• 5 miesiące później •Dni, tygodnie i miesiące mijały. Po Nowym Roku i białej zimie, przyszła wiosna. Słońce mocno grzało, ale jeszcze wiał chłodny wiatr. Przez te miesiące trochę się zmieniło. Rick przejął dowodzenie w Alexandrii. Okazało się, że Maggie jest w ciąży. Rozita zaczęła uczyć chętnych walki w ręcz. A Daryl powoli zapomina o Jimie i coraz częściej się uśmiecha.
-Szybciej!- Krzyknął Daryl w biegu, chwytając mnie za łokieć i pchając do przodu. Byliśmy w dużym mieście i goniło nas stado sztywnych. Taka mała wycieczka.
-Nie daję rady!- Odparłam z ogniem w płucach. Nagle Daryl wypchnął mnie do jakiegoś garażu i szybko zamknął bramę. Podniosłam się i otrzepałam. Następnie weszłam głębiej. Opony, narzędzia i plakaty gołych pań. To warsztat samochodowy.
-Daryl, jesteśmy w raju.- Zaśmiałam się.
-Chyba w piekle.- Odparł. Nagle, pod ścianą zauważyłam coś przykrytego czarnym, zakurzonym materiałem.
-Chodzi mi o to miejsce...- Stwierdziłam i podeszłam do tajemniczego przedmiotu. Następnie powoli odkryłam materiał. Spod czarnej pościeli, wyłonił się motocykl. Nie miał opon i wymagał dopracowania. Usłyszałam kroki Daryla za sobą. Obróciłam się i spojrzałam na niego z uśmiechem. W jego oczach zauważyłam mały błysk.
-Będziesz musiał go dokończyć.- Stwierdziłam.
-Możemy zrobić to teraz, mamy czas.- Powiedział klękając obok motoru. Na jego słowa, przyprowadziłam wózek z narzędziami. Daryl zaczął grzebać w maszynie, a ja usiadłam obok przyglądając się. Po dłuższym czasie znudziło mi się wpatrywanie w Dixona i zaczęłam grzebać po warsztacie. W śmieciach znalazłam stary fotel, od samochodu. Przytargałam go na środek i usiadłam wygodnie.
-To mogłaby być fajna miejscówka. Opuszczony warsztat samochodowy.- Stwierdziłam rozglądając się.
-Chyba jakbyśmy byli nastolatkami.- Zaśmiał się mężczyzna.
-Teraz też. A co gdy Alexandria upadnie? Wszystkie miejsca w których znajdujemy schronienie kończą się, śmiercią tragicznom. Najpier farma Hershela, później więzienie...- Zaśmiałam się smutno, wspominając czasy, kiedy byliśmy na farmie Hershela.
-Lepiej przyprowadź dwie opony.- Orzekł.
-W końcu.- Westchnęłam i podeszłam do opon. Wzięłam dwie i przykulałam do Daryla. Następnie podniosłam jedną i podłożyłam, w miejsce, gdzie Daryl ją przykręcił. Później drugą, z tyłu. Na końcu wzięłam kanister z benzyną i podałam mężczyźnie, który wlał całość do baku.
-Nie ma więcej?- Spytał.
-Nie...- Westchnęłam biorąc szmatkę i podałam ją mężczyźnie.
-Więc musi wystarczyć.- Odparł wycierając ręce od smaru.
-Może poczekamy do jutra.- Zaproponowałam. Na zewnątrz robiło się już ciemno, a w warsztacie panował półmrok. Niestety nie mogliśmy zapalić światła, bo sztywni by zauważyli. Na moje słowa mężczyzna podszedł do okna i lekko odchylił grubą zasłonę.
-Jest dużo sztywnych, ale do rana nie powinno ich być. Masz racje, poczekamy do jutra.- Stwierdził. Gdy Daryl całkowicie zasłonił okno, zrobiło się jak w grobowcu.
-Gdzie jesteś?- Szepnęłam uważnie słuchając jego kroków. Słyszałam tylko jak się skrada. Zaczęłam się cofać. Niespodziewanie chwycił mnie i podniósł. W tym samym momencie pisnęłam, trochę przestraszona. Nad uchem słyszałam jak Dixon się śmieje.
-To nie jest śmieszne. Nie widziałam cię.- Odparłam.
-Właśnie, że jest. Beze mnie wszystkiego się boisz. Jak nie ma mnie przy tobie, nagle tracisz jaja.- Zaśmiał się puszczając mnie. Z kolei ja chwyciłam się jego koszuli, żeby nigdzie nie odchodził.
-Nie prawda...- Szepnęłam. Niespodziewanie ktoś otworzył bramę. Wbiegł do środka i ją zamknął. Wszystko to trwało ułamki sekund. Sięgnęliśmy po noże. Gdy chłopak nas zobaczył upuścił latarkę i szybko wyjął pistolet. W tym momencie Daryl stanął przede mną, zasłaniając mnie. Następnie wycelował w nas. Był przerażony i miał łzy w oczach, niestety wybrał złą bramę.
-Mam pistolet, nie podchodzicie bliżej.- Orzekł łamiącym się głosem.
-Widzę ćwoku.- Stwierdził Daryl chowając nóż. Co on robi? Następnie Dixon podszedł do chłopaka i wytrącił mu pistolet z ręki. Szybko schyliłam się po broń i podniosłam. Mężczyzna chwycił chłopaka za gardło i uderzył kilka razy, z całej siły głową o ścianę. Czasami boję się, że kiedyś ze mną też tak zrobi. Później puścił go. Chłopak upadł nieprzytomny.
-Mam sam wszystko robić, czy mi pomożesz?- Spytał zachrypniętym głosem. Podeszłam do niego i zaczęłam przeszukiwać plecak. Paczka papierosów, jakieś cukierki, mały nożyk, dwie butelki wody i reszta konserwy.
-To moje.- Daryl wyrwał mi z ręki znalezioną paczkę papierosów. Wyjął jednego papierosa, wsadził do ust i zapalił.
-Już myślałam, że się odzwyczaiłeś.-Stwierdziłam sięgając po jednego, lecz Daryl podniósł wysoko rękę, nie dając mi wyciągnąć papierosa.
-Ej.- Odparłam.
-Ty nie możesz palić.- Stwierdził.
-Czemu?- Zmarszczyłam brwi.
-Raz ci dałem i zrzygałaś się mi na buty.- Powiedział chowając paczkę do kieszeni.
-Pamiętam to, ale to było dawano. Teraz się nie zrzygam.- Zaśmiałam się.
-To możesz.- Stwierdził rzucając mi paczkę cukierków. Nie protestując więcej otworzyłam cukierki i wzięłam jednego. Chłopak zaczął się budzić. W tym momencie Daryl wyjął nóż i podszedł do blondyna.
-Daryl, nie musisz tego robić.- Powiedziałam podchodząc do mężczyzny.
-Nie wiesz, co zrobi jak go puścimy. Nie na takich gnojów się natykałem.- Orzekł. W oczach zebrały mi się łzy. Zakrywałam usta dłońmi.
-Nie, proszę... Nie!- Krzyknął ostatni raz, a Dixon wbił mu nóż w głowę. Obróciłam się tyłem, do tego widoku. Zabijałam wiele razy, ludzi, zwierzęta i sztywnych, lecz widok ulatującej się duszy z człowieka nigdy nie jest przyjemny. Mężczyzna chwycił nieboszczyka za rękę i wciągnął do osobnego pomieszczenia, następnie zamknął drzwi.
-Nie musiałeś tego robić. On nas nie znał.- Stwierdziłam zakładając swój plecak. Następnie drabiną weszłam na dach warsztatu. I tak bym nie zasnęła wiedząc, że za ścianą leży ciało tego chłopaka. Mógł być kilka lat młodszy ode mnie. Moją twarz od razu rozświetlił blady blask księżyca.
-Lilly?! Gdzie idziesz?- Spytał z dołu mężczyzna. Bez słowa usiadłam na dachu, opierając się o komin. Noc była bardzo ciepła i powiewał lekki wietrzyk. Wyjęłam MP3 ze słuchawkami, włożyłam słuchawki do uszu i puściłam muzykę. Niecały miesiąc temu, jak byliśmy w centrum handlowym, znalazłam to urządzenie. Przymknęłam zmęczone oczy. Po chwili poczułam jak Daryl siada obok, blisko mnie. Wyjęłam jedną słuchawkę i podałam mu.
-Musiałem to zrobić...- Szepnął.
-Wiem, ale mam dość tej brutalności... Czasami boje się, że jak się tobie sprzeciwie to zrobisz mi to samo.- Wydusiłam z siebie prawdę. Daryl chwycił mnie za rękę, gładząc kciukiem.
-Jak mogłaś nawet tak pomyśleć. Nigdy bym tobie nie zrobił krzywdy.- Szepnął. Nie odpowiadając nic, oparłam się o jego ramię.
-Chris! Gdzie jesteś?!- Krzyknął ktoś w oddali. Spojrzeliśmy po sobie z Darylem.
-Ktoś szuka tego chłopaka.- Szepnęłam.
-Chris!- Ponownie ktoś krzyknął. Głos się nasilał, co oznaczało, że nieznajomy znajduje się blisko.
-Gdzie jest mój syn?- Usłyszałam płaczliwy głos kobiety. Podeszłam na skraj dachu i wyjrzałam w dół. Na ulicy stała kobieta wraz z mężczyzną. Wokół nich zaczęło zbierać się coraz więcej sztywnych.
-Pomocy! Chris!- Krzyknęła matka chłopaka, którego Dixon wcześniej zabił.
-Możemy im jeszcze pomóc.- Szepnęłam. Niespodziewanie Daryl chwycił mnie mocno zatykając usta i przygniótł do ziemi. Po chwili słyszałam tylko przerażajace krzyki i chmarę sztywnych.
-To dla twojego dobra. Gdybyśmy tam zeszli, sztywni rozszarpali by nas wraz z nimi.- Szepnął.CDN
Przepraszam za jakiekolwiek błędy 🤗
CZYTASZ
I would die for you - Daryl Dixon/TWD
FanficOjciec Lilly, zaprzyjaźnia się z Darylem Dixonem, który mieszka w sąsiedztwie. Obie rodziny nie są zamożne. Ojciec dziewczyny daje Darylowi robotę przy naprawie motorów gdzie chłopak może zarobić. W zamian Daryl poluje i przywozi rodzinie zwierzynę...