Następnego dnia, do Sanktuarium podjechał jeden z ludzi Ricka. Powiedział, że jutro, przed wschodem słońca mamy być na autostradzie. Będzie Maggie i jej ludzie, Rick z Michonne i Ezekiel z Carol.
-Lilly, kto zostanie z Joem? Nie chcę go zostawiać z byłymi zbawcami, choć niektórzy nadal nimi są.- Stwierdził Daryl, kończąc jeść posiłek.
-Nie mogę wiecznie siedzieć z Joem. Potrzebuję wyjść z tond, poczuć wiatr we włosach. Prawie od trzech lat nigdzie nie byłam, z resztą zawsze chciałam zobaczyć Waszyngton.- Stwierdziłam kończąc karmić syna.
-Dobrze, ale pojedziesz ze mną.- Orzekł. Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się.
-Idę przygotować motor na jutro.- Powiedział cicho i wyszedł. Z kolei ja zaczęłam pakować do pleaka wodę, jedzienie i jakieś ciepłe rzeczy. Gdy skończyłam, wzięłam syna na ręce.
-Ma-maa.- Odezwał się Joe. Uśmiechnęłam się zadowolona, że chłopiec coraz więcej się odzywa.
-Gdzie mam cię zostawić na te dwa dni?- Westchnęłam do siebie. Joe spojrzał na mnie.
-Gdzieś, gdzie zawsze było bezpiecznie...- Pomyślałam głośno. Nagle mnie olśniło. Wzgórze. Zostawimy Joea z Herschelem. Wzięłam chłopca na ręce i wyszłam do Daryla.
-Daryl, możemy zawieść Josepha na Wzgórze.- Zaproponowałam. Mężczyzna spojrzał na mnie.
-Dobry pomysł. Hank uszykuj ten wóz!- Dixon krzyknął do mężczyzny, przy samochodzie i podszedł do niego.
-Właśnie miałem jechać tym autem.- Odparł twardo Hank, spoglądając z góry na Daryla. Był wyższy od mojego męża. Daryl widząc jego sprzeciw, wypiął pierś do przodu i zacisnął pięści. Jak czegoś nie zrobię, zaraz się pobiją.
-Kochanie weź inne auto, te zostaw Hankowi.- Powiedziałam głośno, chcąc zmiękczyć serce Daryla, aby nie wybuchł złością.
-Słyszałeś co żonka ci powiedziała. Podobno słuchasz się jej jak tresowany pies...- Zaśmiał się drwiąco, lecz Daryl nie wytrzymał. Zamachnął się z całej siły i przyłożył Hankowi. Mężczyzna na początku zachwiał się, ale później wykorzystał moment nie uwagi Dixona i oddał mu. Od razu podbiegli inni i odciągnęli Hanka i Daryla, od siebie. Podeszłam do męża.
-Puście mnie.- Wyrwał się z uścisku i wyszedł na środek.
-Pilnujcie go do mojego powrotu!- Orzekł. Następnie podjechał autem. Posadziłam Josepha w foteliku i usiadłam obok Daryla. Potem ruszyliśmy w stronę Wzgórza.
-Nie możesz dawać się porywać emocjom...-Zaczęłam mówić.
-Nie mów mi, co mogę, albo nie.- Odburknął. Nie odzywałam się do niego, aż dojechaliśmy do Wzgórza. Jechaliśmy dość szybko, tak, że przed zachodem słońca dotarliśmy.
-Możemy zostawić tu, na dwa dni, Josepha?- Spytałam Maggie. Kobieta spojrzała na mnie lekko z góry.
-W Sanktuarium nie ma nikogo do opieki?- Spytała krzyżując ręce.
-Nie chce zostawiać mojego dziecka, przy ludziach, którzy kiedyś chcieli mnie zabić.- Powiedział spokojnie Daryl.
-Słusznie. Joe może u nas zostać. Będzie miał, z Hershelem zapełnioną opiekę.- Orzekła przejmując Joea ode mnie. Odgarnęłam chłopcu gęste włosy z oczu i pocałowałam go w głowę. Następnie pożegnaliśmy się z Maggie i wróciliśmy z powrotem do Sanktuarium.-Tak cicho bez niego.- Szepnął Daryl uciekając głową w bok.
-No nie ruszaj się chwilę. Muszę przemyć ci rany.- Powiedziałam obracając mu głowę w moją stronę i ponownie przemywając twarz. Miał rozcięty łuk brwiowy i podbite oko.
-Też mi go brakuje, ale wytrzymamy dwa dni... Gotowe.- Dodałam odkładając ręcznik. Daryl chwycił moje dłonie i pocałował ich wierzch. Uśmiechnęłam się szeroko i usiadłam mu na kolanach. Mężczyzna objął mnie i zanurzył twarz w moich włosach.
-Brakowało mi tego, tylko ty i ja.- Szepnął.
-Przeciwko całemu światu. Pamiętasz?- Uśmiechnęłam się.
-Tak.- Powiedział zachrypniętym głosem.
-Dobrze, że Maggie nie pytała się o twoją poobijaną twarz.- Zaśmiałam się.
-Teraz obchodzi ją tylko Wzgórze i jej ludzie. Wszyscy się zmieniliśmy i nie jesteśmy jak dawniej.- Odparł kładąc się na łóżko, tak, że wylądowałam na nim. Odgarnęłam mu włosy i chwyciłam jego twarz w dłonie. Wpatrywaliśmy się w siebie, z taką samą pasją jak lata temu. Później poszliśmy się razem wykapać i położyliśmy się spać.• Następny dzień •
Jeszcze przed wschodem słońca wyruszyliśmy. Na autostradzie spotkaliśmy resztę grupy i razem ruszyliśmy dalej. Jechaliśmy cały dzień, bez postojów. W środku nocy dotarliśmy do Waszyngtonu. Wszyscy stanęliśmy przed Białym Domem. Było ciemno, ale księżyc mocno świecił. Nigdy wcześniej nie widziałam, na własne oczy tego wspaniałego budynku. Niestety przez te lata mocno zarósł w zarośla, drzewa i krzaki.
-Przenocujemy w Białym Domu. Może tam coś znajdziemy. Rankiem pojedziemy do muzeum narodowego.- Orzekł Rick.Powoli, wszyscy, jeden po drugim, weszliśmy przez rozwalone drzwi. Budynek był ogromny, lecz nawet w środku widać było, że jest opuszczony. Brudne ściany i przebiegające szczury pod nogami. Co jakiś czas natrafialiśmy na sztywnych. Gdy, mniej więcej zrobiliśmy porządek, zabarykadowaliśmy drzwi. Każdy wybrał sobie sypialnie, a było ich naprawdę dużo.
-Nigdy nie sądziłam, że będę spać w sypialni Lincolna.- Stwierdziłam z niedowierzaniem.
-I tak wolę naszą sypialnię.- Odburknął Daryl, rzucając się w ubraniu i butach na łóżko.
-Daj spokój. Mogłabym być pierwszą damom, a ty prezydentem.- Zaśmiałam się, kładąc obok niego. Daryl uśmiechnął się pod nosem, spoglądając na mnie.
-Dla mnie zawsze jesteś pierwszą damom.- Powiedział pochylając się nade mną i zaczynajac mnie całować. Wplotłam dłonie w jego włosy. Nagle przerwał.
-Co jest?- Spytałam szybko.
-Nie mogę, jak on patrzy.- Wstał, wyjął nóż i wskazał na obraz Abrahama Lincolna, którego oczy były skierowane wprost na łóżko. Zaśmiałam się głośno. Dixon podszedł do obrazu i już chciał przeciąć go, ale zaprotestowałam.
-Nie! Zdejmij i obróć, ale nie niszcz.- Stwierdziłam. Daryl schował nóż, zdjął obraz i obrócił go tyłem. Następnie zdjął buty, koszule i rozpiął pasek od spodni. W między czasie ja też zdjęłam brudne ciuchy. Tego wieczoru nie mieliśmy siły, żeby uprawiać seks, ale chwile się całowaliśmy i przytulaliśmy. Znów czuliśmy się jak zakochani nastolatkowie.CDN
CZYTASZ
I would die for you - Daryl Dixon/TWD
FanficOjciec Lilly, zaprzyjaźnia się z Darylem Dixonem, który mieszka w sąsiedztwie. Obie rodziny nie są zamożne. Ojciec dziewczyny daje Darylowi robotę przy naprawie motorów gdzie chłopak może zarobić. W zamian Daryl poluje i przywozi rodzinie zwierzynę...