#40# Leo robi rozpierdolix

2K 140 254
                                    

Pov. Deku
Wraz z Kacchanem szliśmy droga przez park. Mijaliśmy wiele par które cieszyły się wspólnie spędzonym czasem. Niekiedy spotykaliśmy także grupki prawdopodobnie przyjaciół, którzy także cieszyli się wspólnym wyjściem.

Pogoda jak na luty była bardzo ładna. Słońce świeciło i ogrzewało nasze zmarznięte twarze. Biały puch który nagromadził się w czasie zimy także powoli znikał z ziemi ustępując miejsca dla rozkwitających kwiatów. Ptaki, które zdążyły już wrócić siedziały na drzewach i cicho śpiewały jakąś melodię

Nie wiedziałem gdzie idziemy bo Kacchan nic mi nie mówił ale sądząc po okolicy zmierzamy w stronę kina. Jakie było moje zdziwienie kiedy zamiast zatrzymać się przy kinie poszliśmy dalej. Chciałem coś powiedzieć ale Kacchan mnie wyprzedził widząc moje zdziwienie

- Kina są już pase, przynajmniej dla mnie - stwierdził

Jak dla mnie kino to dobra opcja na spędzenie razem czasu ale koro Kacchan zaplanował coś innego to nie mam nic do gadania

- W takim razie gdzie mnie zabierasz?

- Zobaczysz, może ci się spodoba

- Na pewno mi się spodoba - obdażyłem go promiennym uśmiechem na co on tylko prychnął

Ruszyliśmy dalej. Nie znałem tej okolicy, ponieważ nigdy trendy nie szedłem. Zazwyczaj moja podróż w tą stronę kończyła się na kinie więc dałem się prowadzić mojemu blondynowi. W czasie drogi Katsuki kupił nam kubek ciepłej czekolady. Nim się zorientowałem zatrzymaliśmy się przed jakimś budynkiem

- Jesteśmy - oznajmił mój towarzysz

- Co to za miejsce? - zapytałem wogóle nie kojarząc budynku - Nie widziałem tego wcześniej

- To jest oceanarium - oznajmił mi - widziałem to w necie. Niedawno wybudowali więc się nie dziwię że nic nie wiedziałeś

- Takie oceanarium z rybkami? - moje oczy zaświeciły

- No a... są jakieś inne?

- Chyba nie, wybacz głupie pytanie - podrapałem się po karku zakłopotany - no ale jeszcze w żadnym nigdy nie byłem

- Ja też nie, dlatego cię tu przyprowadziłem

- Chodź Kacchan, chodź - zacząłem go ciągnąć w stronę wielkich drzwi

- Spokojnie narwańcu mamy czas - zaśmiał się wyższy chłopak

Weszliśmy do budynku. Przy recepcji stała miła pani, która wskazała nam droge bo jak się okazało Kacchan już kupił bilety. Cały podekscytowany wszedłem do środka nie puszczając ręki mojego chłopaka. Musieliśmy kawałek zejść schodami na dół i już na starcie ukazał nam się ogromny korytarz. Wszędzie była woda rzecz jasna. Był to taki jakby tunel co nadawało temu miejscu uroczy klimat

Biegłem od prawej do lewej, do tyłu i do przodu przyglądając się każdej rybce. Raz moją uwagę przykuła ryba z kolcami, a innym razem taka podbiegłem do takiej małej kolorowej. Można przyznać że w niektórych momentach przyssałem się do szyby podziwiając pływające stworzonka. Ogólnie rozpierała mnie energia

Za to Kacchan był istną oazą spokoju. Chodził powoli od lewej do prawej przyglądając się z co prawda mniejszym zaciekawieniem niż ja ale jednak, rybkom które przepływały mu przed twarzą. Nawet jego twarz wyrażała spokój

Zmęczyłem się nieco tym bieganiem i podziwianiem. Zauważyłem że mój blondyn siedzi na ławce i obserwóje przechodzących ludzi. Chciałem do niego podejść i usiąść obok niego ale poczułem że coś, a raczej kota na mnie wpadł. Odwróciłem głowę w stronę jak się okazało dziecka.

Kajdanki  ||Bakudeku||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz