15. Blizny.

501 42 4
                                    


Pov. Negan

-Szefie, szukamy jej już dwa tygodnie i nadal nie znaleźliśmy żadnych śladów, ani furgonetki.- Stwierdził mój człowiek. Westchnąłem ciężko i wstałem z fotela.
-Jest zbyt słaba, żeby przeżyć. Po takim czasie powinna już być martwa, lecz jeśli ktoś jej pomógł i żyje, wróci tu i będzie mnie błagać, o zostanie moją żoną.- Powiedziałem przyglądając się zdjęciu, które znalazłem w pokoju dziewczyny. Kim do cholery jest ten mężczyzna, z dzieckiem na rękach?

Pov. Lilly

-Rany prawie się zagoiły, ale będą blizny.- Stwierdził smutno Daryl, gładząc nadgarstek kciukiem.
-Czasami blizny są potrzebne, żeby przypominały nam, że warto być silnym.- Odparłam spoglądając w błękitne oczy Daryla. Następnie zjedliśmy kolacje i udaliśmy się do swoich cel. Tego dnia wydarzyło się dużo rzeczy. To niesamowite, że po tak długiej przebytej drodze odnaleźliśmy siebie na wzajem. Po mimo zmęczenia, nie mogłam zasnąć. Miałam ochotę przytulić się do Dixona i nie puszczać go. Nie mogłam się powstrzymać. Wstałam i udałam się do celi mężczyzny, sprawdzić czy śpi. Zajrzałam do środka, ten tylko leżał.
-Nie mogę spać.- Wyszeptałam wchodząc.
-Chodź.- Dixon przesunął się robiąc mi miejsce. Położyłam się na jego piersi. W końcu czułam się bezpiecznie.
-Przez ten cały czas, nie mogłem spać. Ciagle cię szukałem i rozmyślałem, gdzie możesz być. Chciałem cię znaleźć, za wszelką cenę.- Wyszeptał. W pewnym momencie usłyszeliśmy kroki. Przestraszyłam się i schowałam pod ramieniem mężczyzny. Nie chciałam, aby ktoś nas zobaczył w jednym łóżku i rozprzestrzeniał plotki, po mimo, że do niczego nie doszło.
-To tylko Rick, był na obchodzie.- Wyszeptał przytulając się do mnie.
-Chyba już pójdę...- Stwierdziłam.
-Nie puszczę cię.- Oparł chowając twarz w moich włosach i przytulając mocno. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Następnie zasnęliśmy.

• Następny dzień •

Pov. Rick

Od dłuższego czasu mieszkaliśmy w więzieniu. Nie było lekko, szczególnie mi po porodzie i śmierci Lori. Na szczęście wróciła Lilly i chociaż Darylowi jest lżej. Wczoraj na obchodzie zauważyłem, że siatka z lekka się przechyla. Trzeba ją podeprzeć pniami, aby sztywni się nie przedostali. Do pomocy potrzebowałem Daryla, jest silny i razem możemy przenieść pnie. Skierowałem się do celi Dixona. Odsunąłem firanę i zajrzałem do środka. Przyjaciel wpatrywał się w Lilly, która spała na jego ramieniu. Uśmiechnąłem się pod nosem.
-Potrzebuje twojej pomocy.- Powiedziałem na tyle cicho na ile potrafię. Dixon spojrzał na mnie, w pierwszym momencie przerażony, lecz po chwili na jego twarzy znów zagościła maska obojętność. Podniósł się, nie budząc dziewczyny. Następnie ubrał koszule i wyszliśmy na zewnątrz.
-Kiedy jej powiesz?- Spytałem spoglądając na mężczyznę.
-O co ci chodzi?- Odparł marszcząc brwi.
-Nie udawaj, widzę jak na nią patrzysz.- Na moje słowa Daryl tylko ciężko westchnął.
-Musimy ściąć drzewo i pniem podeprzeć płot.- Powiedział próbując wykręcić się od rozmowy. Na chwilę dałem mu spokój. Wzięliśmy siekiery, rękawice i ruszyliśmy na skraj lasu.
-Prędzej czy później, ona sama to zobaczy.- Powiedziałem po chwili.
-Obiecaj mi, że jej tego nie powiesz.- Orzekł twardo spoglądając na mnie.
-Dlaczego...-
-Bo nie chcę, żeby tak cierpiała jak ja.- Stwierdził smutno. Dopiero teraz przejrzałem na oczy jak bardzo ten facet kocha Lilly. Uśmiechnąłem się do Dixona.
-Spokojnie, sam jej to powiesz.-

Pov. Lilly

Wstałam i zjadłam śniadanie. Następnie pomogłam nakarmić Carol, Jima i Judith. Jedzenia dla wszystkich pozostało tylko na kilka dni. Okazało się, że Maggie i Glenn po południu jadą na wschód, w poszukiwaniu zapasów. Powiedziałam Maggie, że namówię Daryla i też pojedziemy poszukać jedzenia, na południe. Tak na prawdę, był koniec sierpnia i były ostatnie ciepłe dni, małam ochotę spędzić je z Dixonem na przejażdżce motorem. Jak za starych, dobrych czasów. Później wyszłam na zewnątrz w poszukiwaniu przyjaciela. Zauważyłam go przy płocie z Rickiem. Właśnie ustawili pień drzewa, tak aby podpierał płot. Podeszłam do mężczyzn i przywitałam się.
-Zostało nam bardzo mało jedzenia. Glenn i Maggie jadą w poszukiwaniu zapasów na wschód, możemy im pomóc i udać się do najbliższego miasteczka na południe.- Stwierdziłam do mężczyzny, który stanął w cieniu, wytarł pot z czoła i spojrzał na mnie.
-Weź plecak, ja odpalę motor. Pojedziemy wcześniej, bo chce jeszcze coś upolować.- Odparł twardo odchodząc do motoru. Powiedziałam coś złego? Może Dixon nie ma dziś humoru. Wzięłam z celi plecak i kusze, następnie wróciłam się do Daryla. Mężczyzna bez słowa wziął ode mnie kusze i wsiadł na motor. Nie chce kłócić się z przyjacielem, wiec stanęłam na przeciwko Daryla i spojrzałam mu odważnie w oczy.
-Co ty robisz? Przecież mogę cię przejechać.- Spytał niewyraźnie.
-To ty mi powiedz, o co ci chodzi? Zrobiłam coś złego?- Spytałam opierając się o kierownicę motoru. Daryl westchnął, błądząc wzrokiem.
-Posprzeczałem się trochę z Rickiem.- Odparł.
-I trzeba było tak od razu, a nie nosisz ciężar sam w sercu.- Stwierdziłam siadając z tyłu i przytulając się do pleców przyjaciela. Czułam, że Dixon nie powiedział mi wszystkiego, ale jeszcze dziś to z niego wyciągnę. Michonne otworzyła nam bramę i ruszyliśmy na południe. Po dłuższym czasie jazdy dojechaliśmy na osiedle domków.
-Nie oddalaj się...- Orzekł.
-Będzie szybciej jak się rozdzielimy.- Stwierdziłam.
-Nawet nie umiesz walczyć.- Daryl spojrzał na mnie surowo.
-Dam sobie radę...- Odparłam ruszając.
-Mieliśmy się nie rozdzielać.- Usłyszałam za sobą ponownie.
-Nie przesadzaj. Będę w domu obok.- Stwierdziłam. Następnie powoli weszłam do domu. W środku był tylko jeden sztywny, którego unieszkodliwiłam wbijając nóż w głowę. W środku wszystko było porozwalane. Znalazłam tylko kasze i ryż. Później skierowałam się do następnego, gdzie znalazłam wino, zapuszkowanego śledzia i mp3 z słuchawkami. Co jakiś czas mijałam się z Darylem. I tak o to, w nie całą godzinę, udało nam się przeszukać całą ulice. Został tylko jeden dom, do którego ciężko było otworzyć drzwi. Usiadłam na schodach, czekając na Daryla, który podszedł do mnie ocierając pot z czoła.
-Cholernie się zmęczyłem, dobrze, że to ostatni dom.-Westchnął.
-Musisz wyważyć drzwi.- Orzekłam wstając. Daryl chwycił klamkę i ramieniem zaczął walić w drzwi, lecz te nie ustępowały. Nagle usłyszeliśmy hałas, a po chwili niespodziewanie z boku budynku wybiegła mała dziewczynka.
-Hej! Zaczekaj!- Krzyknęłam i ruszyłam za nią, a Daryl za mną. Chciałam ją uratować. Dziewczynce drogę zagrodziło stado sztywnych. Gdy chciała się przecisnąć pomiędzy nimi, złapali ją. Rozrywali jej skórę, a później wnętrzności na kawałki.
-Nie!- Krzyknęłam ze łzami w oczach. Daryl złapał mnie i zatrzymał. Następnie mocno przytulił i obrócił tyłem do tej okropnej sceny. Słyszałam tylko jej przeraźliwy krzyk. Wtuliłam się w Dixona i schowałam głowę w jego ramionach.

CDN

I would die for you  - Daryl Dixon/TWDOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz