19. Żebra.

444 34 0
                                    

Po zaparkowaniu samochodu położyłam się na kilka godzin spać. Po południu obudziła mnie Michonne. Przy śniadaniu opowiedziałam wszystko Rickowi i grupie. Następnie opatrzyłam sobie rany i wszyscy zebraliśmy się w stołówce.
-Zaatakujemy ich w nocy. Musimy odbić Maggie, Glenna, Daryla i Andree.- Orzekł Rick.
-Wiem jak tam dojechać. Pokaże wam drogę.- Stwierdziłam.
-W takim razie uszykujcie broń. Lilly, Michone chodźcie ze mną załadować petardy gazowe. Nie jest ich dużo, a mogą się przydać.- Stwierdził Rick kierując się do wyjścia z więzienia. Podążyłyśmy za mężczyzną. Następnie załadowaliśmy do samochodu dwa kartony petard, wcale nie były ciężkie. Gdy wróciliśmy, broń była uszykowana. Nie było jej dużo, a musimy jeszcze zostawić jej trochę Beth i Carlowi, aby mogli, w najgorszym wypadku, obronić siebie i małą Judith. Później opracowaliśmy plan i dopiero późnym wieczorem wyjechaliśmy.
-Rick, myślisz, że damy radę? Jest nas dosyć mało.- Stwierdziłam rozmyślając.
-Nie możemy ich zostawić. Musimy dać radę.- Odparł spoglądając na mnie zmęczonym wzrokiem. Grimes był bardzo zmęczony. Cały czas czuwał, aby wszyscy byli cali.
-Masz racę...- Westchnęłam.
-Muszę o coś spytać... Co jest po między tobą a Darylem?- Nagle spytał i zapadła grobowa cisza, a mnie zalał zimny pot. Zacisnęłam usta. Sama nie widziałam.
-No jesteśmy przyjaciółmi.- Powiedziałam jak zmieszane dziecko.
-Ale nie takimi jak my. Między wami jest coś więcej.- Orzekł Rick. Spuściłam wzrok. Skąd on wie?
-Aż tak to widać?- Spytałam z zakłopotanym uśmiechem.
-Tak.- Zaśmiał się Rick. Z tyłu słyszałam jak Michonne rechocze po cichu. Po dłuższym czasie dojechaliśmy pod bramę Woodbury. Samochody zostawiliśmy wcześniej, aby nas nie zauważyli i pod osłoną nocy podeszliśmy pod mury.
-Rick, wiem gdzie Gubernator więzi naszych. Mogę tam iść, jak zajmiecie ich czymś.- Stwierdziłam do szeryfa. Ten zmarszczył czoło, jak to miał w zwyczaju i spojrzał na mnie.
-Dasz radę sama?- Spytał podając mi pistolet.
-Tak szeryfie.- Uśmiechnęłam się szeroko. Na twarzy mężczyzny również zagościł uśmiech.
-Użyj go w ostateczności. Starajmy się załatwić to po cichu.- Powiedział szybko. W jego głosie dało się wyczuć stres.
-Nie denerwuj się. Damy radę.- Orzekłam klepiąc go po ramieniu i ruszając bliżej bramy.
-Lilly...- Usłyszałam za sobą. Obróciłam się i spojrzałam na Ricka.
-Będę cię osłaniał.- Powiedział. Skinęłam tylko głową w znak podziękowania. Ja i Michonne podeszłyśmy pod mur, a Rick zastrzelił strażników z pistoletu z tłumikiem, wiec nic nie było słychać. Następnie wspięłyśmy się po murze na drugą stronę. Michonne zaczęła zabijać kolejnych strażników, a ja otworzyłam bramę i wpuściłam resztę grupy.
-Intruzi!!!- Nagle doszedł nas krzyk i rozległy się strzały.
-Lilly, kiedy rzucę petardę biegnij!- W pewnym momencie krzyknął do mnie Rick. Zdezorientowana obróciłam się w jego stronę. Ten w tym samym momencie rzucił puszki, z których zaczął ulatniać się biały gaz.
-Biegnij!- Krzyknął przeraźliwie. Nie myśląc wiele, ruszyłam ile sił w nogach, w kierunku piwnicy, gdzie więziony jest Daryl. Biegłam z ogniem w płucach, aż wpadłam do ciemnego korytarza.
-Daryl?- Szepnęłam niepewnie. Słyszałam jak wali mi serce.
-Lilly, tutaj. Klucze są za drzwiami po lewej. Nie zapalaj światła bo cię zauważą.- Usłyszałam głos mężczyzny. Ze łzami w oczach otworzyłam białe drzwi. W półmroku, na tablicy zauważyłam klucz z numerem klatki w której znajduje się Dixon. Wzięłam go i czym prędzej zaczęłam otwierać celę. Ledwo otworzyłam klatkę, a Daryl rzucił się, mocno mnie przytulając. Objęłam go i poczułam przeszywający ból w okolicy żeber. Odsunęłam się od Daryla i chwyciłam się za bolące miejsce. W tym samym momencie na palcach poczułam ciepłą ciecz.
-Co się stało?- Spytał szeptem i spojrzał na ranę.
-Ty krwawisz.- Powiedział łamiącym się głosem. Nagle poczułam jak robi mi się słabo.
-Daryl, przepraszam...- Stwierdziłam i ostatkiem sił chwyciłam go za policzek. Zemdlałam.

Pov. Daryl

Nagle Lilly zemdlała. Chwyciłem ją i podniosłem na ręce.
-Lilly, proszę nie. Lilly, nie rób mi tego...- Musiałem  powstrzymać cisnące się do oczu łzy. Wyszedłem z dziewczyną na rękach z piwnicy, wcześniej rozglądając się. Ruszyłem wzdłuż budynku do bramy, gdzie zauważyłem zawzięcie strzelającego Ricka i Carol. Niespodziewanie ktoś mnie wciągnął do korytarza. W świetle księżyca i wystrzałów zauważyłem twarz Merlea.
-Zostaw ją. Gubernator ją wyleczy...- Stwierdził następnie przygniótł mnie do ściany, a obok przebiegli ludzie Gubernatora. Następnie mnie puścił. Zacząłem przecząco kręcić głowa.
-Nie zostawię jej za nic.- Orzekłem. Merle uśmiechnął się smutno.
-Nigdy cię nie zrozumiem, ale pamiętaj bracie, że ja też ciebie kocham. Odwrócę ich uwagę, a ty w tym czasie uciekaj i zabierz ze sobą tą bandę przedszkolaków.- Stwierdził chwytając dwa wielkie karabiny. 
-Dziękuje...- Szepnąłem. Merle wyszedł pierwszy i zaczął strzelać krzycząc i śmiejąc się głośno. W tym czasie ja ruszyłem galopem w stronę otwartej bramy.
-Tak łatwo mi nie uciekniecie!- Usłyszałem krzyk Gubernatora, wystrzały i martwą ciszę, która po tym wszystkim nastąpiła. Obróciłem się i spojrzałem w jego kierunku. Nie wierzyłem w to co widzę. Pod jego stopami leżał martwy Merle. W tym momencie poczułem jakbym stracił wszystko. Poczułem jak resztki nadzieji wypalają się, jak ostatni papieros.  Rozdarty w pół upadłem na kolana, przyciskając Lilly do piersi, a z oczu zaczęły lecieć mi łzy. Chciałem zabić tego gnojka, ale nie mogłem zostawić jej samej. Nie wiedząc co robić, miałem ochotę płakać.
-Daryl! Musimy wracać!- Nagle Rick mocno chwycił mnie za ramie i pociągnął do góry.
-Weź ją i zaopiekuj się. Ja muszę go zabić.- Stwierdziłem wyciągając w stronę Ricka bladą jak ściana Lilly. Z każdą chwilą ulatniało się z niej życie.
-Nie Daryl, wracasz z nami. Ona potrzebuje ciebie, nie mnie.- Powiedział Rick. W tym samym momencie podjechała Michonne. Szeryf otworzył mi tylne drzwi od samochodu. Delikatnie położyłem dziewczynę na siedzenie.
-Daryl jeszcze go dorwiemy razem, obiecuje ci, ale teraz musimy jechać.- Powiedział przyjaciel. Rick miał rację. Po mimo, że przed chwilą zabiliśmy dużo ludzi Gubernatora, wracając do niego teraz naraził bym się tylko na głupią śmierć.
-Masz racje.- Odburknąłem i wsiadłem z tyłu obok dziewczyny. Następnie położyłem głowę Lilly sobie na kolana, aby podczas jazdy nie obiła jej sobie bardziej. Michonne ruszyła z piskiem opon w stronę więzienia.
-Straciła dużo krwi?- Spytał Rick obracając się.
-Tak.- Mruknąłem, spoglądając na niego smętnym wzrokiem.

CDN

Sorry za błędy ✨💪🏻✨✌🏻

I would die for you  - Daryl Dixon/TWDOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz