60. Pewnego dnia pokochasz mnie znów.

171 16 0
                                    


To już 60 rozdział! DZIĘKUJE WSZYSTKIM KTÓRZY DOTARLI AŻ TUTAJ! 💪🏻
Dziękuje! 💕

• 8 lat później •

-Juls podnieś kusze wyżej.- Stwierdziłam twardo. Jak na 7 latka dobrze sobie radzi. Po Darylu odziedziczył takie zamiłowanie do tej broni, szkoda tylko, że ja muszę go uczuć. Z kolei o 2 lata starszy Joe woli walkę w ręcz i pistolety. Nagle Juls strzelił z kuszy, trafiając prawie w środek tarczy oddalonej o 10 metrów.
-Udało się.- Uśmiechnął się lekko i spojrzał na mnie.
-Brawo synu.- Stwierdziłam kładąc rękę na jego ramieniu.
-Mamo, idę z Judith.- Usłyszałam za sobą głos Josepha. Spojrzałam na niego. Był tak podobny do Daryla, że nie mogłam się na niego napatrzeć. Tylko kuszy mu brakowało.
-Gdzie?- Spytałam.
-Do lasu.- Odparł głośno.
-Pilnuj się Judith, jest od ciebie starsza.- Orzekłam. Joe tylko skinął głową i odszedł.
-Mamo, kiedy odwiedzimy tatę?- Niespodziewanie spytał Juls. Spojrzałam na niego smutno.
-Kiedy trafisz w środek tysiąc razy. Ćwicz dalej.- Orzekłam chłodno i odeszłam do domu. Od razu sięgnęłam po szklankę i whiskey. Nalałam bursztynowej cieczy i wypiłam wszystko. Następnie nalałam więcej alkoholu i usiadłam z szklanką w fotelu, z widokiem na trenującego w pocie czoła, młodszego syna. Nie pije często, szczerze mówiąc raz w miesiącu, ale i tak to jest więcej niż za czasów kiedy Daryl z nami mieszkał. Coraz gorzej ze mną, ale jeszcze się trzymam. Wszystko zaczęło się tej wiosny. Daryl czuł się przytłoczony i wyjeżdżał sobie do lasu, nawet na kilka dni. Czasem brał mnie i dzieci, ale to nie były warunki dla małych dzieci. Później Dixon stwierdził, że źle się czuje mieszkając tu i potrzebuje spokoju. Chciał abyśmy zamieszkali w lesie, jak pieprzeni jaskiniowcy. Wkurzyłam się na niego. Zaczęłam krzyczeć, że jest egoistom. Że myśli tylko o swoich przyjemnościach, a ja muszę sama gotować, sprzątać i ogarniać dwójkę dzieci. Tego dnia pokłóciliśmy się. Daryl powiedział, że jestem dla niego kulą u nogi i ograniczam jego wolność. Zdenerwował się i powiedział, że ta rodzina jest jego największym błędem. W tedy wzięłam jego kuszę i inne rzeczy, wyszłam na ganek i z całej siły rzuciłam daleko na ulicę. Daryl spojrzał na mnie ostatni raz i wyszedł. Do dzisiaj, przez 4 miesiące nie spotkałam go. Czasem gdy wyjeżdżam motorem, widzę go na skraju lasu. Tęskni, ja też tęsknie, ale nie pójdę do niego i nie zawlecze go za kołnierz do domu, on sam musi być gotowy na powrót.
-Znowu pijesz.- Juls wyrwał mnie z rozpamiętywania demonów przeszłości.
-To sok jabłkowy.- Odparłam wstając. Następnie dopiłam i odłożyłam pustą szklankę. Nagle Juls pobiegł i w mgnieniu oka przejął pełną butelkę whiskey i stanął w miejscu, gdzie są płytki. W jego oczach zebrały się łzy.
-Obiecaj, że nie będziesz więcej pić, inaczej to zbije.- Powiedział łamiącym się głosem. Podeszłam do niego i klęknęłam przed nim.
-Obiecuje, że już nigdy nie wypije alkoholu. Zrobiłam to dzisiaj, bo mam słabszy dzień i chciałam o tym zapomnieć. Nie pije codziennie.- Zaśmiałam się. Chłopiec kiwną twierdząco głową i wyciągnął w moją stronę butelkę.
-Udowodnij i wylej to.- Orzekł twardo.
-Mam lepszy pomysł.- Wzięłam butelkę i poszliśmy do garażu. Zdjęłam prześcieradło z motoru i odkręciłam kurek od baku. W okolicy jest coraz mniej benzyny, wiec coraz rzadziej mam okazje pojeździć tym cudem. Następnie wlałam całą zawartość butelki do baku. Alkohol może również służyć jako paliwo dla silników benzynowych. Później posadziłam Juliana z przodu, a ja usiadłam za nim.
-Jak dorosnę będę nim jeździć.- Szepnął.
-Chwyć się kierownicy.- Powiedziałam odpalając motor. Dwu cylindrowy, ciężki silnik zabulgotał. Powoli wyjechałam z garażu i podjechaliśmy pod bramę. Gdy otworzono ją wyjechaliśmy. Dzień był piękny, słoneczny. Jechaliśmy wzdłuż lasu jak zawsze. I jak zawsze, na skraju lasu, po między drzewami stał mężczyzna. Był brudny, zaniedbany i zapewne głodny. Wpatrywał się we mnie, a ja w niego. Juls nie widział ojca, był zbyt skupiony na jeździe. Następnie zakręciliśmy i wróciliśmy na osiedle. Gdy wjechaliśmy do środka w oczy rzuciła mi się grupka nieznajomych ludzi, a wśród nich Judith i Joseph.
-Cholera, co oni znów zrobili...- Szepnęłam i zatrzymałam się kilka metrów przed nimi. W tym momencie wszyscy spojrzeli na nas.
-Mamo, co to za ludzie?- Spytał Juls.
-Nie wiem. Zaczekaj tu.- Odparłam zsiadając i sięgając po pistolet. Podeszłam bliżej. Moją uwagę przykuła młoda kobieta z jasno brązowymi, kręconymi włosami i brązowymi oczami. Wydawała mi się niezbyt przyjazna.
-Joe co to za ludzie?- Spytałam.
-Uratowaliśmy ich w lesie.- Stwierdził syn. W pewnym momencie przyjechała Michonne na koniu. Zsiadła z zwierzęcia i podeszła do nas.
-Powinni tu zostać.- Orzekł Aaron.
-Nie ty o tym decydujesz. Kto ich tu przyprowadził?- Spytała ciemnoskóra kobieta.
-Ja.- Stwierdziła odważnie Judith.
-Wiesz, że złamałaś zasady.- Powiedziała do dziewczynki. Ta tylko spuściła wzrok. Michonne dokładnie obejrzała nowo przybyłych i zatrzymała się przy tej właśnie dziewczynie, która podpadła mi od początku. Michonne zaczęła przeszukiwać kobietę i wyciągnęła jej z paska, dobrze schowany nóż. Cwana suka, o głowę się założę, że gdzieś ma schowany jeszcze jeden.
-Wieczorem odbędzie się rada, podczas której zdecydujemy czy będą mogli zostać. Na tą chwilę zamknijcie ich w celach.- Rozkazała i odeszła.
-Choć do domu.- Stwierdziłam do Joea prowadząc motor w stronę domu. Chłopiec ruszył za mną. Następnie wprowadziłam motor do garażu i weszliśmy do środka. Oboje chłopcy byli jacyś przygnębieni i smętni.
-Zjedlibyście pizzę? Akurat wczoraj dostałam drożdże.- Spytałam wyciągając blachę na pizzę.
-Ja chętnie.- Stwierdził Juls podbiegając do lodówki i wyciągając ser, mięso i pomidory. Po chwili dołączył do nas Joe. Godzinę później zajadaliśmy się pizzą.
-W życiu lepszej nie jadłem.- Powiedział Joe. Dobrze, że poprawił mu się humor.
-Teraz, kto pomoże mi posprzątać?- Spytałam wstając od stołu.
-Ja nie!- Krzyknął Juls, zerwał się z krzesła i pobiegł schodami w górę, do swojego pokoju.
-No to zostaliśmy sami. Przynieś blachę do kuchni, a ja ją umyję.- Orzekłam do Joea. Chłopiec posłusznie wykonał zadanie, a ja zaczęłam zmywać.
-Chciałbym do taty.- Niespodziewanie Joseph rozpłakał się, co rzadko się mu zdarzało i przytulił mnie od tyłu. W tym momencie nie wytrzymałam i też się rozpłakałam. Wytarłam ręce w ręcznik i przytuliłam mocno syna.
-Ja też... ja też bym chciała, żeby wrócił.- Mówiłam przez łzy.

CDN

👉🏻 ⭐️ pamiętaj o gwiazdce dobry człowieku

I would die for you  - Daryl Dixon/TWDOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz