44. Chodź zobaczyć mnie.

262 21 0
                                    

Grubo po północy skończyłam rysować i schowałam książkę pod materac. Następnie położyłam się na chwilę i zasnęłam. Rano obudził mnie Negan.
-Wstawaj zabieram cię na śniadanie. Dziś mają naleśniki.- Stwierdził ściągając ze mnie kołdrę. Wstałam i skierowałam się do łazienki.
-Nie jestem głodna.- Odburknęłam.
-Porwałem kobietę w ciąży, wiec po części jetem odpowiedzialny za to coś w tobie.- Powiedział z uśmiechem.
-Dbasz o mnie, a o mojego męża?- Spytałam przemywając twarz i wycierając w ręcznik.
-Nie martw się o niego. Ma stałe wyżywienie, swoją cele i kilka razy dziennie puszczam mu muzykę.- Spojrzałam na Negana.
-Znęcasz się nad nim.- Stwierdziłam.
-Chcę go złamać... Chodź.- Powiedział będąc już na korytarzu. Zamknęłam drzwi i podążyłam za nim. Weszliśmy do windy i zjechaliśmy na sam dół. Na parterze była rozległa hala. Był ogromny hałas i mnóstwo ludzi. To wyglądało jak targowisko.
-Tu jest wszystko. Jedzenie, rzeczy i inne pierdoły. Ale dla zwykłych ludzi i pracowników to jest na kartki.- Stwierdził chwytając jakiegoś pluszowego pieska i wręczył mi to.
-Widzisz? Mogę brać wszystko.- Dodał. Gdy przeszliśmy przez targowisko, weszliśmy do drugiej, sąsiedniej hali, gdzie była kuchnia i stoliki. Każdy po kolei podchodził z talerzem i nakładali mu ograniczoną porcje. Negan podszedł pierwszy, a ja za nim.
-Dla niej podwójna porcja.- Stwierdził spoglądając na mnie przelotnie. Kucharka nałożyła nam jedzenie i usiedliśmy razem, przy stoliku.
-Po co mi pomagasz?- Spytałam.
-Po pierwsze, żal mi ciebie. Po drugie lubię cię.- Odpowiedział z pełnymi ustami. Polałam naleśniki sosem klonowym i zaczęłam jeść. Były tak dobre, że na chwilę przymknęłam oczy. Od bardzo dawna takich nie jadłam.
-Wiedziałem, że będzie ci smakować.- Dodał mężczyzna.
-Gdy robiłam naleśniki w Alexandrii, zawsze czegoś brakowało i nigdy nie były słodkie.- Powiedziałam, smutno się uśmiechając.
-Tu nic nie brakuje.- Stwierdził wstając i odchodząc. Odłożył talerz na kupkę innych talerzy w okienku i zniknął w wyjściu. Muszę dowiedzieć się gdzie trzymają Daryla, ale najpier dokończę te naleśniki.

Wyszłam przed budynek na plac. Było bardzo ciepło i ani skrawka cienia. Na zewnątrz, do płotu byli przywiązani sztywni. Ruszyłam wokół budynku. Ze strony wschodniej nie było sztywnych i był dobry wyjazd, ale snajperzy na dachu wszystko widzieli. Ruszyłam dalej. Na tyle budynku były garaże i motory. Rozejrzałam się. Z 10 piętra było wyjście awaryjne. Taka metalowa klatka schodowa, jak w kamienicach na Brooklynie. Chyba wiecie o co mi chodzi. Nagle za garażu wyszedł mężczyzna, przyglądając mi się.
-Zgubiłaś się mała?- Spytał nieprzyjemnie. Wolę, żeby Negan nie dowiedział się, że szukam niestrzeżonych wyjść, wiec postanowiłam grać blondynkę, którą w sumie jestem. Uśmiechnęłam się głupio do mężczyzny.
-Wydawało mi się, że widziałam tu gdzieś Negana. Jestem jego piątą żoną.- Powiedziałam z szerokim uśmiechem, pokazując mężczyźnie dłoń, na której miałam złotą obrączkę od Daryla. Facet jakby spoważniał i odsunął się ode mnie.
-Rzeczywiście, widziałem was razem na stołówce.-  Stwierdził spuszczając głowę. Idiota.
-Zapomniałam jak się nazywasz...-
-Jestem Will.- Odparł z uśmiechem. Ludzie uwielbiają jak używa się ich imienia.
-Will, dlaczego nikt nie pilnuje tych wyjść?- Spytałam przyglądając mu się.
-Snajperzy pilnują wszystkiego za dnia.- Stwierdził.
-A w nocy?- Spytałam rozglądając się.
-W nocy nie ma dobrej widoczności, wiec to nie ma sensu. Ale najgorzej jest podczas zachodu słońca, w tedy nic nie widać. Słońce paży w oczy.- Zaśmiał się. Uśmiechnęłam się sztucznie do niego.
-Mogę tędy wejść?- Spytałam wskazując na wejście do budynku, gdzie była wyłamana kłódka. Dam sobie rękę uciąć, że nie zamykają tych drzwi.
-Tak, oczywiście.- Powiedział otwierając mi drzwi. Weszłam pierwsza. Korytarz był bardzo brudny.
-Rzadko kto tędy chodzi.- Dodał. Z korytarza dotarłam na klatkę schodową.
-Negan jest chyba na górze. Ja muszę już wracać. Motory same się nie naprawią.- Zażartował odchodząc. Z kolei ja szybko wróciłam do swojego pokoju i zaczęłam rysować wszystko co zapamiętałam. Wszystkie wyjścia i korytarze. To trochę mi zajęło. Teraz muszę znaleźć Daryla, ale powinnam być bardziej dyskretna. Mam nadzieje, że tamten Will, nie wygada się Neganowi.

• 2 miesiące później •

Tygodnie leciały po tygodniach. Dostałam pracę od Negana, aby naprawiać różne przedmioty, takie jak radia, zegarki, broń, żeby zapracować na pokój i jedzenie. Dziennie musiałam naprawić określoną liczbę rzeczy, co utrudniało mi planowanie ucieczki dla Daryla, ale jak możecie się spodziewać, po tak długim czasie udało mi się dowiedzieć gdzie, go trzymają. Dokładnie na 15 pietrze w celi 81. Byłam tam. On nie jest jedyny, trzymają tam też innych.

W czasie obiadu, w południe wszyscy idą do stołówki i prawie nikt nie pilnuje korytarzy, w końcu strażnicy to też ludzie. To moja jedyna szansa. Wzięłam ze sobą książkę, gdzie były plany całego budynku i wyszłam z pokoju. Następnie windą wjechałam na 15 piętro. Powoli weszłam i rozejrzałam się. Nikogo nie było. Szybko podeszłam do budki po klucze i wzięłam je. Następnie musiałam poszukać celi Dixona. 78, 79, 80, 81. To tu. Przełknęłam ciężko ślinę i przekręciłam klucze. Drzwi lekko się uchyliły. Zajrzałam do środka. Cela była bardzo ciemna i brudna.
-Nigdy do was nie dołączę.- Uslyszałam cichy, zachrypnięty głos Daryla. W oczach zebrały mi się łzy.
-Daryl, to ja.- Powiedziałam łamiącym się głosem, otwierając szerzej drzwi. Mężczyzna spojrzał na mnie z niedowierzaniem. Następnie poderwał się do góry i przytulił mnie mocno. Oddałam uścisk, stęskniona.
-Jak dobrze, że nic ci nie jest.- Szepnął lekko odsuwając się.
-Musisz uciekać...- Zaczęłam mówić. Nagle jego dłoń z mojego biodra, powędrowała na lekko wystający i zaokrąglony brzuszek. Nie wytrzymałam i rozpłakałam się.
-Będziesz ojcem.- Szepnęłam uśmiechając się szeroko. Daryl uśmiechnął się do mnie, a w jego oczach zebrały się łzy.
-Który miesiąc?- Spytał wpatrując się w brzuch.
-Trzeci.- Odparłam chwytając jego rękę.
-Nie ucieknę bez ciebie.- Powiedział łamiącym się głosem.
-Masz, tu jest mapa całego budynku z wyjściami i wyjazdami.- Wcisnęłam mu książkę do ręki.
Następnie chwyciłam jego twarz w dłonie. Był cały brudny i spocony.
-Ja poradzę sobie. Negan mnie lubi, nie zrobi mi krzywdy. Ty musisz uciekać.- Stwierdziłam.
-Nie zostawię ciebie z dzieckiem.- Dodał. W pewnym momencie drzwi od windy otworzyły się. Stanęliśmy z Darylem jak wyryci. To był Dwight. Blondyn spojrzał na nas z lekkim zdziwieniem.
-Za chwile wrócą strażnicy. Streszczajcie się.- Stwierdził podchodząc do nas i rzucił Darylowi kluczyki od motoru.
-Idź już.- Stwierdziłam.
-Tu ma większe szanse na przeżycie. Mamy lekarza i dużo jedzenia. Musisz uciekać sam.- Stwierdził Dwight.
-Daryl, on ma rację. Tu mam lepszą opiekę.- Stwierdziłam.
-Obiecuję, że wrócimy po ciebie.- Szepnął i przytulił mnie ostatni raz. Następnie biegiem ruszył wzdłuż korytarza, do klatki schodowej.
-Lepiej wracajmy.- Dwight chwycił mnie za łokieć i pociągnął do windy.
-Dziękuje.- Szepnęłam do mężczyzny.
-Nie robię tego dla was. Tylko żeby zniszczyć Negana. Moją żonę wziął za swoją, a mnie przypalił twarz żelazkiem, kiedy chciałem uciec z żoną.- Stwierdził ponurym głosem. Dwight wyglądał jak wrak człowieka. Jakby Negan odebrał mu duszę. Od samego początku go nie lubiałam, ale teraz rozumiem, że Negan go zepsuł. Gdy doszłam do swojego pokoju, od razu podeszłam do okna. W oddali widziałam jak Daryl znika na motorze, wjeżdżając do lasu.

CDN

Pamiętaj o gwiazdce ⭐️
Przepraszam za błędy

I would die for you  - Daryl Dixon/TWDOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz