26. Rodzinny obiad.

168 7 12
                                    

Keelin

Jedną z wielu tradycji, jaką dzieliliśmy z Mendesami, było to, że w ostatnią niedzielę przed wyjazdem Shawna w trasę i pierwszą po powrocie spotykaliśmy się na wspólny obiad.

Dlatego też trzeciego marca razem z Mendesem zawitaliśmy w jego rodzinnym domu, gdzie od razu przywitała nas uśmiechnięta od ucha do ucha Karen.

- Wchodźcie do środka, dzieciaki. - Otworzyła szerzej drzwi. - Jak się czujesz, Keelin? - zapytała kobieta. Ona również odkąd wylądowałam w szpitalu, dzwoniła do mnie każdego dnia, by zapytać, jak się czuję i czy nie potrzebuję jakiejkolwiek pomocy.

- Już jest lepiej. Fizjoterapia oraz leki pomagają - zapewniłam, ściągając płaszcz z ramion.

- Całe szczęście.

- Cinderello, podnieś nogę, pomogę ci ściągnąć buty - odezwał się Shwan, gdy usiadłam na pufie w korytarzu i kucnął przede mną.

- Książę założył Kopciuszkowi pantofelek, nie ściągnął - mruknęłam przekornie, unosząc nogę. Samodzielne zdjęcie z nóg kozaków z pewnością zajęłoby mi dużo więcej czasu niż z pomocą, ale sprawiało, że czułam się jak dziecko, które potrzebowało we wszystkim pomocy.

- Mam go z powrotem założyć? - zapytał, podnosząc głowę i uśmiechając się w moją stronę. Od momentu wpisu na Instagramie nasza relacja wróciła na odpowiednie tory i było po prostu cudownie.

- Podziękuję - mruknęłam, wstając z pufy. Kiedy Shawn był już gotowy, razem weszliśmy do salonu, gdzie się rozdzieliliśmy; ja poszłam w stronę kuchni, a on schodów prowadzących na górę.

- Nie może się doczekać trasy, prawda? - odezwała się Karen, kładąc na stole miskę z sałatką.

- Robi to, co kocha, więc to oczywiste - odpowiedziałam, uśmiechając się pod nosem. Cieszyłam się szczęściem Shawna.

- Bardziej chodziło mi o to, że nie może się doczekać trasy z tobą - oznajmiła kobieta, podkreślając dwa ostatnie słowa ze swojej wypowiedzi. - Cały czas będzie miał przy sobie cząstkę domu, ciebie.

Moje kąciki ust uniosły się jeszcze wyżej, gdy dotarły do mnie jej słowa. To, co dawałam Shawnowi, sama otrzymywałam z nawiązką. W końcu nie będę za nim tęsknić i zamartwiać się czy na pewno wszystko u niego w porządku.

- Ta miłość, która was łączy jest naprawdę niezwykła, Keelin - dodała Karen, a ja nie mogłam się z nią nie zgodzić.

Miałam dwadzieścia, prawie dwadzieścia jeden lat i od niemalże sześciu spotykałam się z najwspanialszym człowiekiem, jakiego poznałam w całym swoim życiu. Niby byłam młoda, niedoświadczona i co za tym idzie - zdaniem wielu osób - nieodpowiedzialna, a jednak zbudowałam tak silną relację i cały czas walczyłam o miłość.

Shawn był tym jedynym. Tego byłam pewna. Wiedziałam, że nikogo nie zdołam pokochać tak, jak jego. On od zawsze był, jest i będzie miłością mojego życia. Nie miałam, co się oszukiwać, że było inaczej.

- Keelin! - Przytuliła mnie uśmiechnięta od ucha do ucha, trochę niższa ode mnie szatynka.

- Cześć, Liyah. - Również objęłam dziewczynę. Ostatnimi czasy widywałyśmy się częściej niż zwykle, ponieważ starałam się nacieszyć rodziną i przyjaciółmi przed wyjazdem. W prawdzy to miały być tylko dwa miesiące, ale i tak wiedziałam, że będę tęsknić.

- Gdzie tata? - zapytała Karen.

- Rozmawia z Shawnem na górze - odpowiedziała szatynka, odsuwając się ode mnie. Wyglądała naprawdę ślicznie, chociaż miała na sobie zwykłe ciuchy, które nosiła na co dzień. 

The Tour: Everything means nothing • Shawn MendesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz