8. Dojrzałość.

584 38 0
                                    

-Nie płacz, już wracamy.- Stwierdził ruszając, lecz ja nie ruszałam się z miejsca.
-Lepiej będzie jak odejdę. Wszystko psuje i nic mi nie wychodzi, robię wam tylko kłopot. Jestem dla was ciężarem. Myślisz, że nie wiem tego, że traktujecie mnie jak dziecko. Wszyscy się mną opiekują i obserwują, lecz Daryl najbardziej przez to cierpi. Zamartwia się o mnie, cały czas...- Wybuchłam płaczem.
-Nie jesteś dla nas ciężarem. Wszyscy cię polubiliśmy. Po prostu martwimy się o ciebie. Jesteś jeszcze młoda, ale dojrzała jak na swój wiek.- Stwierdził Rick podchodząc.
-Straciłam ojca i nie potrafię się z tym pogodzić. Zanim tu trafiłam, co noc płakałam. Często miałam myśli, żeby to zakończyć. Od samobójstwa odwodził mnie tylko Jim. Zawsze, gdy na niego spojrzałam, później nie mogłam się zebrać w sobie, aby to zrobić. Teraz on ma opiekę, nie jestem mu potrzebna...- Stwierdziłam przykładając nóż do wewnętrznej części nadgarstka.
-Lilly odłóż to, proszę. Daryl nie wytrzyma bez ciebie.- Powiedział podchodząc powoli Rick.
-Właśnie, że będzie mu lżej...- Nagle Rick wytracił mi ostrze i mocno przytulił. Jego uścisk był kojący. Zdążyłam zrobić tylko podłużną płytką ranę, w poprzek ręki. Delikatnie objęłam mężczyznę.
-Proszę nie rób tego więcej. Pomogłaś uratować mojego syna, wiec jestem ci dłużny do końca życia. Codziennie pomagasz Darylowi, Carol, mi czy Dale'owi. Nie jesteś dla nas ciężarem, wręcz przeciwnie. Z kolei Daryl, zanim się pojawiłaś, był wulgarny, drętwy i zamknięty w sobie. Tak naprawdę dnia bez ciebie by nie przeżył.- Uśmiechnęłam się lekko. Dopiero Rick otworzył mi oczy na życie.
-Dziękuje, ale niech ta sytuacja zostanie po między nami.-
-Dobrze, ale powiem Dixonowi, aby miał cię na oku.- Odparł puszczając mnie. Po dłuższej chwili wróciliśmy. Podszedł do nas Daryl.

Pov. Daryl

Zauważyłem Lilly wychodzącą z Rickiem z lasu. Podeszłem do nich. Miałem już z lekka dość jej bezmyślnego zachowania.
-Od teraz nie opuszczasz terenu farmy, bez mojego pozwolenia. Kolejny raz możemy cię już nie znaleść, jak Sopnie.- Stwierdziłem twardo. Obawiałem się reakcji dziewczyny. Ostatnio zrobiła się buntownicza, jak ja. Lecz ona po prostu mnie przytuliła.
-Dobrze, już więcej nie zrobię takiej głupoty. Myślałam, że coś ci się stało i chciałam cię znaleźć.- Stwierdziła. Spojrzałem pytająco na Ricka, a on lekko się uśmiechnął. Później w końcu dotarliśmy na kolacje. Brakowało mi tylko piwa. Na końcu wszyscy razem posprzątaliśmy, po kolacji.

Pov. Lilly

-Jutro wstań rano. Przyjdę po ciebie i razem wyruszymy na polowanie, i szukać Sophie. Do jutra.- Stwierdził Dixon, gdy odprowadziłam go na ganek.
-Do jutra.- Pożegnałam się i Daryl poszedł w stronę w namiotu. Poszłam jeszcze odwiedzić Carla. Chłopiec spojrzał na mnie zmęczonym, lecz ucieszonym wzrokiem, że ktoś go odwiedził.
-Cześć Carl, mogę?-
-Tak. Chodź.- Odpowiedział z szerokim uśmiechem podnosząc się do siadu.
-Widzę, że się już lepiej czujesz.- Stwierdziłam i usiadłam na krześle obok chłopca.
-Tak, ale nudzi mi się, przez cały czas.-
-Mam coś dla ciebie. Znalazłam w kuchni jak gotowaliśmy.- Wyjęłam z kieszeni czekoladowego batonika i podałam chłopcu.
-Dziękuje.-
-Carl, powinieneś już spać, jest późno.- Nagle w drzwiach stanął Rick. Spojrzeliśmy się po sobie z chłopcem. Dobrze, że nie zauważył słodyczy, którą Carl schował pod kołdrę.
-Do jutra Carl.- Wstałam i wyminęłam Ricka.
-Pa.- Usłyszałam za sobą głos chłopca.
-Lilly.- Na korytarzu zatrzymał mnie Rick. Cholera, chyba zauważy, że dałam mu batonika.
-Dałam mu tego batonika, bo wiem, że dzieci lubią słodkie...- Rick zmarszczył brwi i spojrzał na mnie pytająco.
-Jakiego batonika? Chciałem się tylko spytać, czy wszystko dobrze?-
-Tak, dziękuje.- Nie, nic nie było w porządku, ale nie chciałam go martwić.
-Jeśli potrzebujesz porozmawiać, albo masz jakiś problem, wiesz gdzie mnie szukać. A następnym razem, jak będziesz mieć jakiegoś batonika na zbyciu to jestem chętny. Dawno nie jadłem nic słodkiego.- Stwierdził. Zaśmiałam się.
-Będę pamiętać.- Odparłam. Następnie się pożegnaliśmy i poszłam do swojego pokoju, gdzie czekał na mnie śpiący Jim. Dobrze, że mama Maggie zaopiekowała się nim dziś. Wykąpałam się i położyłam obok dziecka. Myślałam, że jestem wystarczająco dojrzała, żeby przygarnąć takie małe dziecko, ale myliłam się. Nie jestem w stanie się nim zajmować. To dla mnie za dużo. Ale teraz, kiedy już je przygarnęłam muszę go wychować. Po dłuższym czasie zasnęłam.

CDN

I would die for you  - Daryl Dixon/TWDOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz