-Nie mogłam spać. Całą noc myślałam nad tym, co wczoraj, powiedziała Carol.- Stwierdziłam widząc, że Daryl wchodzi do łazienki. Właśnie brałam prysznic. Mężczyzna oparł się o umywalkę i zmierzył wzrokiem, moje nagie ciało, od dołu do góry. Następnie uśmiechnął się pod nosem, obrócił i zaczął się golić.
-Znając Carol, ukradnie tą broń.- Odparł niewyraźnie.
-Powinniśmy powiedzieć Rickowi o zbliżającym się stadzie zombie.- Dodałam. Daryl spojrzał na moje odbicie w lustrze, zmywając pianę do golenia. Widziałam jak przygląda mi się, co cholernie mnie podnieciło. Zagryzłam dolną wargę. Zamknęłam wodę. Szybko się wytarłam i przytuliłam Daryla od tyłu. Mężczyzna przymknął oczy, uśmiechnął się i oparł głowę o moją, niczym zadowolony kot. Po krótkiej chwili, obrócił się do mnie przodem i zaczął całować. Chwycił mnie za biodra i zjechał niżej. Owinęłam ręce wokół jego szyi. Następnie podniósł mnie do góry. Zaśmiałam się i chwyciłam się mocniej jego szyi, żeby nie spaść.
-Przytyłaś trochę.- Stwierdził.
-Przynajmniej mam zapas.- Odparłam z uśmiechem.
-Jim śpi?- Spytał.
-Tak.- Stwierdziłam krótko. Daryl powoli wyszedł na korytarz.
-Auu, mały skurczybyk zostawił resoraka na podłodze.- Usłyszałam niezadowolenie Daryla, który nadepnął na zabawkę.
-Taki urok posiadania dzieci.- Zaśmiałam się. Mężczyzna wszedł do sypialni. Nogą zamknął drzwi i położył mnie na łóżku. Sam zdjął t-shirt i zawisł nade mną. Ponownie złączyliśmy nasze usta. Nagle Daryl zaczął całować mnie po szyi. Nigdy wcześniej tego nie przeżyłam. Chwilami było to nawet lepsze, niż zwykłe pocałunki. Było mi tak dobrze, że odpływałam. Mogłam jedynie poddać się mu. Daryl wszedł we mnie. Zacisnęłam dłonie na pościeli. Po chwili, Dixon chwycił mnie za biodra i przysunął bliżej, do siebie, do tyłu, na skraj łóżka. W pewnym momencie poczułam jak pościel osuwa się w dół, a ja ją jeszcze trzymałam. Skutek był taki, że pierwszy na ziemie poleciał Daryl, a ja na niego. Następnie spadła na nas kołdra. Byliśmy zawinięci w pościel, jak naleśniki. Oboje zaczęliśmy się śmiać. Rzadko Daryl śmiał się tak szeroko.
-Dlaczego nigdy nie możemy zrobić tego do końca?- Spytał spoglądając na mnie. Zmarszczyłam brwi.
-Jak to, do końca? Przecież nigdy nic nam nie przeszkadza.- Stwierdziłam wstając i podnosząc kołdrę na łóżko. Coś ukrywa. Dixonowi zszedł uśmiech z twarzy i wstał naburmuszony, podciągając spodnie.
-Robisz z igły widły...- Stwierdził pod nosem. Wkurzyłam się i uderzyłam niespodziewanie poduszką Daryla w twarz.
-Nie robię. Mam intuicję i czuje, gdy coś jest nie tak. Nie mówisz mi prawdy.- Orzekłam podenerwowana.
-Bo nigdy nie dajesz mi skończyć.- Stwierdził z zaciśniętymi zębami. W tym momencie domyśliłam się.
-Ty chciałeś skończyć we mnie... Wiesz, że to nie jest najlepszy czas, na dzieci, poza tym masz jedno.- Stwierdziłam ubierając się szybko.
-Lepszego czasu nie będzie. W tedy, kiedy podejrzewałaś, że możesz być w ciąży, nigdy wcześniej nie byłem szczęśliwszy... Wybacz zachowałem się głupio. Myślałem tylko o sobie.- Odparł siadając na skraju łóżka. Westchnęłam kręcąc głową.
-Wszytko w odpowiednim czasie...- Nagle przerwało mi głośne walenie do drzwi, na dole. Rzuciłam Darylowi koszule i zeszłam na dół, a on za mną. Następnie otworzyłam główne drzwi. Znów, to była Carol.
-Pod płot, nachodzi coraz więcej sztywnych. Wczoraj zdawało mi się, że byli dalej.- Stwierdziła pospiesznie.
-Trzeba powiedzieć Rickowi i ostrzec resztę.- Dodałam.
-Najpier musimy iść po broń.- Powiedziała Carol.
-Idźcie po broń, ja zaprowadzę Jima do Jessie, żeby nie był sam.- Odparłam cofając się do pokoju chłopca. Jim jeszcze spał. Podniosłam go i narzuciłam na niego ciepłą bluzę.
-Co się stało?- Spytał przytulając się do mnie.
-Na chwilę zostaniesz u cioci Jessie.- Odparłam zbiegając na dół. Zamknęłam drzwi i skierowałam się do Jessie. Kobieta od razu mi otworzyła i wzięła chłopca. Hałas za płotu się nasilał, a ludzie zaczęli chować się w domach. Na środku zauważyłam Ricka, Abrahama i Sashę. Podbiegłam do nich.
-Idzie ich tu więcej. Nie mamy czasu. Musimy ich jakoś odciągnąć.- Stwierdziłam do przyjaciół.
-Masz racje. Weźmiemy auta i włączymy głośno muzykę.- Stwierdził Rick.
-Wyprowadzimy sukinsynów daleko za las. Na razie nie możemy zrobić nic więcej.- Stwierdził Abraham podchodząc do auta i wsiadł, z Sashą.
-Lilly!- Usłyszałam za sobą. To był Daryl. Podbiegł do mnie.
-Nie znalazłem twojego pistoletu.- Dodał.
-Proszę. Miałem dać ci go już wcześniej.- Stwierdził Rick wyjmując za paska mój pistolet i podjąć mi go. Daryl spojrzał na niego podejrzliwie. Objęłam Dixona, mężczyzna przeniósł na mnie wzrok.
-Jadę z Rickiem. Nie denerwuj się i pilnuj osiedla.- Stwierdziłam.
-Obiecuj, że wrócisz.- Szepnął.
-Obiecuję.- Uśmiechnęłam się do niego i wsiadłam do furgonetki.
-A już myślałam, że podlegasz Deannie.- Powiedziałam do Ricka, spoglądając na niego.
-Nigdy nie będę czyimś psem, z resztą broń jest potrzebna.- Odparł ruszając. Carl otworzył nam bramę. Po mimo, że udało nam się wyjechać, do środka przedostało się kilku sztywnych. Na szczęście Daryl i pozostali zabili ich.
-Wspominałeś, że włączymy głośno muzykę.- Powiedziałam wyjmując płytę AC/DC ze schowka. Rick zaśmiał się.
-Dawno tego nie słuchałem.- Stwierdził i włączył płytę. Otworzyliśmy okna i głośno śpiewaliśmy.
-Highway to hell!- Krzyczałam wraz z Rickiem. Wychyliłam się przez okno i spojrzałam w tył. Stado podążało dokładnie za nami. Na skrzyżowaniu rozdzieliliśmy się. Abraham i Sasha skręcili w lewo, a my pojechaliśmy prosto, aby rozdzielić grupę sztywnych. Piosenka leciała po piosence, a godzina mijała po godzinie. Po mniej więcej trzech godzinach wyjechaliśmy na pola.
-Chyba możemy już zawracać.- Odparłam znudzona do Ricka. Nagle coś huknęło w aucie i powoli się zatrzymaliśmy. Spojrzeliśmy z Rickiem po sobie.
-Dolewałeś paliwa?- Spytałam.
-Tak, zawsze to robię.- Odparł.
-W takim razie to coś innego. Coś się zepsuło.- Stwierdziłam wysiadając, a Rick za mną.
-Są coraz bliżej.- Orzekł.
-Spróbujmy zepchnąć furgonetkę do lasu i schowamy się w środku.- Powiedziałam.
-Ty chwyć za kierownicę, a ja będę pchał z tyłu.- Dodał. Chwyciłam kierownice, zaparłam się i zaczęliśmy pchać. Samochód powoli staczał się do lasu, aż wjechał do środka.
-Szybko wsiadaj!- Krzyknęłam. Rick zaczął się szarpać z zimnymi. Nie mógł strzelić, bo wszystkie by ruszyły na niego. Wzięłam głęboki oddech i wysiadłam. Muszę mu pomóc. Walnęłam kilku drzwiami, a znajdujących się najbliżej, załatwiłam nożem. Niestety, jak się później okazało mój heroizm i pewność, we własne możliwości zaczęły spadać i to Rick musiał ratować mnie.
-Stańmy plecami, to może damy radę!- Stwierdził szeryf. Stanęliśmy do siebie tyłem i zabijaliśmy tyle sztywnych, ile to było możliwe. W pewnym momencie usłyszeliśmy jakiś głośny klakson.
-Słyszysz?!- Spytałam.
-Tak! Mam nadzieję, że to nasi coś wymyślili!- Odparł. Z każdą chwilą sztywnych ubywało. Cofali się do osiedla, skąd odciągnęliśmy ich.
-To nie nasi! Sztywni idą prosto do osiedla!- Stwierdziłam zabijać ostatniego sztywnego. Reszta odeszła w tył.
-W takim razie, co to jest?- Spytał opierając się o drzewo.
-Nie wiem, ale mam złe przeczucie.- Stwierdziłam otwierając maskę od furgonetki.CDN
CZYTASZ
I would die for you - Daryl Dixon/TWD
ФанфикOjciec Lilly, zaprzyjaźnia się z Darylem Dixonem, który mieszka w sąsiedztwie. Obie rodziny nie są zamożne. Ojciec dziewczyny daje Darylowi robotę przy naprawie motorów gdzie chłopak może zarobić. W zamian Daryl poluje i przywozi rodzinie zwierzynę...