31. Cisza przed burzą.

314 21 3
                                    

Dni i tygodnie mijały, aż nadeszła Wigilia. Przez ten cały czas, było dziwnie spokojnie. Czasem ktoś wpadł w kłopoty ze sztywnymi, ale poza tym, żyć, nie umierać. Ustaliliśmy, że Wigilię zrobimy w domu Jessie. Kobieta po mimo, że ma męża coraz częściej spędza czas z Rickiem. Coś mi tu śmierdzi romansem, ale to nie moja sprawa. Od samego rana ja, Carol i Maggie robimy kolacje Wigilijną. Teraz jest już południe i część potraw jest już gotowa. Jest dużo roboty, musimy zrobić wystarczająco jedzenia dla wszystkich. Z kolei Jessie, Rozita, Rick i inni ustawiają stoły, krzesła i kanapy. Możecie sobie pomyśleć, że jesteśmy nienormalni robiąc Święta, w takich czasach, ale naprawdę czuć magię w powietrzu. Nagle do kuchni wpadł Daryl z jakimś martwym szopem w ręce.
-Możesz to dla mnie upiec?- Spytał uśmiechając się i kładąc mięso na blacie, przede mną. Spojrzałam na Dixona i westchnęłam.
-Dobrze, ale nie karz jeść tego dzieciom.- Stwierdziłam rozkrawając zwierze.
-Stajesz się lepszym rzeźnikiem ode mnie.- Powiedział całując mnie w głowę i odchodząc. Uśmiechnęłam się mimowolnie.
-Tylko przy tobie jest taki.- Zaśmiała się Maggie.
-Wiem. Ktoś kiedyś mi powiedział, że moja obecność uspokaja go.- Stwierdziłam smarując mięso olejem.
-Bo to prawda. Z kolei ze mną i Glennem jest odwrotnie.- Stwierdziła dziewczyna.
-Jesteście jak oliwa i ogień.- Odparłam wkładając mięso do piekarnika. W pewnym momencie dobiegł nas hałas trzaskania drzwiami.
-Co tu się dzieje?- Spytał ktoś nieprzyjemnym głosem. Spojrzałam z Maggie po sobie i wyszłyśmy na korytarz. Był to mąż Jessie, Pete. Są plotki, że ją bił i kobieta kazała mu się wynieść, do innego domu. Pete spojrzał na mnie krzywym wzrokiem.
-Gdzie jest Jessie?- Spytał podchodząc.
-Robimy Wigilię. Jessie poszła z Rickiem po krzesła i jedzenie.- Stwierdziłam spokojnie. Mężczyzna zmarszczył brwi.
-A wam kto pozwolił tu być? Wynoście się z tond, nie będę powtarzał dwa razy.- Orzekł.
-Już tu nie mieszkasz z Jassie, nie decydujesz o tym domu.- Stwierdziła Carol. Mężczyzna nagle chwycił Maggie za ramie i pchnął ją mocno w stronę wyjścia.
-Wynocha!- Dodał.
Zaskoczona dziewczyna wpadła na Jessie, która akurat wchodziła do domu z konserwami w skrzynce. Obie upadły, a puszki potoczyły się po całym korytarzu. Pete chwycił Jessie mocno za ramię i podniósł do góry. Na oko widzę, że będzie miała siniaka.
-Zostaw ją.- Stwierdziłam chwytając za nóż.
-Lilly, proszę nie wtrącają się.- Szepnęła blondynka.
-Co to za cyrk w moim domu?- Wysyczał przez zęby, do kobiety.
-To nie twój dom.- Odparła.
-Bo mnie wygoniłaś!- Krzyknął i rzucił nią na ziemię.
-Dlaczego nie pozwalasz mi wrócić do rodziny?!- Krzyknął przeraźliwie.
-Zostaw ją!- W drzwiach stanął Rick, a za nim Maggie. Najwyraźniej musiała go zawołać.
-Spieprzaj z mojego domu! Przychodzisz tu ze swoją grupą i bierzecie wszystko, co chcecie! Mam tego dość!- Krzyknął i ruszył na Ricka. Zaczęli się szarpać. Szeryf zamachnął się i wyrzucił Pete'a na ulicę. Wyszliśmy z domu, za mężczyznami. Wokół zaczęło zbierać się coraz więcej ludzi. Rick może będzie potrzebował wsparcia. Muszę iść po Daryla. Najpier sprawdziłam dom, lecz nie było go w środku. Musi być na zewnątrz. Wybiegałam poza bramę. Biegłam główną ulicą, ciągle rozglądając się, lecz nigdzie nie było Pana Dixona. Zawsze kiedy jest najbardziej potrzebny, to go nie ma. Drogie dzieci, to co teraz zrobię, nigdy nie powtarzajcie w świecie zombie.
-Daryl!- Krzyknęłam na całe gardło. Długo nie trzeba było czekać. Mężczyzna wybiegł jak poparzony, z lasu, w moją stronę.
-Co się stało?- Spytał rozglądnąć się i chwytając mnie za rękę.
-Rick potrzebuje wsparcia.- Stwierdziłam szybko.
-Prowadź.- Odparł krótko i ruszyliśmy szybkim krokiem do środka Alexandri. Na ulicy zebrali się już wszyscy.
-No dalej zabij mnie, tylko to potraficie!- Krzyknął Pete. Po Ricku widać było, że zaraz nerwy mu puszczą.
-Oni są jak zwierzęta!- Krzyknął ktoś z tłumu.
-Uspokójcie się! Nie wiecie co mówicie!- Stwierdziła Deanna.
-Sama ich tu sprowadziłaś, a teraz przejmą nasze osiedle!- Krzyknął jakiś mężczyzna. Rick i Pete znów zaczęli się szarpać i bić. Nagle, ktoś podłożył Rickowi nogę i Grimes przewrócił się. Zaczęliśmy się przepychać, ale nie dopuszczali nas. Niespodziewanie ktoś odepchną mnie, tak że gwałtownie wylądowałam na Darylu. Dixon chwycił mnie i spojrzał w dół, na mnie, a później podniósł wściekły wzrok na mężczyznę, który mnie odepchnął. Odsunęłam się na bok, a Daryl chwycił mężczyznę za kołnierz i uderzył go w twarz. W tym momencie wszyscy zaczęli się szarpać i bić.
-Uspokójcie się!- Krzyczała Deanna, lecz to nie dawało nic.
-Pali się!- W pewnym momencie krzyknął Glenn. Spojrzeliśmy w jego stronę. Z domu Jessie ulatniał się dym. Ludzie zaczęli nosić wiadra wody i gasić ogień. Zapomniałam wyłączyć piekarnika z szopem Daryla.
-Kurwa...- Szepnęłam do siebie.
-Co jest? Nigdy nie mówisz takich słów.- Zmarszczył brwi mężczyzna.
-Zapomniałam wyłączyć piekarnik.- Stwierdziłam.
-Następnym razem ja robię mięso.- Zaśmiał się Daryl, przyglądając mi się.
-Pomóżcie mi wziąć węże z wozu!- Orzekł Abraham podjeżdżając wozem strażackim. Daryl i Glenn wzięli wąż. Później, ja z Glennem przykręciliśmy wąż do oczyszczalni wody, to był jedyny duży zbiornik wody, a Daryl chwycił za końcówkę. Maggie odkręciła kurek i poleciał mocny strumień wody. Po chwili podbiegł Abraham, pomagając utrzymać Dixonowi wąż. Po dłuższej chwili, dym przestał się ulatniać, a sytuacja nieco się uspokoiła.
-Pete, proszę przestań!- Usłyszałam za sobą. Obróciłam się. Jessie rzuciła się na męża, ze łzami w oczach. Ten tylko mocno się zamachnął i uderzył kobietę w twarz, aż upadła na ziemię. Rick wykorzystał moment nieuwagi mężczyzny i wyjął pistolet. Następnie strzelił mu w głowę. Wszystko to trwało ułamki sekundy. Nie dowierzałam w to co się stało. Wszyscy obrócili się w jego stronę. Rick powoli podniósł się, z całą zakrwawioną twarzą i spojrzał na nas ze łzami w oczach.
-Musiałem to zrobić.- Orzekł.

CDN

I would die for you  - Daryl Dixon/TWDOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz