18. Kawałek szkła.

430 31 0
                                    

Merle uśmiechał się cwaniacko i pokiwał głową z niedowierzaniem.
-Nigdy nie sądziłem, że ktoś pokocha cię bracie mocniej ode mnie...- Stwierdził.
-Proszę pomóż jej.- Wyszeptał Daryl.
-Chodź za mną. Szybko.- Stwierdził rozglądając się i wychodząc na zewnątrz. Podążyłam za mężczyzną. Merle podszedł do samochodu i otworzył mi tylne drzwi.
-Wsiadaj i schowaj się pod siedzeniem.- Orzekł. Nie protestując wykonałam polecenie starszego z Dixonów. Następnie Merle ruszył. Chwilę później wyjechaliśmy z miasteczka. Gdy byliśmy daleko, w lesie, mężczyzna się zatrzymał.
-Muszę już wracać, bo się zorientują. Dasz radę?- Spytał otwierając mi drzwi. Wysiadałam i od razu przytuliłam starszego Dixona.
-Dam radę. Dziękuje za wszystko.- Powiedziałam i puściłam Merlea. Mężczyzna uśmiechnął się smutno, wsiadł i odjechał. Ruszyłam wzdłuż drogi z nadzieją, że do końca dnia zdążę dotrzeć do więzienia. Po kilku godzinach dotarło do mnie, że niestety przeliczyłam swoje możliwości. Powoli robiło się ciemno, a ja nawet nie widziałam, gdzie jestem. Dodatkowo noce już nie są takie ciepłe, jak wcześniej. Nagle usłyszałam w oddali silnik samochodu. Obróciłam się. Ktoś jechał bardzo szybko. W kierowcy rozpoznałam Gubernatora. Cholera! Ile sił w nogach ruszyłam w las. Biegłam przedzierając się przez krzaki i drzewa, nie zatrzymując się nawet na chwilę. Nagle wpadłam na stado sztywnych.
-Nie, nie, nie...- Powiedziałam podnosząc się i znów ruszając biegiem na oślep, byle jak najdalej. Muszę zgubić to stado, inaczej Gubernator zobaczy, że sztywni za czymś podążają. W tym wypadku „tym czymś" jestem ja. W między czasie zaczęłam kuleć na prawą nogę. Sztywnych, którzy doganiali mnie musiałam zabijać. Po dłuższym czasie, dotarłam do opuszczonego budynku i na szczęście udało mi się zgubić większość stada. Pozostałych kilku zabiłam ostrym kawałkiem szkła z wybitego okna. Następnie weszłam do środka. Było dużo ciężkich maszyn i oddzielnych pomieszczeń. Z ogniem w płucach osunęłam się po ścianie i spoczęłam zamykając oczy. Tu mnie ten gnojek na pewno nie znajdzie.

Pov. Gubernator

W pewnym momencie przed oczyma mignęła mi postać kobiety uciekającej do lasu. Musiała to być Lilly, ponieważ sztywni są zbyt durni, aby uciekać sprzed kół samochodu. Zaparkowałem auto i wysiadłem. Ruszyłem prosto w las, za dziewczyną. Po czasie marszu zacząłem napotykać świeżo zabitych sztywnych, jakby tędy przechodziła. Nagle za drzew, wyłoniła się rozległa, opuszczona fabryka. Musiała się tu schronić. Moje przeczucia potwierdziło kilku martwych sztywnych z świeżymi ranami w głowach. Po cichu wszedłem do środka.
-Lilly... gdzie się schowałaś?- Spytałem i zacząłem gwizdać, idąc w głąb budynku i rozglądając się.

Pov. Lilly

Na chwilę udało mi się przysnąć. Niespodziewanie usłyszałam gwizd i kroki.
-Lilly, przecież możesz się do nas przyłączyć. Zapomnimy o nieprzyjemnościach.- Usłyszałam w oddali za sobą. Panował pół mrok i nie mogłam zobaczyć, gdzie dokładnie znajduje się mężczyzna. Dodatkowo nie mogłam go zabić, ponieważ miałam tylko kawałek tego szkła, a on z pewnością ma pistolet. Na czworaka przesunęłam się na drugi koniec sali, przechodząc blisko ściany i pod maszynami. Nagle, gdy przechodziłam pod jedną z maszyn, niechcący coś ruszyłam i spadł metalowy pręt robiąc hałas. W tym samym momencie sztywni znajdujący się w środku to usłyszeli i ruszyli w moją stronę.
-Kurwa.- Szepnęłam do siebie.
-Słyszałem ciebie, Lilly.- Usłyszałam jego głos. Był bardzo blisko. Nie miałam jak uciec. Dodatkowo w naszą stronę zbliżali się sztywni. Muszę go czymś zająć. Wzięłam pręt i rzuciłam go pod nogi Gubernatora. Teraz sztywni skierowali się prosto na Philipa. Mężczyzna lekko zdezorientowany zaczął odpychać zimnych, a później do nich strzelać. Wykorzystałam moment nieuwagi Gubernatora i zerwałam się na równe nogi. Nie mogłam znaleźć wyjścia. Rozejrzałam się dookoła. Drzwi, którymi tu weszłam znajdowały się za mężczyzną. Philip zabił ostatniego sztywnego i obrócił się w moją stronę. -Lilly.- Szepnął i uśmiechnął się cwaniacko. Otarłam cisnące się do oczu łzy i uśmiechnęłam się fałszywie do niego, a dłoń w której miałam szkło schowałam za plecami.
-Philipie, myślałam nad tym co powiedziałeś i chce się do ciebie przyłączyć...- Powiedziałam i ruszyłam powoli w jego kierunku. Gubernator schował pistolet i rozłożył ręce.
-Wiedziałem, że w końcu się poddasz.- Stwierdził przyglądając mi się. Podeszłam blisko do mężczyzny. Czułam ciepło bijące od niego.
-Po prostu bałam się tamtej grupy...- Szepnęłam. Dzieliły nas milimetry. Philip chwycił mnie delikatnie za policzek. Choć nie chciałam musiałam pocałować Gubernatora. To odwróciło jego uwagę i mogłam wyjąc pistolet. Niestety mężczyzna był szybszy i wybił mi go z ręki. Pistolet wylądował kilka metrów dalej od nas. W tym samym momencie Philip chwycił mnie mocno za szyję. Zaczęłam się dusić.
-Chciałaś mnie oszukać, suko!- Krzyknął mi prosto w twarz. Przed oczyma zaczęło robić mi się coraz ciemniej. Przypomniało mi się, że mam w dłoni kawałek szkła. Z całej siły zamachnęłam się w stronę Philipa. Ostatecznie wbijając szkło w oko. Mężczyzna krzyknął tak przeraźliwie, że do końca życia nie zapomnę tego głosu. Padł na kolana chwytając się za twarz. Mocno krwawił.
-Coś ty mi zrobiła?!- Ryknął i zaczął szukać po omacku pistoletu. Tym razem to ja byłam szybsza i w ostatnim momencie podniosłam pistolet, celując w Gubernatora.
-No zrób to! Zabij mnie!- Krzyknął kładąc się na podłodze. Nie mogłam tego zrobić. Nie mogłam go zabić. 
-Daruje ci życie, ale wypuść Daryla i innych. Masz na to 24 godziny. Jutrzejszego wieczoru chce ich widzieć w więzieniu. W przeciwnym razie przyjadę tam i cię zabije...- Orzekłam przystawiając pistolet do głowy Philipa.
-A teraz daj mi kluczyki. Wydaje mi się, że przyjechałeś tu sam.- Powiedziałam. Widząc, że mężczyzna nie jest chętny do współpracy, zaczęłam grzebać w jego kieszeniach, aż znalazłam kluczyki. Wyminęłam Gubernatora, zostawiajac go samego i skierowałam się do wyjścia. Po dłuższym czasie dotarłam do samochodu. Odpaliłam i ruszyłam przed siebie. Wczesnym rankiem dotarłam pod mury więzienia. Chwilę mi zajęło, aby obudzić i przywołać kogoś do bramy. Na plac wybiegli Rick i Michonne. Kobieta otworzyła mi bramę i wjechałam do środka.

CDN

I would die for you  - Daryl Dixon/TWDOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz