-Kiedy to zrobiłaś?- Spytał. Powoli do oczu napływały mu łzy. Nie mogłam się zebrać w sobie, aby mu powiedzieć.
-Kiedy to zrobiłaś?!- Krzyknął, a po policzku zaczęły spływać mu łzy.
-Cały czas to robiłam, za nim do was trafiłam! Później przestałam, aż do wczoraj kiedy zrozumiałam, że jestem dla was, a szczególnie ciebie ciężarem. Chciałam to zrobić w lesie, ale Rick mnie powstrzymał- Zaczęłam płakać.
-Jak mogłaś...- Stwierdził opadając na kanapę i opierając łokcie o kolana, a twarz schował w dłoniach.
-Daryl, obiecuję nigdy już tego nie zrobię.- Usiadłam na ziemi przy mężczyźnie, jakby prosząc o wybaczenie.
-Obiecaj, że już tego nie zrobisz. W innym wypadku jeśli zobaczę choć jedną kreskę będziesz musiała zrobić mi to samo.- Stwierdził łamiącym się głosem i spojrzał na mnie.
-Nie zranię cię...- Powiedziałam siadając Darylowi na kolana i mocno go przytulając.
-Raniąc siebie, ranisz i mnie.- Odparł.Później zjedliśmy kolacje, przemyłam Dixonowi ranę i zasnęliśmy wtuleni w siebie, aby było nam cieplej.
•
Po śniadaniu chwyciłam Dixona pod rękę i ruszyliśmy na farmę. Szliśmy cały dzień, z przerwami. Pod wieczór dotarliśmy na skraj lasu. Nad ziemią unosiła się mgła, wiec widoczność była ograniczona. Nagle kula przeleciała pomiędzy naszymi głowami.
Padliśmy na ziemie.
-Dam sobie rękę uciąć, że Andrea pilnuje warty.- Stwierdził Dixon. Po chwili przeleciała nam nad głowami kolejna kula.
-Andrea, przestań! To Daryl i Lilly!- Krzyknął Rick, biegnąc w naszą stronę. Chwycił Daryla i pomógł mu wstać, następnie zaprowadził do Hershela, aby zobaczył ranę. Gdy Daryl odpoczywał wytłumaczyłam wszystko Rickowi. Później odebrałam Jima, nakarmiłam go i poszłam z nim do Daryla, który leżał w łóżku.
-Jak się czujesz?-
-Tak jak wyglądam.- Uśmiechnął się krzywo Dixon i spojrzał na małego.
-Mogę?- Spytał wyciągając ręce.
-Wiem, że to trudne, ale mam nadzieje, że pomożesz mi go wychować.- Odparłam podając mu niemowlę. Daryl chwycił go delikatnie i uśmiechnął, co było dla niego nie podobne. Bliskość mężczyzny sprawiła, że Jim od razu zasnął. Daryl zawsze był twardy, nie potrafił nic zrobić delikatnie, a na widok dzieci się krzywił.
-Nie, to ja mam nadzieję, że pomożesz mi go wychować, że nie sięgniesz po nóż przy najbliższej okazji, gdy zrobi się trudno. Masz nas i masz powód by żyć.- Stwierdził spoglądając na mnie. Ze łzami w oczach odgarnęłam mu włosy z twarzy.
-Wiem Daryl, wiem...- Stwierdziłam. Chwile jeszcze posiedziałam, wzięłam Jima i skierowałam się do swojego pokoju. Następnie przytuliłam chłopca i zasnęłam.•
Dni leciały. Niby było spokojnie, wszyscy byli uśmiechnięci i życzliwy, ale dało się wyczuć ogromne napięcie po między Rickiem a Shanem. Byli na jakimś wypadzie, daleko i porwali jakiegoś chłopaka z wrogo nastawionej grupy. Nie znam szczegółów. Nawet Daryl mało mówi na ten temat. Zapomniałabym wspomnieć, Carl i Daryl wrócili do zdrowia. Dixon nie może tylko moczyć rany, lecz to jemu na rękę bo nie lubi się kąpać. Z resztą kto w dzisiejszych czasach zwraca na to uwagę? W pewnym momencie usłyszałam krzyki, a następnie strzały. Owinęłam szybko Jima i położyłam na łóżko, później biegiem ruszyłam w stronę hałasów.
-...chcecie zginąć podczas snu?! W każdej chwili ta stara kłódka może puścić i wszystkie wyjdą, następnie nas zjedzą żywcem! Rick negocjuje od tygodnia z Herschelem, lecz nasza sytuacja wcale się nie poprawiła! Nie pozwolę, abyśmy zginęli!- Uslyszałam wściekły głos Shane'a, który zaczął rozwalać drzwi od stodoły. Nagle drzwi się rozstąpiły, a z nich wylazło stado sztywnych, których po kolei zabijali Shane, Andrea, Glenn i Daryl? Dlaczego on to robi?
-Przestańcie! To moja rodzina!- Krzyknął Hershel padając na kolna. Dla wszystkich był to szok, lecz dla niego musiał być największy. Gdy myśleliśmy, że już po wszystkim, nagle ze stodoły wyszła dziewczynka, była już zmieniona.
-Nieee!!!- Uslyszałam przerażający krzyk Carol, która zaczęła biec w jej stronę. Chwyciłam kobietę najmocniej jak tylko umiałam. Upadła na kolana płacząc. Była to Sophie. Rick wycelował w dziewczynkę i strzelił.Od tamtego zdarzenia, atmosfera zrobiła się jeszcze bardziej napięta i mroczna. Shane i Daryl, chcą zabić porwanego chłopaka, lecz Dale nie chcę się zgodzić. Twierdzi, że to nie humanitarne.
-Daryl. Nie da się tego problemu z chłopkiem jakoś inaczej rozwiązać?- Podeszłam blisko do przyjaciela. Nie chciałam żeby ktoś jeszcze nas usłyszał, dodatkowo był już późny wieczór.
-Masz jakiś pomysł?-
-Zakryjcie mu oczy i odwieźcie...-
-Znasz jego grupę? Nawet nie wiesz do czego są zdolni. Rozmawiałem z nim. Wypuścimy go i później wróci ze stadem gości, którzy pozarzynają nas jak świnie, a kobiety będą gwałcić, aż nie umrzecie z wycieńczenia. Nie mogę pozwolić, aby to ciebie spotkało. Muszę go zabić.- Stwierdził. Uśmiechnęłam się smutno i delikatnie przytuliłam Daryla.
-Masz rację.- Odparłam, a ten mnie objął jedną ręką. W pewnym momencie usłyszeliśmy strzał. W oddali zauważyłam Ricka i Carla z pistoletem w ręku. Biegiem ruszyliśmy zobaczyć co się stało. Na ziemi leżał zmieniony i martwy Shane.
-Zwabił mnie do lasu, gdzie chciał mnie zabić.- Stwierdził Rick wycierając krew z twarzy. Wróciliśmy do domu i wyjaśniliśmy reszcie grupy wszystko. Gdy zaczęłam przygotowywać kolacje wyjrzałam przez okno. Z lasu wychodziło coraz więcej sztywnych kierujących się w naszą stronę. Nie zdążymy uciec! Rzuciłam wszystko i ze łzami w oczach wbiegłam do salonu. Wpadłam na Ricka, który mnie chwycił za ramiona.
-Co się stało...-
-Na zewnątrz, stado sztywnych. Wychodzą z lasu...- Stwierdziłam drżącym głosem. Rick spojrzał za okno przerażony.
-Wystrzał musiał ich przyciągnąć.- Dodał Dixon.
-Musimy ich zabić! Łapcie za siekiery, łopaty i noże! Damy radę! W ostateczności strzelające!- Stwierdził chwytając toporek i wychodząc, a za nim Daryl, Glenn, Hershel, Andrea i inni co potrafią walczyć. Z każdą chwilą przybywało ich więcej.
-Nie powstrzymamy ich! Spakujcie najpotrzebniejsze rzeczy i wsiadajcie do samochodów!- Stwierdziłam do reszty, w domu. Kobiety od razu zaczęły pakować jedzenie i ubrania. Pomagałam pakować torby do auta. Po dłuższej chwili wszystko było już gotowe. Musiałam tylko wrócić się po Jima. Wleciałam do pokoju, rozglądając się, lecz nigdzie nie widziałam bobasa. Niespodziewanie do domu zaczęli wchodzić sztywni. Zaczęłam ich zabijać, aby wyjść na zewnątrz. Gdy wyszłam zauważyłam jak wszyscy odjeżdżają, również z Dixonem, na swoim motorze. Moją jedyną nadzieją był mój motor. Wsiadłam na niego, odpaliłam i ruszyłam za nimi, lecz po chwili ich zgubiłam. Jechałam przed siebie z nadzieja, że zaraz ich dogonię.CDN
CZYTASZ
I would die for you - Daryl Dixon/TWD
Hayran KurguOjciec Lilly, zaprzyjaźnia się z Darylem Dixonem, który mieszka w sąsiedztwie. Obie rodziny nie są zamożne. Ojciec dziewczyny daje Darylowi robotę przy naprawie motorów gdzie chłopak może zarobić. W zamian Daryl poluje i przywozi rodzinie zwierzynę...