Po dłuższym czasie dojechaliśmy do jakiegoś miasteczka. Na ulicach biegały wesołe dzieci, a dorośli z anielskim spokojem spacerowali i śmiali się, jakby nie świadomi świata poza murami.
-Pójdziesz z nami i nic nie kombinuj, bo zastrzelimy ciebie i twojego chłopaka.- Stwierdził nieznajomy chwytając mnie za ramię i następnie prowadząc prosto do środka budynku. Weszliśmy po schodach na samą górę. Otworzył nam wysoki, uśmiechnięty mężczyzna w średnim wieku. Przez głowę przeszła mi myśl, że gdzieś widziałam tego faceta.
-Zapraszam.- Otworzył mi szerzej drzwi. Niepewnie weszłam do środka i stanęłam jak słup soli. Skąd ja go kojarzę?
-Proszę usiądź.- Powiedział odsuwając mi krzesło przy stole. Bez słowa usiadłam na przeciw mężczyzny.
-Oficjalnie witam w Woodbury. Jestem tu Gubernatorem, ludzie mnie tak nazywają. A ty skąd jesteś?- Spytał spoglądając mi w oczy. W tym momencie przypomniało mi się. Dawno temu, kiedy wracałam z tatą z Teksasu zauważyliśmy na poboczu zepsuty samochód. Był to Philip, tata zatrzymał się i pomógł mu naprawić auto. Kilka lat później Philip, z racji że był urzędnikiem pomógł mojemu ojcu zarejestrować działalność gospodarczą, bo bank się do nas przyczepił.
-Philip Blake, pamięta mnie Pan?- Spytałam. Mężczyzna zmarszczył brwi.
-Córka Edwarda? Lilly...-
-Tak.- Czułam, że się dogadamy. Muszę jak najszybciej odnaleźć Daryla i go wypuścić.
-Ile to już lat? Nadal jestem wdzięczny twojemu ojcu.- Odparł z uśmiechem.
-Tata nie żyje...- Spuściłam głowę.
-Szkoda, był dobrym człowiekiem. Chcesz się czegoś napić?- Spytał wstając i podchodząc do barku.
-Nie dziękuje, ale chce się spotkać z moim przyjacielem.- Stwierdziłam odważnie. Mężczyzna spojrzał na mnie i się uśmiechnął.
-Myślę, że na tą chwilę jest to niemożliwe.- Powiedział nalewając do szklanki whiskey i następnie wszystko wypijając.
-Dlaczego?-
-Najpierw odpowiesz mi na trochę pytań. Jak wam udało się przeżyć, przez tak długi okres czasu?- Spytał przyglądając mi się.
-Podróżowaliśmy...-
-Nie sądzę, że udałoby wam się przeżyć na motorze, dodatkowo tylko z kuszą i małym nożykiem. Poza tym, po tak długim czasie powinniście być na drugim końcu Ameryki.- Stwierdził. Brawo Sherlocku.
-Słuchaj gościu. Miałam wypadek. Później straciłam pamięć. Byłam przetrzymywana przez psychopatę, który chciał mnie uczynić swoją 3 żoną. Dzięki Bogu udało mi się uciec. Prawie miesiąc zajęło mi, aby tu wrócić. Codziennie marzyłam, żeby spotkać swoją rodzinne, jaka mi została. A gdy wszystko się udało musisz to zepsuć.-
-Spokojnie, możemy się dogadać. Gdzie mieszkacie?- Spytał, jak gdyby nigdy nic.
-Na osiedlu opuszczonych domów...-
-Ciągle kłamiesz! Andrea wszystko mi powiedziała. Wymieniła mi miejsce i wszystkie wasze imiona, po kolei.- Krzyknął uderzając pięścią o stół. Przestraszyłam się mężczyzny, wcześniej taki nie był.
-Gdzie ona teraz jest? Przecież nie wróciła do więzienia...- Spytałam cienkim głosem. Na twarzy Philipa zagościł tylko cwany uśmiech.
-Zabiłeś ją...- Wyszeptałam, z cisnącymi się do oczu łzami.
-Jeszcze nie, ale prędzej czy później sama to zrobi. Jest wyjątkowo wkurzająca. Narazie siedzi w piwnicy z twoim chłopakiem.- Odparł przechodząc wokół stołu i stanął za mną. Bałam się obrócić.
-Dlaczego chcesz nas zabić?-
-Ciebie mogę oszczędzić, droga Lilly.- Stwierdził, delikatnie odsuwając mi włosy z ramienia. Aż przeszły mnie ciarki. Niespodziewanie chwycił mnie mocno za włosy i pociągnął do tyłu. Z oczu zaczęły lecieć mi łzy. Nie mogłam nic zrobić, byłam sparaliżowana strachem.
-Spójrz na mnie...- Na jego słowa zacisnęła oczy.
-Spójrz!- Krzyknął przeraźliwe. Spojrzałam na niego w górę.
-Masz dwie opcje...- Gdzieś to już słyszałam. Mimowolnie zaczęłam się śmiać.
-...z czego się śmiejesz?- Spytał marszcząc brwi.
-Po prostu, słyszę to już drugi raz. Nie mów, że jeszcze zapytasz się mnie, czy wolę zostać twoja żona, czy zostać zabita...- Nagle, uderzył mnie lewą stroną głowy o stół, przerywając moją wypowiedź. Zakręciło mi się w głowie. Następnie znów odchylił moją głowę, ciągnąc za włosy.
-Zamknij się! Nie pozwoliłem ci się odzywać! Pierwsza opcja to, przyłączysz się do Woodbury i będziesz całkowicie zależna ode mnie, a druga to zabije cię najzwyczajniej jak zwierzę.- Odparł spychając mnie z krzesła na ziemię. Upadłam na kolana, podpierając się. Kątem oka widziałam jak z łuku brwiowego cieknie mi strużka krwi. O dziwo nie czułam smutku, ani większej złości. Uśmiechnęłam się pod nosem i spojrzałam na niego.
-Wybieram drugą opcje.- Orzekłam i splunęłam krwią, pod nogi Philipa. Gubernator zmarszczył brwi i ukucnął przy mnie. Następnie złapał mnie za szyję i zaczął się podnosić. Musiałam wstać za mężczyzną, po mimo, że kręciło mi się w głowie. Ledwo mogłam oddychać.
-Wezmę to za głupi przejaw, chwilowej odwagi i daruję ci.- Odparł zaciskając jeszcze mocniej dłoń. Rozpaczliwie próbowałam wziąć oddech. W ostatnim momencie Gubernator mnie puścił. Padłam oddychając łapczywie. W tym momencie zrozumiałam jak cenny jest każdy oddech.
-Muszę iść coś sprawdzić, więc...- Powiedział i chwycił mnie z tyłu za ubrania.
-...grzecznie na mnie poczekasz.- Dokończył ciągnąc mnie po ziemi do swojego gabinetu. Gdzie następnie przywiązał mnie do jakiś metalowych drzwiczek. Później wyszedł i zamknął drzwi. Nastała cisza, do czasu. W środku, za drzwiczkami usłyszałam znajome odgłosy, tam jest zamknięty sztywny. Zajrzałam przez metalowe kraty do środka. W półmroku ujrzałam zmienioną dziewczynkę. Była przykuta łańcuchami. Po co mu to dziecko? Wole nie wiedzieć co on z nią robi. Nie byłabym sobą, gdybym nie spróbowała uciec. Na moje szczęście Gubernator spieszył się i niedbale zawiązał supeł. Zaczęłam kręcić dłońmi i wyrywać się. Po dłuższym czasie sznur poluźnił się i wyjęłam ręce. Na biurku zauważyłam nożyczki, które wzięłam. Po cichu zeszłam na dół i udałam się na tyły budynków. Wejścia do piwnic, pilnowali dwaj młodzi chłopacy. Oj, ja już mam na nich pomysł. Obitą część twarzy zakryłam włosami i podeszłam do nich zgranym krokiem.
-Co ty tu robisz...- Spytał nieprzyjemnie, jeden z nich.
-Miałam wam powiedzieć, że Gubernator was szuka, ponieważ jest jakaś pilna robota.- Odparłam z uśmiechem.
-Tom, mamy okazje się wykazać.- Szepnął jeden do drugiego.
-No nie wiem...-
-Chodź.- Drugi chłopak pociągnął tego pierwszego i zniknęli za zakrętem. Weszłam do środka. Za drzwiami po prawej stronie dało się usłyszeć rozmowę Gubernatora, Merlea i innych mężczyzn. Z kolei po lewej stronie były klatki. Weszłam głębiej i w jednej z nich zauważyłam Daryla. Siedział zgarbiony na podłodze.
-Daryl...- Szepnęłam. Dixon spojrzał na mnie z niedowierzaniem i podniósł się gwałtownie, następnie podszedł do krat.
-Kto ci to zrobił?- Spytał odsuwając mi włosy.
-Gubernator.- Odparłam grzebiąc nożyczkami w kłódce.
-Uciekaj i powiedz wszystko Rickowi. Ja sobie poradzę...- W pewnym momencie ktoś wyszedł za drzwi. Czułam jak serce podskakuje mi do gardła, a brzuch zaciska się. Był to Merle. Spojrzeliśmy się po sobie. Mężczyzna uśmiechnął się cwaniacko.CDN
Sorry za błędy towarzysze 💪🏻
CZYTASZ
I would die for you - Daryl Dixon/TWD
FanfictionOjciec Lilly, zaprzyjaźnia się z Darylem Dixonem, który mieszka w sąsiedztwie. Obie rodziny nie są zamożne. Ojciec dziewczyny daje Darylowi robotę przy naprawie motorów gdzie chłopak może zarobić. W zamian Daryl poluje i przywozi rodzinie zwierzynę...