19. Dobre chwile.

167 7 17
                                    

Keelin

Entuzjazm związany z pierwszym oficjalnym projektem naszego domu trzymał mnie, aż do obiadu. Wtedy właśnie zaczęłam myśleć głębiej o tym wszystkim, dotarło dla mnie co się dzieje i zamiast szczęścia, czułam przerażenie.

Bałam się, że dostanę pracę w szkole tańca. Teraz, kiedy sprawy przybrały taki obrót, nie chciałam tej posady.

Może i była spełnieniem moich marzeń, ale oddzieliłaby mnie od Shawna na prawie cały rok, narażając tym samym nasz związek.

W końcu, hej, ta praca nie była jedyną na świecie, prawda?

I jasne, w innej firmie będę miała trudniej i na pewno nie dostanę takiego stanowiska już na samym początku, ale... Nie mogłam tego zrobić. Po prostu nie.

- Co robimy? Maraton filmowy? - zaproponował Mendes, kiedy zmywaliśmy po wspólnym obiedzie. I znowu, ja myłam naczynia, a on je wycierał, i odkładał do szafek. Czy to dziwne, że kochałam te rzeczy, które robiliśmy z przyzwyczajenia? Tę rutynę?

- Zlituj się nade mną, Shawn - westchnęłam ciężko, za co otrzymałam, jego smutne spojrzenie. - Nie dam się na to nabrać, Mendes. Nieważne ile razy będziesz próbował, nigdy nie nabiorę się na twoje miny.

- To co będziemy robić? - zapytał, delikatnie wystukując dłonią na blacie rytm Mercy.

- Ty naprawdę tego nie kontrolujesz, prawda? - zapytałam rozbawiona, a on uśmiechnął się niezręcznie w odpowiedzi. Jego muzyczna strona była naprawdę urocza.

- Tak się składa, że ja też coś przygotowałam. Ubierz się wygodnie i przede wszystkim ciepło, za pół godziny wychodzimy - oświadczyłam, z radością obserwując, jak zdziwiony uniósł brwi.

- Gdzie?

- Niespodzianka - odpowiedziałam, uśmiechając się. To był zdecydowanie dobry dzień.

♪★♪

- Naprawdę? Łyżwy? - zapytał rozbawiony Shawn, kiedy zaparkowałam pod budynkiem lodowiska, które znajdowało się niedaleko Toronto. Z uśmiechem godnym trzylatki pociągnęłam go do środka.

- Najpierw pomyślałam o tym, by zrobić remake naszej pierwszej randki, ale rowery i piknik na dworze w lutym nie brzmią za dobrze - oznajmiłam, na co parsknął śmiechem.

- Nie śmiej się ze mnie! - oburzyłam się, a on w odpowiedzi tylko pokręcił głową i przyciągnął mnie do siebie.

- Wcale tego nie robię - odrzekł, robiąc poważną minę. A raczej próbując ja zrobić. - Dlaczego łyżwy? Nie, żebym narzekał, ale nigdy tego nie lubiłaś.

- Pamiętasz naszą pierwszą pierwszą randkę na lodowisku? I to, co się działo później? - powiedziałam, uśmiechając się na samo wspomnienie tego dnia.

Po kilku godzinach jazdy, zmarznięci wróciliśmy do mojego domu, gdzie nie zastaliśmy nikogo i to właśnie wtedy przeżyliśmy nasz pierwszy raz. Byłam pewna, że tamta chwila zostanie ze mną do końca życia.

- Tak.

- Ja mam oczy, Mendes. Widzę ten uśmiech, który próbujesz ukryć - zaśmiałam się. - Wracając, stwierdziłam, że możemy robić remake tej randki, zmieniając tylko kilka detali. Wiesz, jesteśmy starsi i nie musimy wracać do Pickering przed północą.

- Ach, szkoda. To była moja ulubiona część. Prawie zawsze się spóźniliśmy, przez co mamy czekały na nas przy furtkach. Chyba właśnie dlatego żegnaliśmy się, zanim wjechałem autem na naszą ulicę.

The Tour: Everything means nothing • Shawn MendesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz