#48# Plan idealny

1.5K 124 86
                                    

Pov. Kacchan
Siedziałem na dachu już od pięciu minut próbując znaleźć jakiś sposób na w miarę szybkie zakończenie tego zadania. Mógłby po prostu tam iść i powysadzać te wszystkie roboty ale są strasznie wrażliwe na dzwięki, więc gdybym rozjebał je teraz to wszystkie w mgnieniu oka znalazły by się obok mnie.

Nie to że bym sobie nie poradził, bo to oczywiste że po sekundzie by ich nie było. Mimo tego jednak wolę inni też mieli szansę na zdanie tego egzaminu, bo w końcu jaka będzie, satysfakcja z tego że nie będę mógł rywalizować z tymi idiotami? No właśnie żadna, dlatego mogę pozwolić im zdać a potem ich sprawa czy staną się pro hero czy może upadną na dno, o ile już tego nie zrobili

Postanowiłem opuścić moje dotychczasowe miejsce pobytu i biegłem po dachach bloków na obrzeżach prowizorycznego miasta. Czemu akurat na obrzeżach? A czemu nie? Uznałem że zapewne większość uda się do środka dlatego ja wolałem być "na zewnątrz".

Nie śpieszyło mi się jakoś bardzo ale też nie poruszałem się jak ślimak. Po prostu biegłem sobie truchtem nie tracąc przy tym czujności. Nie wiedziałem czy te całe roboty mają coś w zanadrzu dlatego wolałem mieć pewności że nic nie wyskoczy zza mnie kiedy ja będę sobie chillował na dachu. Z resztą i tak muszę zmiażdżyć około piętnastu a potem mam luz.

Biegnąc tak zauważyłem jednego samotnego robocika, który jak gdyby nigdy nic stal se w miejscu. Rozejrzałem się dookoła upewniając się że jesteśmy tutaj sami i kiedy stwierdziłem że jest w miarę bezpiecznie to zeskoczyłem z dachu. Wylądowałem na betonie wydająca przy tym nie za cichy i nie za głośny dźwięk. Robot odrazu ożywił się, odwracając się w moją stronę.

Wiedziałem że jest szybki dlatego nie zdziwiło mnie to z jaką prędkością na mnie ruszył. Dobrze zdawałem sobie sprawę że jeśli urzyłbym mojego wybuchu do ataku to przywołał bym do siebie więcej robotów dlatego najciężej jak mogłem odsunąłem się trochę. Niestety mój quirk nie nadaje się do tego rodzaju misji ale to nie oznacza że sobie nie poradzę. Robot zdając sobie sprawę że nawet nie przejechał obok mnie, zmienił kierunek i znów ruszył w moją stronę

Nie miałem jakiegoś konkretnego planu dlatego unikałem bezpośredniego kontaktu z jeżdżącym żelastwem. Co jakiś czas można było zobaczyć połyskujące od promieni słońca ostrza. Nie były duże ale na pewno mogły by osłabić na kilka sekund

~No no Aizawa ~ mówiłem do sobie w myślach ~ pierwszy raz odkąd się znamy zaskoczyłeś mnie ~

Uśmiechnąłem się usatysfakcjonowany tym w jaką stronę zmierza ta walka. Nie jest za łatwo, można powiedzieć że na naszym poziomie. To wyzwanie sprawiło że podekscytowałem się jeszcze bardziej. Unikanie ostrych nożyków jak i samego robota wychodziło mi całkiem zgrabnie. Dobrze bawiłem się patrząc jak to blaszane gówno powoli się gubi od natłoku dźwięków wydawanych przez echo.

Wystarczyło że kilka dźwięków wydobyli się w tym samym momencie aby zdezorientowany robot kłócił się ze sobą. Z każdą sekundą dźwięki wydobywane przeze mnie po przez rzucanie jakimiś przypadkowymi rzeczami lub szuraniem po twardym asfalcie dezorientowały mojego przeciwnika. W pewnym momencie robot pod natłokiem coraz to nowszych hałasu po prostu się przegrzał i przy akompaniamencie i blasku iskier wychodzących spod blachy mojego przeciwnika, po prostu najzwyczajniej w świecie padł.

Byłem usatysfakcjonowany tym że udało mi się rozgryźć mniej więcej taktykę jaka została zaprogramowana w naszym "egzaminie" no i oczywiście z tego że mogłem komód przyjebać. Co prawda było by fajniej gdyby to był prawdziwy złoczyńca a nie jakieś blaszane gówno, ale nie narzekam. Lepsze to niż nic

Dla pewności podszedłem jeszcze do tego wraka robota i dobiłem go wjeżdżając w jego metalowy ryj z buta. Nie żyje już i bardzo dobrze bo byśmy się nie polubili. Ruszyłem w dalszą drogę wypatrując jakiś samotnie stojących blaszysk. Skupiony na wykonaniu zadania nie zauważyłem że z daleka woła mnie nie kto inny jak Kirishima.

Kajdanki  ||Bakudeku||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz