24. Właściwe tory.

176 8 18
                                    

Keelin

Kilka dni później wróciłam do domu, który wcale go nie przypomniał. Niby wszystko było na swoim miejscu, przebywałam wśród tych samych rzeczy, miałam ten sam widok z okna, ale czułam się zupełnie inaczej.

Między mną, a Shawnem panowała niezręczna atmosfera. Nie kłóciliśmy się, nie mieliśmy jak, ponieważ odkąd wróciłam, wymieniliśmy między sobą zaledwie kilka zdań.

Mendes po prostu robił to, co ostatnimi czasy wychodziło mu najlepiej - trzymał mnie na dystans. I chociaż miałam wrażenie, że wcale nie chce tego robić, że to działo się jakby samoistnie, nie reagowałam.

Było mi ciężko. Nie tylko psychicznie, ale i fizycznie. Kolano pomimo leków i maści, jakie stosowałam, nie przestawało mnie boleć. Cierpiałam zarówno na zewnątrz, jak i wewnątrz, przez co Dylilah, Madelyn, a w szczególności Aaliyah, która przyjechała do nas na weekend, traktowały mnie jak porcelanową lalkę.

- Hayley, naprawdę nic mi nie jest - zapewniłam po raz kolejny w ciągu ostatnich piętnastu minut.

Odkąd moja kuzynka dowiedziała się o tym nieszczęsnym wypadku, przez który trafiłam do szpitala, dzwoniła do mnie każdego dnia. Rozmawiała ze mną, pytała o moje samopoczucie. I chociaż podobne kwestie słyszałam przynajmniej z piętnaście razy w ciągu dnia, ona faktycznie sprawiała, że czułam się lepiej.

Nie wiem, czym to było spowodowane. Może tym, że Hayley jako jedyna nie traktowała mnie inaczej i nie rozczulała się nade mną? A może tym, że traktowałam ją jak starszą siostrę, która zawsze da mi dobrą radę, nawet jeśli znajdę się w takiej sytuacji, w jakiej byłam obecnie?

- Takie kity możesz wciskać wszystkim, ale nie mi, Keelin. Słyszę i widzę, że coś się dzieje. Mów, o co chodzi - oznajmiła stanowczo, posyłając mi znaczące spojrzenie, które jasno mówiło, że nie pozbędę się jej tak łatwo.

- Brakuje mi po prostu tych dawnych czasów, kiedy ja i Shawn nie kłóciliśmy się o każdą głupotę ani nie trzymaliśmy się na dystans. Robi się coraz trudniej, Hayley, a ja już nie mam siły, by walczyć o to, co jest między nami. Chciałabym zacząć powoli stabilizować swoje życie, przestać tkwić w tym szaleństwie.

- Nie da się wrócić do tego, co było, Keelin. Tamte lata wydają ci się takie kolorowe, tylko i wyłącznie ze względu na to, że twoje dzisiejsze problemy są świeższe i teraz sprawiają ci ból. Nigdy nie było i nie będzie idealnego czasu, Kells. Ty i Shawn musicie po prostu szczerze porozmawiać. Powiedz mu o tym, co cię dręczy, podzielcie się ze sobą problemami, jakie dźwigacie na barkach.

- On ze mną prawie w ogóle nie rozmawia, Hayley - mruknęłam płaczliwie. Dlaczego ostatnimi czasy łzy smutku nie znikały z moich oczu? Miałam już tego serdecznie dość, w końcu ileż można płakać? Czułam się jak bezbronne dziecko.

- W takim razie zapytaj Briana, o co chodzi. Przecież mówią sobie o wszystkim.

- Pytałam, ale on też nic nie wie. A nawet gdyby było inaczej, to sądzisz, że by go wydał? W życiu!

- To może pani Karen będzie coś wiedzieć? Albo pan Manuel? - odezwała się brązowowłosa.  - Jeśli chcesz, to mogę nawet zadzwonić do Shawna i dyskretnie wypytać o to, co się dzieje...

- Nie, Hayley. Nie rób tego. Sądzę, że nie bez powodu zatrzymał wszystko dla siebie - westchnęłam ciężko, opierając głowę o rękę. Było mi niedobrze od tych wszystkich leków, które wzięłam, a stan emocjonalny wcale nie poprawiał mojego samopoczucia.

Miałam ochotę zaszyć się w jakimś ciemnym pokoju i nigdy z niego nie wychodzić.

- To nie wiem, jak ci pomóc. Chciałabym cię teraz chociaż przytulić.

- I tak dziękuję, Hayley. Bardzo mi pomogłaś - zapewniłam, starając się uśmiechnąć. - Sądzisz, że powinnam zaryzykować i pójść na całość, by wszystko wróciło na swoje miejsce?

- Keelin... - westchnęła kobieta, po czym zrobiła motorek wargami. - Tonący brzytwy się chwyta, ale zastanów się, czy słusznie. Może się nie utopi, ale na pewno skaleczy.

♪★♪

Leżałam w łóżku w sypialni, oglądając kolejny głupi program telewizyjny i czekając na powrót Shawna. Maść, którą nasmarowałam kolano, przyjemnie je rozgrzewała, sprawiając, że chociaż przez chwilę mogłam odpocząć od bólu. Przynajmniej fizycznego.

Nagle mój telefon wydał z siebie dźwięk sygnalizujący przychodzącą wiadomość.

Lilah ⛸️:
Sprawdź Instagrama Shawna.

Bez większego zastanowienia kliknęłam w ikonkę aplikacji, spodziewając się jakiegoś zdjęcia z chłopakami albo ze studia.

Zamiast tego, moim oczom ukazał się pisanymi białymi literami tekst na czarnym tle. Od razu zabrałam się za czytanie.

„Sprawianie cierpienia osobom, które kocham z całego serca, nigdy nie będzie czymś, czemu będę się przyglądał z boku. Wszystkie raniące słowa oraz zachwiania, które część z was, moich fanów, których traktuję jak rodzinę, robi w stosunku do moich bliskich, nieważne czy ze mną spokrewnionych, czy też nie, uderza nie tylko w nich, ale i we mnie. Nie rozumiem, jak można poniżać kogoś tylko i wyłącznie ze względu na to, kogo kocha. Proszę, przestańmy w końcu szerzyć tą nienawiść,
Shawn”.

Komentarze:

@AllieMerett
Jejku, dlaczego ludzie robią sobie takie rzeczy? Przecież miłość powinna być wolna od nienawiści! Trzymaj się, Shawn i uściskaj ode mnie Keelin.

@AlanRamey
Dlaczego ludzie po prostu nie pozwolą innym kochać, kogo chcą, tylko zawsze szukają powodu, by ich zranić? Kochajmy, kogo chcemy. Bez względu na płeć, kolor skóry, pochodzenie czy opinię ludzi. #loveislove #lovetheworld

Widząc całą masę pozytywnych komentarzy, zrobiło mi się ciepło na sercu. Oczywiście, nie liczyłam na to, że złośliwe komentarze czy groźby przestaną się pojawiać w internecie, ale chociaż przez chwilę mogłam od tego odpocząć.

Dzięki Allie i Alanowi sprawa stała się jeszcze głośniejsza, moje konto na Instagramie zyskało kilkanaście tysięcy nowych obserwujących, a oprócz tego otrzymałam całą masę pozytywnych komentarzy i wiadomości.

Uśmiechnęłam się delikatnie i poserduszkowałam posta Mendesa oraz komentarze jego przyjaciół z branży.

Słysząc dźwięk przekręcanego w zamku klucza, a chwilę później kroków, podniosłam się do pozycji siedzącej.

Shawn właśnie wrócił do mieszkania. W prawdzie nie tylko on miał klucze, jednak Dylilah, Brian i nasi rodzice zawsze się zapowiadali, gdy planowali przyjechać.

- Keelin? - Po mieszkaniu rozniósł się męski, tak dobrze znany mi głos. Wstałam z łóżka, czując uczucie ciepła rozlegające się w moim kolanie. Syknęłam cicho z bólu.

- Już idę - powiedziałam, podnosząc głos tak, żeby był w stanie mnie usłyszeć. Ledwo wyszłam z sypialni, poczułam, jak obejmują mnie jego ramiona.

Wtuliłam się w jego klatkę, zauważając, że miał na sobie bluzę, którą nosiłam podczas naszej randki pod gołym niebem.

- Przepraszam, że ostatnio trzymałem się na dystans. Po prostu potrzebowałem zebrać myśli i...

- Rozumiem, nie musisz się tłumaczyć. Mi też jest ciężko - zapewniłam. Chciałam się teraz skupić na tym, że jest obok mnie i cieszyć jego obecnością tak, jakby miał zaraz zniknąć.

- Zasługujesz na kogoś lepszego.

- Nie mów tak. Kocham ciebie i z nikim innym nie będę szczęśliwsza, rozumiesz? - powiedziałam, patrząc mu prosto w oczy. - To zawsze byłeś i będziesz ty - dodałam, wtulając się jeszcze bardziej w jego klatkę piersiową. Dźwięk bicia jego serca sprawił, że od razu stałam się spokojniejsza.

- Przetrwamy to, Keelin, obiecuję.

Czy nareszcie wszystko wracało na odpowiednie tory?

♪★♪

Ostatni tydzień.

24.07.2021r.

The Tour: Everything means nothing • Shawn MendesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz