Usłyszałam huk, a następnie dźwięk tłuczonego szkła. Nagle otworzył mi Daryl. Śmierdział alkoholem i miał czerwone oczy. Zmarszczyłam brwi.
-Brałeś coś?- Weszłam do środka. Dixon ledwo trzymał pion, po chwili się przewrócił.
-Ty tego nie zrozumiesz...- Odburknął. Na stole zobaczyłam biały proszek, jakieś tabletki, zapalniczkę, a na ziemi porozwalane butelki po whiskey i bimbrze. Obejrzałam się dookoła z nadzieją, że to sprawka Mearla, lecz nigdzie nie było starszego brata. Z niedowierzaniem spojrzałam na Daryla. Pamietam jak dziś. Obiecał ojcu i mi, że więcej nie sięgnie po to świństwo.
-Obiecałeś, że więcej tego nie zrobisz!- Krzyknęłam ze łzami w oczach. Daryl próbował się podnieść, lecz znów upadł.
-A co ty sobie myślisz?! Ktoś wrobił Mearla i sprzedał mu samochód, w którym były ukryte narkotyki. Miał nim wyjechać, ale na granicy policja go złapała! Po mimo, że to nie były jego narkotyki! Poza tym dłużej nie mogłem wytrzymać...- Powiedział niewyraźnie. Ukucnęłam przy mężczyźnie i wzięłam jego twarz w dłonie.
-Daryl, mówiłam ci, nie możesz się przejmować swoim bratem. Pomogę ci, jeśli tylko będziesz tego potrzebował. Z resztą należało mu się...- Dixon delikatnie odepchnął mnie.
-Ale to mój brat!- Krzyknął.
-Chciał cię oszukać wiele razy...- Zaczęłam mówić.
-Wyjdź...nie potrzebuje twojej pomocy, ani nikogo innego!- Stwierdził, lecz w środku czułam, że muszę mu pomóc.
-Idź!- Krzyknął i podniósł się, o dziwo. W jego oczach zauważyłam łzy.
-No już!- W tym momencie przestraszyłam się go i nie wytrzymałam. Popłakałam się.
-Mam nadzieje, że spotkamy się kiedyś, gdy świat cię zmieni.- Stwierdziłam i wyszłam. Wsiadłam na motor i wróciłam do domu.
-Co się stało Lil? Dlaczego Darylowi nie oddałaś kurki?- Spytał tata wychodząc z kuchni.
-Tak się schlał i zaćpał, że nie był w stanie nawet pionowo stać.- Powiedziałam przez łzy. Tata usiadł obok mnie i mnie przytulił.
-Nie denerwuj się przez niego. Daliśmy mu szanse, lecz on ją zmarnował...- Tacie przerwały nagle wiadomości w telewizji. „Epidemia nieznanego wirusa się nasila. Z każdym dniem dochodzi średnio 100.000 tysięcy ofiar na całym świecie i 20.000 tysięcy w USA. Radzimy Państwu o zrobienie zapasów i nie wychodzenie na zewnątrz. Wojska kontrolują sytuacje..." Mówiła reporterka w wiadomościach. Tata ciężko westchnął.
-To nie jest zwykła choroba, zbyt szybko się rozprzestrzenia.- Stwierdził.
-Tato, to są zombie.- Zaśmiałam się smutno.
-Nie sądziłem, że przyjdzie nam żyć w takich czasach. Miejmy nadzieje, że tu do lasów to cholerstwo nie dojdzie.-• Dwa tygodnie później •
-Lilly.- Ojciec był tak chory, że nie był nawet w stanie wypowiedzieć mojego imienia.
-Tak?- Uklękłam przy łóżku i chwyciłam tatę za rękę, wcześniej ocierając łzy.
-Pod łóżkiem jest spakowany plecak, z jedzeniem, piciem, ciepłymi rzeczami i bronią. Weź go i motor...-
-Nie mogę cię zostawić...-
-Jedź puki masz czas, za chwilę umrę i zmienię się w tego potwora. Zrób to dla mnie i przeżyj. Jeszcze jedno, jeśli kiedykolwiek spotkasz Daryla powiedz, że był dla mnie jak syn...- Powiedział i zamknął oczy, a jego uścisk się poluzował. W tym momencie zmarł. Po moim policzku spłynęła samotna łza. Chwyciłam plecak i kluczyki. Założyłam kurtkę Daryla, narzuciłam plecak i skierowałam się do garażu, po drodze zabijając kilka zombie. Aby skutecznie je zabić trzeba celować w głowę. Wsiadłam na motor i ruszyłam na zachód. Nie wiem dokąd zmierzam, po prostu chcę przeżyć.•
Jechałam już kilka tygodni. Kierowałam się do Waszyngtonu, może w stolicy jest jakieś bezpieczne miejsce, albo schronienie. Tydzień od dnia, w którym wyruszyłam ogłosili, że cały świat upadł i wszystkie stacje przestały nadawać. Późnym wieczorem wyjechałam do jakiegoś miasteczka. Dni robiły się coraz dłuższe, a noce cieplejsze. Było lato. Dzisiejszego dnia słońce było na tyle parzące, że musiałam zdjąć kurtkę Daryla, a nigdy z nią się nie rozstawałam. Miasteczko było całe opustoszałe, a po ulicach walały się śmieci i pozostawione samochody. W pewnym momencie, za budynku wyszła gromada sztywnych. Szybko zawróciłam. Robiło ich się coraz więcej. W ostatnim momencie wjechałam za ogrodzenie i zamknęłam bramę łańcuchem. Następnie schowałam motor i przez okno weszłam do budynku. W środku był tylko jeden trup. Musiała umrzeć niedawno, ponieważ miała świeżą skórę. W pewnym momencie usłyszałam płacz dziecka. Co do jasnej cholery? Schodami udałam się na piętro, gdzie dźwięk się nasilał. Z całej siły wywarzyłam drzwi. W łóżeczku leżało niemowlę, miało może dwa miesiące. Ewidentne było głodne. Zaczęłam grzebać po szufladach, w celu znalezienia mleka i butelki. Po chwili znalazłam. Zeszłam do kuchni i rozrobiłam mleko. Chwyciłam bobasa i zaczęłam go karmić. Od razu się uspokoił i w mgnieniu oka wypił całe mleko. Po mimo, że mam 18 lat uwielbiam dzieci i jestem bardzo dojrzała jak na ten wiek.
Następnie położyłam chopca na łóżku, który po chwili zasnął. Z kolei ja wyjrzałam za okno, gdzie na ulicy, aż roiło się od sztywnych, dosłownie nie było gdzie szpilki wcisnąć. Nagle na ziemi zauważyłam kurtkę Daryla, po której deptali sztywni. Co ja zrobiłam, już jej nie odzyskam. Najwyraźniej musiałam ją zgubić. Zrezygnowana oparłam się o parapet. Z resztą, cudem będzie jak z tond uda mi się wyjechać. W co ja się wpakowałam. A mogłam trzymać się lasów, tam jest ich o wiele mniej. Później coś zjadłam i położyłam się z niemowlęciem spać.CDN
CZYTASZ
I would die for you - Daryl Dixon/TWD
FanfictionOjciec Lilly, zaprzyjaźnia się z Darylem Dixonem, który mieszka w sąsiedztwie. Obie rodziny nie są zamożne. Ojciec dziewczyny daje Darylowi robotę przy naprawie motorów gdzie chłopak może zarobić. W zamian Daryl poluje i przywozi rodzinie zwierzynę...