32. Uroki Amsterdamu.

157 8 9
                                    

Keelin

Amsterdam bez zwątpienia był ślicznym miastem. Pełnym życia, niesamowitych ludzi i miejsc wartych odwiedzenia.

Niestety, nasz samolot miał dwugodzinne opóźnienie, przez co dotarliśmy do stolicy Holandii jeszcze później niż planowaliśmy i nie mogłam iść pozwiedzać tego urokliwego miasta.

Nie tylko dlatego, że byłam zmęczona, a na zewnątrz panował mrok, ale głównie ze względów bezpieczeństwa. Nie chciałam się niepotrzebnie narażać, a przecież i tak zostawaliśmy tu jeszcze na dwa dni, więc dobrze wiedziałam, że zdążę chociaż zerknąć na kilka atrakcji.

- Tak jak mówiłem, jutro o godzinie dziesiątej masz wizytę u fizjoterapeuty - powiedział Andrew, kiedy po kolacji jechaliśmy windą na piętro z naszymi pokojami. - Tutaj zapisałem ci adres - dodał, podając mi małą, kwadratową karteczkę.

- Jeszcze raz bardzo ci dziękuję, Andrew - mruknęłam, uśmiechając się w jego stronę.

- Nie ma sprawy. Gdybyś czegokolwiek potrzebowała, mów. I gdyby coś działo się z kolanem, to też się nie martw. W każdej chwili mogę załatwić ci wizytę u lekarza, nieważne czy w Holandii, Austrii, czy Portugalii.

To co powiedział, wzruszyło mnie. Wiedziałam, że mogę na niego liczyć, ale mimo wszystko, usłyszenie tych słów, sprawiło, że poczułam się ważna. Z powodu wszystkich tych emocji, przytuliłam go.

- Dziękuję. Naprawdę cieszę się, że Shawn trafił na takiego człowieka jak ty. Dbasz o niego i sprawiasz, że jest szczęśliwy. Nigdy nie dam rady ci się za to odwdzięczyć - mruknęłam, mrugając szybciej, by pozbyć się łez wzruszenia. Andrew był jednym z najlepszych ludzi, jakich poznałam i bardzo cieszyłam się, że to właśnie on był menedżerem Mendesa.

Gertler naprawdę dbał o mojego chłopaka.

♪★♪

Rano, gdy tylko otworzyłam oczy, uderzyła we mnie jasność, która panowała w całym pokoju. Przez duże okna wpadały promienie słońca, sprawiając, że nie trzeba było używać dodatkowego oświetlenia, by zobaczyć pomieszczenie.

Podniosłam się do siadu, zerkając na drugą stronę łóżka, na której dalej spał Shawn. Miał lekko rozchylone usta oraz, jak zawsze z rana, roztrzepane we wszystkie strony włosy.

Delikatnie pochyliłam się nad nim i złożyłam pocałunek na jego policzku. Musieliśmy już wstawać, była prawie siódma rano, a czekał nas bardzo pracowity i pełen emocji dzień.

- Kochanie, wstawaj - mruknęłam, kładąc rękę w jego bujnych lokach, którymi uwielbiałam się bawić.

- Jeszcze chwilę - wymamrotał Mendes, wtulając się w poduszkę. Oczywiście, że był zmęczony. Tak długie loty samolotem zawsze pozbawiały człowieka wszelkich sił.

- Shawn, wstawaj. Musimy iść na śniadanie, a później masz próbę - powiedziałam, podnosząc się z łóżka. Sama również wolałabym w nim zostać i  leniuchować cały dzień, ale i on, i ja musieliśmy przestrzegać planu dnia. Podczas trasy organizacja czasu była bardzo ważna.

Nie chcąc tracić ani sekundy więcej, wyciągnęłam ubrania z walizki i skierowałam się do łazienki. Po szybkim prysznicu, założyłam na siebie dżinsową spódniczkę i biały sweterek.

Kolano po podróży bolało mnie jeszcze bardziej niż wcześniej, ale niczego innego się nie spodziewałam. W końcu tak długie loty samolotem chyba nikomu nie sprawiały radości.

Bałam się. Cholernie się bałam, że moje kolano będzie w tak złym stanie, że tylko operacja będzie mogła pomóc.

♪★♪

The Tour: Everything means nothing • Shawn MendesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz