-Rick musimy się ukryć.- Szepnęłam do niego. Chwyciłam go pod ramię i pomogłam zejść z łóżka.
-Musimy wejść pod łóżko.- Szepnęłam. Rick spojrzał mi głęboko w oczy i kiwnął twierdząco głowa. Weszliśmy pod łóżko. W tym samym momencie, do domu weszli jacyś mężczyźni. Bardzo głośno się zachowywali. Nagle ktoś skierował się po schodach w górę, gdzie znajdowałam się ja i chory Rick. Następnie jakiś facet wszedł do pokoju i położył się na łóżku. Miałam ochotę z tond wyjść i zadźgać ich wszystkich. Spojrzałam na Ricka, który ledwo wytrzymywał. Po dłuższym czasie głosy z dołu ucichły, a mężczyzna nad nami zaczął chrapać.
-Chyba śpi.- Stwierdziłam szeptem do Ricka. Ten tylko mrugnął. Muszę coś zrobić, bo Grimes zaraz mi tu zejdzie na inny świat. Zaczęłam się powoli czołgać żeby wyjść spod łóżka. Nagle Rick chwycił mnie za obity nadgarstek. W tym samym momencie pisnęłam z bólu. Mężczyzna nad nami przestał chrapać i ziewnął. Obudził się. Powoli cofnęłam się obok Ricka. Słyszałam jak mi i Grimesowi wali serce. Nagle mężczyzna zszedł z łóżka, ubrał buty i wyszedł z sypialni.
-Który piszczy jak baba?!- Dało się usłyszeć z dołu głos faceta, który jeszcze przed sekundom nad nami leżał.
-Szefie jesteśmy strasznie głodni.- Powiedział ktoś inny. Spojrzałam na Ricka i zmarszczyłam brwi.
-Carl ukrył jedzenie.- Szepnął Rick.
-Chris, James i Bob, idziecie ze mną poszukać jedzenia w domach, po drugiej stronie ulicy! Mark i Trevor sprawdźcie ten dom i dwa sąsiednie!- Orzekł.
-Musimy ich zabić.- Szepnęłam do przyjaciela.
-A później uciec.- Dodał.
-Dasz radę?- Spytałam powoli wychodząc spod łóżka.
-Tak.- Westchnął wychodząc za mną.
-Mam kusze i strzały.- Stwierdziłam wyjmując broń z szafy. Na szczęście ten gościu tam nie zaglądał.
-Mam nóż i pistolet. Załatwimy to po ciuchu. Staraj się strzelać w serce, ja poderżnę drugiemu gardło...- W pewnym momencie podłoga zaskrzypiała pod Rickiem. Zamarliśmy w bezruchu, spoglądając po sobie.
-Słyszałeś?- Mężczyźni z dołu zaczęli rozmawiać.
-Daj spokój Mark, pewnie to ptak, albo kot.- Stwierdził drugi.
-Idę sprawdzić górę.- Orzekł pierwszy. Po kilku sekundach słychać było jak ciężko wchodzi po schodach.
-Nie wahaj się. Strzel pierwsza. Następnie ja go mocno chwycę i zabiję.- Szepnął przyjaciel bardzo cicho. Kiwnęłam głową. Było słychać, jak dłuższą chwilę chodzi po pokojach, sprawdzając je.
-I co Mark? Znalazłeś jakiegoś kota?- Zaśmiał się mężczyzna z dołu.
-Zamknij się Trevor!- Krzyknął spod naszych drzwi. W tym samym momencie je otworzył. Bez wahania strzeliłam mu w pierś. Rick chwycił go mocno zatykając usta i jednym ruchem poderżnął gardło. Martwe ciało mężczyzny opadło na ziemię.
-Mark? Znalazłeś coś?- Nagle drugi mężczyzna wbiegł po schodach do góry. Gdy nas zobaczył stanął jak wymurowany. Podniosłam kuszę i strzeliłam mu głowę, a następnie serce. Padł na podłogę jak jego kolega. Zamknęłam oczy i westchnęłam.
-Wszystko w porządku?- Spytał Rick chwytając mnie za ramię.
-Tak... Musimy zabić pozostałych.- Odparłam wyglądając za okno.
-Albo uciec. Po zabiciu dwóch zostało jeszcze czterech, nie damy im rady.- Stwierdził.
-Jak sobie życzysz.- Powiedziałam. Rick miał rację.Pov. Carl
Od samego początku chowałem się w krzakach. Nie miałem jak ostrzec taty i Lilly. Teraz, gdy ci mężczyźni wyszyli przeszukiwać inne domy, miałem szansę pomóc im. Gdy chciałem wyjść za drzewa, ktoś mnie mocno chwycił, zatykając usta. Już chciałem chwytać za pistolet, lecz podniosłem wzrok i ujrzałem Daryla. Zmarszczyłem brwi. Co on tu robi? Mężczyzna puścił mnie.
-Gdzie się tak spieszysz? Obserwują dom, przez okna.- Stwierdził.
-To jak im pomożemy?- Spytałem.
-Muszą wyjść tylnymi drzwiami. Pójdę po nich, ty pilnuj czy nie idą.- Orzekł ruszając.Pov. Lilly
-Czekaj. Nie możemy wyjść frontowymi drzwiami, bo obserwują dom.- Stwierdził Rick w ostatnim momencie. Przyjrzałam się budynkowi naprzeciwko. Rzeczywiście, w oknach cały czas stało dwóch mężczyzn z bronią. Pilnowali, aby tych dwóch co tu ich zostawili nie zwiali z ich rzeczami.
-Chodźcie za mną.- Nagle usłyszałam za plecami głos Daryla. Obróciłam się gwałtownie i uśmiechnęłam do niego szeroko.
-Śledziłeś mnie?- Spytałam przytulając mężczyznę.
-Wolę, stwierdzenie, że los nas połączył.- Odpowiedział z uśmiechem.
-Dobrze cię widzieć, ale teraz musimy spadać.- Powiedział Rick klepiąc Dixona po ramieniu. Wzięliśmy tyle broni, jedzenia i rzeczy ile byliśmy w stanie. Wyszliśmy tylnymi drzwiami i wybiegliśmy do lasu. Biegliśmy ile sił w nogach, aż zrobiło się ciemno. Rick już nie miał siły biec. Wzięłam go pod ramię, ponieważ Daryl i Carl zabijali sztywnych i nieśli ciężkie plecaki. Czułam z boku jak Rick jest rozpalony, od gorączki.
-Wytrzymaj jeszcze trochę Grimes.- Szepnęłam do niego.
-Chce... mi się... spać.- Stwierdził niewyraźnie.
-Daryl. On nie daje już rady.- Powiedziałam klękając, z zasypiającym mi Rickiem na rękach.
-Zgubiłem Carla.- Stwierdził nagle. Nie wierzyłam w to co słyszę. Carl nie jest mały, ale to nadal dziecko.
-Miałeś go tylko nie stracić z oczu.- Powiedziałam łamiącym się głosem.
-Zabijałem sztywnych, poza tym Carl to już nie dziecko...- Zaczął mówić.
-To jest dziecko! Carl!- Krzyknęłam wściekła, na tą całą sytuację.
-Zamknij się. Przez ciebie przyjdzie tu więcej sztywnych.- Wysyczał Dixon przez zęby w moją stronę.
-Nie widzisz tego?! Sam jesteś dzieckiem!- Krzyknęłam do niego. Daryl wpatrywał się we mnie przeszywającym wzrokiem.
-Chodźcie! Znalazłem stodołę.- W pewnym momencie podbiegł Carl. Chwyciliśmy z Darylem nieprzytomnego Ricka i zanieśliśmy do stodoły. Następnie położyliśmy na sianie.
-Będę na zewnątrz pilnował.- Orzekł Daryl wychodząc na zewnątrz.
-Daryl...- zawołałam za mężczyzną. Dixon spojrzał na mnie tylko.
-Nie odchodź daleko.- Powiedziałam.
-Dobrze.- Odparł cicho i wyszedł. Następnie wróciłam do Ricka.
-Nie widziałem co brać, wiec wziąłem wszystko co było.- Powiedział Carl wyjmując z kieszeni leki.
-Dobrze, dziękuję.- Stwierdziłam oglądając wszystkie opakowania po kolei. Jest! Przeciw gorączkowy i bólowy.
-Podaj wodę.- Powiedziałam do chłopca, który następnie podał mi butelkę z bezbarwną cieczą.
-Rick, Rick, obudź się. Musisz wziąć tylko tabletki.- Zaczęłam klepać przyjaciela po policzkach. Nagle Grimes otworzył klejące się oczy. Podniosłam go lekko i podałam tabletki, a później wodę. Przyjaciel popił leki.
-Teraz możesz spać.- Powiedziałam i przykryłam go kurtką. Spojrzałam na Carla. W jego oczach widziałam ogromny smutek.
-Twój ojciec wyjdzie z tego. Gorączka powoli ustaje.- Powiedziałam siadając obok chłopca.
-Martwię się o Judith i Jima. Boje się, że ktoś ich zabił w więzieniu.- Z oczu zaczęły cieknąć mu łzy. Rozłożyłam ręce w geście, aby się przytulił. Chłopak nie zastanawiając się długo, mocno mnie przytulił.
-Nie bój się. Musisz mieć nadzieje, która przezwycięży nawet najciemniejszą noc. Pamiętaj jesteś silny.- Powiedziałam delikatnie go głaskając. Po policzku spłynęła mi pojedyncza łza.CDN
CZYTASZ
I would die for you - Daryl Dixon/TWD
ФанфикOjciec Lilly, zaprzyjaźnia się z Darylem Dixonem, który mieszka w sąsiedztwie. Obie rodziny nie są zamożne. Ojciec dziewczyny daje Darylowi robotę przy naprawie motorów gdzie chłopak może zarobić. W zamian Daryl poluje i przywozi rodzinie zwierzynę...