• Dzień później - noc •
-Lilly, wstawaj i pakuj swoje rzeczy.- Huknął Daryl, budząc mnie przy tym. Otworzyłam zaspane oczy i spojrzałam na niego. Biegał po całym domu, jak poparzony.
-Przez ciebie wogóle nie mogę się wyspać. Co się dzieje?- Spytałam wstając.
-Mamy trzy minuty na wyjście. Negan tu jest.- Stwierdził spoglądając na mnie. Poczułam jak uderza mnie fala gorąca, a mój umysł od razu trzeźwieje.
Bez gadania ubrałam moją jeansową bluzę i buty. Następnie wzięłam plecak i spakowałam dużo wody, jedzenia i całą pozostałą broń, jaka nam została. Dlaczego ten diabeł, nie może dać nam spokoju? Nie wiem, co widzą w nim ludzie, którzy za nim podążają.
-Damy radę uciec?- Spytałam podając swój plecak Darylowi.
-Tak.- Odparł przejmując plecak, chwytając kuszę i wychodząc. Podążyłam za nim. Nagle na platformie zauważyłam Carla. Rozmawiał z Neganem.
-Co on tam robi? Nie może tu zostać...- Zaczęłam iść w jego kierunku.
-Zostaw go. To jego plan.- Dixon chwycił mnie mocno za rękę i pociągnął do ciężarówki. Następnie wsadził mnie do środka i zamknął drzwi.
-Nie zdąży uciec. Zabiją go.- Powiedziałam, z nadzieją, że Daryl jeszcze zawróci po niego.
-Nie znasz Grimesów? Poradzi sobie.- Orzekł ruszając. Rozpędzona ciężarówka wjechała w bramę, a następnie w auta zbawców, rozwalając wszystko. Za nami jechała reszta grupy. W lutersku zauważyłam, jak część zbawców rusza za nami, a pozostali odpalają rakiety, które spadają na domy, niszcząc je doszczętnie. Widząc ten widok, łzy cisnęły mi się do oczu. Właśnie straciliśmy dom. Jedyne schronie, które nam pozostało. Czy tak ma wyglądać koniec? Po dłuższej chwili jazdy zatrzymaliśmy się w lesie.
-Zostań w aucie.- Orzekł Daryl wychodząc. W ostatnim momencie chwyciłam go za ramię. Mężczyzna spojrzał na mnie.
-Gdzie idziesz?- Spytałam.
-Zastawimy na nich pułapkę, żeby nie dojechało ich więcej.- Powiedział cicho.
-Idę z tobą.- Wyszłam z auta. Mam dość tego bezczynnego siedzenia.
-Nie. Wracaj...- Zaczął mówić.
-Co wy robicie? Zauważą was.- Stwierdziła szeptem Rosita. Podeszliśmy do głównej drogi i schowaliśmy się za krzakami. Daryl wyjął bombę dymną i rzucił na drogę. Auta powoli zatrzymały się. Gdy wyszli z nich zbawcy zaczęliśmy strzelać.
-Lilly ukryj się za mną!- Krzyknął do mnie Daryl, kiedy skończyła się mi amunicja. Skryłam się za jego plecami. Po chwili wszystko ucichło. Za samochodu wstał postrzelony Dwight. Podeszliśmy do niego.
-Dobiłem resztę. Nie mogę wrócić, bo Negan się domyśli i mnie zabije. A ja chcę jego śmierci. Znam plany i sposób, w jaki działają zbawcy. Pomogę wam, ale zabierzcie mnie ze sobą.- Powiedział trzymając się, za wykrwawiające się ramię. Daryl bez słowa zdarł z mężczyzny swoją kamizelkę i ruszył z powrotem do aut. Dwight podążył za nami. Następnie wróciliśmy do Alexandrii. Całe osiedle płonęło. Wszystkie domy, wszystkie plony, jakie zdążyła wydać ziemia i płot, który wcześniej nas chronił, było doszczętnie zniszczone. Czułam w sobie tak ogromny smutek, że nie miałam siły płakać.
-Musimy tu wejść. Carl mówił, że mamy tu się schronić, kiedy wrócimy.- Stwierdził Dixon, otwierając studzienkę. Później weszliśmy do kanalizacji. Na szczęście nie było dużo szamba.
-Lepiej zakryj nos.- Powiedział do mnie Daryl, wręczając mi czerwoną chustę.
-Dziękuje.- Szepnęłam do niego. Następnie jedną ręką przyłożyłam chustę do nosa, a drugą chwyciłam się ramienia mężczyzny. Tunel był oświetlony, a na jego końcu siedział Carl z jakimś facetem. Podeszliśmy do nich i usiedliśmy obok. Obcy mężczyzna wyglądał, jak narodowości arabskiej.
-Jestem Siddiq.- Przedstawił się.
-Znalazłem go i pomogłem. Kazałem mu tu się ukryć.- Powiedział ciężko oddychając. Carl był spocony i miał podkrążone oczy. Coś jest z nim nie tak. Judith, która siedziała obok Carla, zaczęła płakać. Daryl, który był najbliżej chwycił dziewczynkę i przytulił. Mała objęła go. Podeszłam do Carla.
-Bałam się, że nie przeżyjesz.- Stwierdziłam. Chłopak spojrzał na mnie nieobecnym wzrokiem i uśmiechnął się smutno. W jego oczach zebrały się łzy.
-Bo nie przeżyję.- Szepnął łamiącym się głosem i odsłonił koszule. Na prawym boku miał głębokie ugryzienie sztywnego. Nie dowierzałam, że to naprawdę się stało. Carl umierał. Nagle usłyszałam za sobą kroki. Chłopak podniósł wzrok nade mnie. Obróciłam się. Za mną stał Rick i Michonne, z Judith na rękach. Najwyraźniej wzięła dziewczynkę od Daryla.
-Tato, przepraszam.- Szepnął chłopak. Rick ukucnął obok syna. Zakryłam usta dłońmi i rozpłakałam się.
-Lilly, chodź do mnie.- Daryl chwycił mnie mocno i przycisnął do siebie. Schowałam twarz w jego koszuli. Nie wyobrażam sobie naszej grupy bez Carla. Już nigdy nie będzie jak wcześniej.
-Jak to się stało?- Spytał Grimes łamiącym się głosem. Czułam ból, jaki odczuwa Rick.
-Po prostu. Zdażyło się i tyle.- Odparł Carl. W pewnym momencie ziemia się zatrzęsła i trochę gruzu, nad nami, zleciało nam na głowy. Daryl pochylił się nade mną, osłaniając mnie. Gdy się wyprostował, strzepałam mu kurz z włosów. Z kolei Dixon wytarł mi kciukiem kolejną z łez, ściekającą po moim policzku.
-Wiem, że to trudne, ale musisz być silna. Będę cię chronił i nie pozwolę na błąd jaki popełnił Carl.- Szepnął. Po chwili ziemia, nad nami znów się zatrzęsła. Michonne wstała i podeszła do Dwighta.
-Idź do nich i rozkaż im, żeby odjechali.- Stwierdziła wściekle do blondyna.
-Nie mogę tam wrócić. Za chwilę odjadą. Znam ich. Myślą, że chowacie się w lesie.- Odparł.
-On ma rację.- Powiedziała Rozita, chwytając Michonne za ramie.
-Może Pan mu dać leki przeciwbólowe. Zmniejszają gorączkę i ból. Moim rodzicom pomogły.- Powiedział Siddiq, wręczając Rickowi tabletki.
-Jesteś lekarzem?- Spytał Grimes.
-Byłem rezydentem.- Odparł arab. Mężczyzna przejął leki i podał je synowi.
-Nie chciałem, żebyście mnie tak zapamiętali.- Odezwał się Carl, po połknięciu leków.
-Wyprowadziłeś nas z osiedla i uratowałeś przed zbawcami. To wszytko twoja zasługa.- Odezwał się Daryl, jak nigdy wcześniej.
-Uczciłeś pamięć mojej mamy.- Dodał Siddiq.
-Nie tylko twojej.- Odparł chłopak uśmiechając się smutno. Po chwili zbawcy odjechali.
-Musimy już iść.- Powiedział Daryl.
-Chce się tylko pożegnać.- Orzekł Carl, chwytając delikatnie Jutith za rączkę.
-Bądź grzeczna dla taty. I znajdź swoją drogę, czasami dzieci muszą pokazać rodzicom dokąd zmierzają...- Judith pisnęła i rozpłakała się. Rick wziął ją na ręce i wyciągnął w stronę Rozity, lecz ta odsunęła się.
-My się nią zajmiemy.- Powiedział Dixon biorąc na ręce dziewczynkę. Spojrzałam na niego.
-Poradzimy sobie?- Spytałam.
-Tak.- Odparł i ruszył do wyjścia. Podążyłam za nim, a Rosita i Tara za mną. Następnie wyszliśmy na powierzchnię. Dzisiejsza noc była najczarniejsza ze wszystkich, a żółty, wręcz oślepiający blask płomieni, będzie nam długo przypominał o tym...
-...że straciliśmy dom.- Dokończyłam myśl szeptem. Dixon spojrzał na mnie.
-Dom tworzą ludzie, nie miejsce.- Odparł chwytając mnie za rękę. Ścisnęłam jego ciepłą dłoń.CDN
CZYTASZ
I would die for you - Daryl Dixon/TWD
FanficOjciec Lilly, zaprzyjaźnia się z Darylem Dixonem, który mieszka w sąsiedztwie. Obie rodziny nie są zamożne. Ojciec dziewczyny daje Darylowi robotę przy naprawie motorów gdzie chłopak może zarobić. W zamian Daryl poluje i przywozi rodzinie zwierzynę...