochiwać, dzielić wszystkimi problemami i ufać jak nikomu innemu wcześniej.
Starałam się zachowywać te wspomnienia, nie patrząc na to czy były idealne, czy nie.
Dla mnie w sumie wszystkie takie były, ponieważ miałam przy sobie Shawna.
♪★♪
06.07.2021r.
CZYTASZ
The Tour: Everything means nothing • Shawn Mendes
Fiksi PenggemarKeelin kończy studia i planuje pojechać w trasę ze swoim chłopakiem, kiedy wszystko się komplikuje. Los przygotował dla niej kilka niespodzianek i zmusza ją do wyboru pomiędzy własnymi marzeniami, a miłością życia. 1 lipca 2021 - 7 czerwca 2022