Dziękuje, że dotarliśmy tak daleko. 30 rozdziałów to dla mnie coś niesamowitego. 💕🙏🏻🌸
•
Następnego dnia, Deanna zrobiła nam małe przesłuchanie, pod pretekstem dopasowania do nas obowiązków. Darylowi przydzieliła szukanie, wraz z Aaronem nowych ludzi, jedzenia i innych rzeczy, które są związane z wychodzeniem poza płot. Z kolei mi, niestety przydzielono opiekę nad dziećmi. Czasem pomagam gotować Carol. Gdy pewnego dnia chciałam wyjść poza płot, pomóc Darylowi i Aaronowi, mały Jim uczepił się mojej nogi, a później rozpłakał. Nie jestem zadowolona z tego faktu, że muszę bawić się w dom, opiekować dziećmi i gotować. Jedyne co mnie pociesza to obecność Carol. Dobrze się z nią dogaduję. Kobieta powoli otwiera się przede mną i opowiedziała mi o swoim mężu, jak się nad nią znęcał. Było mi bardzo przykro słuchać, tego wszystkiego co przeżyła.
-Zapomniałam czekolady do ciasteczek. Pójdziesz proszę do spiżarni? Wystarczą cztery kostki.- Stwierdziła spoglądając na mnie.
-Tak, już idę.- Odpowiedziałam z uśmiechem. Narzuciłam płaszcz i wyszłam. Przechodząc obok zauważyłam, że Spenser, syn Deanny, próbuje odpalić samochód, lecz za każdym razem nie udawało mu się to.
-Mogę rzucić okiem?- Podeszłam do mężczyzny.
-Pewnie.- Odparł wycierając ręce w szmatkę. Podparłam się i zajrzałam do środka maski.
-Stary Ford. Wierne auto, ale bez nowej uszczelki i wymiany płynu chłodniczego nie ruszy.- Orzekłam zamykając maskę. Mężczyzna przyglądał mi się z niedowierzaniem w oczach. Zmarszczył brwi.
-Jesteś mechanikiem?- Spytał. Spuściłam wzrok. Przypomniał mi się ojciec.
-Mój ojciec był, teraz uczy mnie mój chłopak.- Odparłam. Spenser schylił się po skrzynkę na narzędzia i schował ją do plecaka.
-Ten z brodą to twój chłopak?- Spytał nagle. Zaśmiałam się.
-Nie, to Rick. Wole Daryla.- Powiedziałam z uśmiechem.
-Tego z kuszą.- Dodał.
-Tak.- Odparłam z uśmiechem.
-Rzadko wychodzisz, na zewnątrz. Przydała by się twoja pomoc, mechanika.- Stwierdził podchodząc do mnie.
-Miło z twojej strony, ale opiekuję się dziećmi...- Westchnęłam.
-Porozmawiam na ten temat z mamą, jak pomożesz mi znaleść potrzebne rzeczy do auta.- Stwierdził z uśmiechem. Spojrzałam na Spensera. Coś nie do końca mi tu pasuje, ale to i tak lepsze niż ciągłe kiszenie się w domu.
-Dobra, ale weź rzeczy. Zaraz przyjdę, tylko przyniosę Carol czekoladę.- Orzekłam odchodząc. Wzięłam ze spiżarni czekoladę i przyniosłam kobiecie.
-Dziękuje, Lilly.- Powiedziała Carol.
-Nie ma za co.- Stwierdziłam krótko, pakując do plecaka trochę jedzenia.
-Zaczekaj. Gdzie idziesz?- Spytała. Czułam się trochę jak nastolatka, która pod pretekstem nauki u koleżanki, wymyka się na imprezę.
-Idę z Spenserem poszukać części do auta. Inaczej nie odpali.- Orzekłam wychodząc.
-Idę z Lilly!- Nagle na dół zbiegł Carl. Chwycił kurtkę i wyszedł za mną.
-Daryl będzie wściekły jak się dowie!- Usłyszałam przejęty głos kobiety za sobą. Trudno, przecież nic mi się niestanie. Nie mam już 15 lat. A Carl potrafi przetrwać.
-W końcu wyszedłeś z jaskini.- Zaśmiałam się.
-Co jakiś czas trzeba.- Odparł z uśmiechem.
Spenser czekał pod bramą. Wyruszyliśmy pieszo. Mam nadzieję, że nie natkniemy się na Daryla.
-Musimy się spieszyć. Mamy mało czasu.- Orzekłam przyspieszając.
-Dobrze szefowo.- Stwierdził Spenser udawanym
poważnym głosem. Zaśmiałam się.
-A co? Boisz się Daryla?- Spytał zadziornie Carl. Następnie rzucając we mnie śnieżką. Szybko się schyliłam po śnieg i rzuciłam w chłopaka. Niestety trafiłam w Spensera.
-O ty!- Odparł mężczyzna próbując ulepić dużą kulę. Zaczęłam biec. Słyszałam jak biegnie za mną i rzuca mnie śniegiem w plecy. Po krótkiej chwili, dobiegłam do jakiegoś opuszczonego auta.
-Pierwsza! Wygrałam.- Stwierdziłam otwierając maskę samochodu.
-Spenser, możesz mi podać kombinerki?- Spytałam, ale opowiedziała mi tylko głucha cisza.
-Carl? Spenser?- Podniosłam wzrok, a w oddali zauważyłam biegnącego mężczyznę i chłopaka, przed wychodzącymi z lasu sztywnymi. Z każdą chwilą robiło ich się coraz więcej. Chyba usłyszeli nasze durne krzyki. Była ich chmara. Nie było gdzie szpilki wcisnąć. Po chwili obaj dobiegli do mnie.
-Nie zatrzymuj się.- Spenser chwycił mnie za ramię i pociągnął. Biegliśmy ile sił w nogach, aż wystarczająco się oddaliliśmy. Usiadłam na ziemi, a Carl położył się, zmęczony.
-Wstań bo się przeziębisz.- Powiedział Spenser kucając.
-Muszę odpocząć...- Stwierdził Carl, ciężko oddychając.
-Mamy blisko do miasteczka. Tam ukryjemy się w budynku. Wstawaj.- Pociągnął mnie i chłopaka do góry. Zaczęliśmy biec. Po mimo tej okropnej sytuacji, byłam szczęśliwa. Któż inny może się pochwalić takimi przygodami? Dotarliśmy do jakieś małej fabryki, z ciężarówkami.
-Wsiadajcie.- Stwierdził Spenser siadając za kierownicą.
-Nie ma kluczyków.- Stwierdził spoglądając na mnie.
-W dwóch pozostałych też nie ma.- Dodał Carl.
-Odsuń się.- Powiedziałam do Spensera i położyłam się pod kierownicą. Wyjęłam nóż i rozcięłam tapicerkę. Wyjęłam kable i zaczęłam szukać odpowiednich.
-Lilly pośpiesz się.- Stwierdził Carl.
-Nie odzywajcie się. Muszę przeciąć odpowiednie kable. Jeśli się pomylę, to ciężarówka nie będzie miała panowania nad kierownicą, albo hamulcami. A tęgo, chyba byście nie chcieli.- Stwierdziłam delikatnie przecinając zielony kabelek, a później niebieski.
-Nie chce ci przeszkadzać, ale widzę ich w lusterku.- Powiedział przerażony Spenser. W tym momencie złączyłam kabelki, a ciężarówka odpaliła. Szybko podnosiłam się i wcisnęłam wsteczny, a później gaz do dechy. Z piskiem opon ruszyliśmy do przodu.
-Lilly, jesteś kozak.- Poklepał mnie po ramieniu Carl.
-To prawda.- Westchnął Spenser. Po dłuższej chwili jazdy, w oddali na poboczu zauważyłam coś.
-Co to jest? Tam w oddali po lewej?- Spytałam. Mam dobry wzrok, ale już zmęczony, po dzisiejszym dniu.
-Daryl i Aaron. Musimy się po nich zatrzymać, bo stado ich dogoni.- Orzekł Carl. Powoli zaczęłam zwalniać. Zatrzymałam się przed nimi. Otworzyłam drzwi i wychyliłam się.
-Zapraszam Panów na pokład.- Uśmiechnęłam się szeroko.
-Lilly? Co tu robisz?- Spytał Daryl, podbiegając do mnie.
-Wytłumaczę w domu, ale teraz musicie
wsiadać, bo idzie tu stado sztywnych.- Orzekłam. Daryl obrócił się i spojrzał w dal, gdzie szło stado. Następnie bez słowa, z Aaronem wsiedli na pakę. Jechałam dłuższą trasą, aby zgubić stado. Przed zachodem słońca dojechaliśmy.
-Po co wyszłaś z nim? On, nawet sam, nie potrafi się obronić. Ledwo uciekliście przed sztywnymi.- Zaczął mówić Daryl.
-Był z nami Carl...- Dodałam.
-Myślisz, że Carl ochroniłby was przed tuzinem sztywnych?- Spytał lekko podenerwowany.
-Nie jestem dzieckiem, Daryl.- Orzekłam spoglądając mu prosto w oczy.
-Rzecz w tym, że jesteś.- Stwierdził. Coraz bardziej mnie to wkurza.
-Mam 20 lat. Uprawialiśmy razem seks i zabijałam ludzi, nie jestem dzieckiem i niech to w końcu do ciebie dotrze.- Orzekłam i odeszłam.
Wyjęłam uszczelkę z ciężarówki i zamontowałam w samochodzie Spensera. Z kolei trochę płynu chłodniczego pożyczyłam od Aarona.
-Spróbuj teraz.- Powiedziałam do Spencera, za kierownicą. Mężczyzna przekręcił kluczyk. Auto z początku nie chciało odpalić, ale po dłuższej chwili udało się.
-Dziękuję. To dla ciebie i Daryla. Przydałoby mu się trochę wyluzować.- Mężczyzna wręczył mi butelkę whiskey. Bursztynowa ciecz wyglądała naprawdę kusząco.
-Dziękuję, na pewno wypijemy. Muszę już iść.- Stwierdziłam powoli odchodząc. Spenser odmachnął mi i cofnął się do samochodu. Po powrocie do domu schowałam whiskey na specjalną okazje. Wieczorem Daryl wogóle się do mnie nie odzywał, szybko zasnął. Gdy położyłam się obok niego, poczułam jak przyciąga mnie do siebie, to chyba przeprosiny. Uśmiechnęłam się mimowolnie.CDN
CZYTASZ
I would die for you - Daryl Dixon/TWD
FanfictionOjciec Lilly, zaprzyjaźnia się z Darylem Dixonem, który mieszka w sąsiedztwie. Obie rodziny nie są zamożne. Ojciec dziewczyny daje Darylowi robotę przy naprawie motorów gdzie chłopak może zarobić. W zamian Daryl poluje i przywozi rodzinie zwierzynę...