61. Wieczne lato. Część 1.

182 15 1
                                    

-Mamo!- Doszedł do mnie stłumiony krzyk. Jakbym była pod wodą. Nagle poczułam jak ktoś mną szarpie i znów ten krzyk.
-Mamo! Obudź się!- Krzyknął Julian, obudziłam się i otworzyłam oczy. Od razu ujrzałam zestresowaną twarz chłopca. Siedział na mnie, opierając się o moje ramiona.
-Co się stało. Jesteś cały mokry.- Stwierdziłam podnosząc się. Juls zszedł na podłogę.
-Nigdzie nie ma Joea. Szukałem go wszędzie, po domu i nawet na dworze.- Orzekł. Gdy to usłyszałam zerwałam się na równe nogi.
-Ubieraj się!- Krzyknęłam narzucając na siebie bluzę i zakładając buty. Chwyciłam swój kowbojski kapelusz i dwa pistolety. W pośpiechu wybiegliśmy na ulicę. Czułam jak łzy cisną mi się do oczu, ale muszę być twarda.
-Przeszukałeś całe osiedle?- Spytałam Julsa.
-Tak, już rano.- Odparł próbując nadążyć za moim szybkim chodem.
-W takim razie wyszedł poza płot. Nie może być daleko.- Stwierdziłam kierując się w stronę bramy. W pewnym momencie brama się otworzyła, a przed nami stanął Daryl z Josephem i psem? Joe podleciał do mnie i przytulił mocno. Czułam jak kamień spadł mi z serca.
-Przepraszam, że uciekłem. Chciałem znaleść tatę.- Stwierdził pokutnie.
-Nie rób tego więcej.- Szepnęłam do niego i podniosłam wzrok na Daryla. Z bliska wyglądał jeszcze gorzej. Był brudny i nieogolony. A pies nie lepszy, wyglądał na wygłodzonego.
-Wejdziesz? Będę robić ciasto. Pies może poczekać na tarasie.- Spytałam. Dixon uśmiechnął się niezauważalnie.
-Chyba nie.- Odparł tak cicho, że ledwo go słyszałam.
-Proszę. Już myślałem, że na zawsze zniknąłeś.- Powiedział Juls chwytając Dixona za rękę. Chwilę później byliśmy już w domu. Chłopcy nie dawali ojcu spokoju. Przekrzykiwali się jeden przez drugiego, żeby tylko ojciec zwrócił na nich uwagę. Najpierw zjedliśmy śniadanie. Daryl był tak głodny, że zjadł wszystko i dojadł resztki po synach. Gdy patrzyłam na ten widok, aż serce mi pękało. Z kolei psa wpuściłam do domu i dałam kawałek mięsa. Usiadł obok nogi Daryla i zaczął jeść.
-Tato, choć zobaczysz jak strzelam z kuszy.- Stwierdził Juls.
-A ja potrafię strzelać z obu pistoletów naraz.- Dodał Joe przechwalając się.
-Idźcie na dwór przygotować broń. Tata zaraz przyjdzie.- Orzekłam. Chciałam pozbyć się chłopców i porozmawiać z Dixonem.
-Musisz bardziej ich pilnować.- Powiedział nagle Daryl przyglądając mi się.
-Uczą się samodzielności i przetrwania, nie mogę ich uwiązać na smyczy. Z resztą Joe uciekł w poszukiwaniu ciebie. Oni cię potrzebują.- Stwierdziłam.
-Też za nimi tęsknie, ale trzeba było się nad tym zastanowić kiedy mnie wywaliłaś z domu.- Odparł.
-Daryl, nie widzisz tego? Wyglądasz jak wrak człowieka. Co się z tobą dzieje?- Powiedziałam podchodząc do niego bliżej. Czułam, że za raz nie wytrzymam i tak właśnie się stało.
-Wróć proszę do nas, do mnie.- Wybuchłam płaczem, padłam na kolana i przytuliłam się do jego nóg.
-Wstań.- Szepnął.
-To był najgorszy czas w moim życiu. Było mi bardzo przykro jak powiedziałeś, że nie chcesz tej rodziny.- Mówiłam przez łzy.
-Lilly, żałuje tych słów i mojego zachowania. Cholernie was kocham. Przecież wiesz, że umarłbym dla ciebie i chłopców.- Powiedział drżącym głosem. Spojrzałam w górę. Miał zaszklone oczy. Chwycił mnie pod ramię i podniósł do pionu.
-Z czasem zacząłem myśleć, że lepiej ci wychowywać ich beze mnie.- Szepnął.
-Nic z tych rzeczy.- Dodałam.
-Przepraszam.- Szepnął. Odgarnęłam mu włosy z twarzy. Westchnęłam ciężko i uśmiechnęłam się delikatnie.
-Już jest dobrze. Jesteś w domu.- Stwierdziłam przytulając go. Mężczyzna uścisnął mnie mocniej.
-Jest jeszcze jedna rzecz. Wiem, że tego nie lubisz, ale proszę umyj się i czysto ubierz, dla chłopców.- Poprosiłam go. Dixon tylko kiwnął twierdząco głową i skierował się do łazienki. Z kolei ja wyszłam na taras.
-Gdzie jest tata?- Spytał Juls.
-Pewnie już go wygoniłaś.- Odburknął Joseph z smętną miną.
-Zważaj na słowa królewiczu. Tata poszedł się wykąpać i czysto ubrać.- Powiedziałam znacząco spoglądając na syna. Nie chcę, żeby uważał mnie za złą matkę. W pewnym momencie poczułam jak coś miękkiego i ciepłego opiera się o moją nogę. Był to pies Dixona. Niepewnie położyłam dłoń na głowie psa i zaczęłam go głaskać. Miał miękką sierść. To młody pies. Po chwili przyszedł Daryl.
-Może postrzelamy w sztywnych? Jak kiedyś.- Zaproponował Dixon zakładając na plecy swoją kusze.
-Pamiętam to, było super!- Uśmiechnął się szeroko Juls. Następnie zamknęliśmy dom i udaliśmy się po konie. Przy stajni była Michonne z tymi nowymi ludźmi. Wyglądało na to, że szykują się do drogi.
-Jaka decyzja?- Spytałam przyjaciółkę wskazując skinięciem głowy na nowych.
-Zabieram ich na Wzgórze.- Odparła.
-Dobra decyzja.- Dodałam wchodząc do stajni za Darylem i chłopcami.
-Widzę, że wrócił.- Michonne uśmiechnęła się do mnie.
-Mamo, pomóż nam!- Zawołał Joe.
-Muszę już iść. Szerokiej drogi.- Powiedziałam i również się uśmiechnęłam. Następnie pomogłam Darylowi założyć siodła na konie. Ze mną jechał Juls, a z Darylem Joe.
-Trzymaj się mnie mocno.- Stwierdziłam do syna. Ten tylko przytulił się do moich pleców. Dopiero po chwili zauważyłam psa Daryla, który nie odstępował nas na krok.
-Jak nazwiemy twojego psa?- Spytałam spoglądając zalotnie na Dixona, nie mogę doczekać się wieczoru. Wyobraźcie sobie jak wstrzemięźliwość przez 4 miesiące, czyli 122 dni jest drażniąca.
-Po prostu pies.- Odparł wpatrując się we mnie. Następnie zagoniliśmy konie do szybszej jazdy i po kwadransie byliśmy na łące. Co jakiś czas wychodził pojedynczy sztywny z lasu. W tedy Daryl uczył chłopców jak strzelać, aby trafić w jego głowę z dużej odległości. Usiadłam na powalonym konarze drzewa i wpatrywałam się w nich. Po mimo kryzysu, jaki miałam z Darylem w końcu nadeszły czasy spokoju. Nie jest idealnie, czasem czegoś zabraknie, ktoś zostanie ranny, ale jest o wiele lepiej, niż 9 lat temu. Nawet nie zauważyłam kiedy przeleciało tyle czasu. Mam już 30 lat, a dopiero miałam 18. W pewnym momencie podleciał do mnie pies. Zdyszany położył się obok moich nóg, na trawie.

CDN

Dobry człowieku Pamiętaj o gwiazdce 👉🏻⭐️
Dziękuje za wyrozumiałość dotyczącą błędów.

I would die for you  - Daryl Dixon/TWDOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz