#83# Sewydż Deku

1.2K 79 167
                                    

Pov. Deku
Minął miesiąc odkąd wraz z Kacchanem dowiedzieliśmy się o dziecku. Dokładnie byłem w drugim miesiącu ciąży. Prawie tego po mnie nie widać, jednak Kacchan uwielbia się że mną droczyć.

Leżałem w łóżku patrząc w sufit. Kacchan już był w pracy, ponieważ on nie może zrobić sobie wolnego tak jak ja. W sensie, nie mam wolnego. Ustaliliśmy z Kacchanem, że będę mógł przychodzić do biura kiedy chce ale patrole sobie odpuszczam i będę zajmował się głównie papierkową robotą.

Pasował mi taki układ. Złoczyńcy znacznie osłabli kiedy do grupy bohaterów dołączyli tacy ludzie jak Mirio, Kacchan, Todoroki, ja i wiele innych bohaterów.

W całej Japonii zapanował spokój. Nawet liga złoczyńców odpuściła sobie te podchody i teraz pewnie leżą gdzieś upici. No… nie wiem, w każdym razie mam nadzieję, że nie mają jakiegoś wielkiego kaca.

No cóż… stwierdziłem, że pójdę tam około 14. Przy okazji przyniose Kacchanowi obiad ale najpierw trzeba go zrobić.

Wstałem z łóżka pełen energii i potuptałem do kuchni. Wziąłem się za przygotowania jedzenia dla mojego męża. Przez te kilka lat blondyn poduczył mnie jak zrobić cokolwiek żeby tego nie spalić i dzięki niemu mogę gotować mu kiedy chce.

Raz mu nawet kulturalnie oznajmiłem, że jeśli nie będzie jadł tego co mu przygotuje, to osobiście wepchne mu to do gardła. Albo dostanie celibat. Jego wybór.

Chociaż i tak on woli to robić kiedy jest w domu to jednak stwierdził, że potrawy przygotowane przez mnie także są dobre.

Do pudełka włożyłem ryż, warzywa oraz sushi własnoręcznie zrobione. Zamknąłem przygotowane bentō i schowałem do plecaka. Po chwili miałem także drugie drugie pudełko tyle że dla mnie.

Je także włożyłem do plecaka i odłożyłem go narazie na blat. Poszedłem do sypialni aby móc się przebrać, ponieważ nadal biegałem w mojej piżamce składającej się z pierwszej lepszej koszulce z szafy Kacchana oraz bokserek.

Przebrałem się w normalne ciuchy czyli spodnie takie normalne i bluza Kacchana bo na zewnątrz czuć już było nadchodzącą jesień.

Wziąłem telefon i schowałem go do kieszeni. Zbiegłem na dół domu i nasypałem do misek odpowiednią karmę. Chibi i Leo jeszcze śpią ale jak się obudzą to na pewno będą chcieli jeść.

Mam tylko nadzieję, że nie pozagryzają się nawzajem albo co gorsza nie rozpierniczą mi całej chałupy.

Wlałem im jeszcze wodę żeby mieli co pić i wziąłem plecak udając się do przedsionka. Ubrałem buty oraz kurtkę i wyszedłem z domu.

Wyciągnąłem klucze do auta z kieszeni mojej kurtki. Wsiadłem za kierownicę i udałem się do wcześniej wspomnianego budynku.

Jak żem dojebał gazu to wszytkie babcie spierdalały z pasów. Może kiedy indziej pobawię się w Tomasza Hajt, teraz muszę soierdzielać przed policją, chociaż wątpię żeby mnie gonili.

Zaparkowałem na parkingu i wszedłem do biurowca. Odrazu zostałem przywitany przez Minę, która aktualnie miała takie same "warunki" jak ja.

- Izuuu - przytuliła mnie na powitanie

- Hej Mina, co tam? - zapytałem oddając przytulasa

- Przyszedłeś do Bakugo?

- Tak. Pomyślałem, że przyniosę mu obiad i pomogę w papierkowej robicie czyli to samo co zwykle. A co?

- Ah, dobrze. Ja właśnie szłam do kawiarni bo Kiri tam na mnie czeka. To do zobaczenia! - krzykła odchodząc

Czasami naprawdę trudno jest mi pojąc tą dziewczynę ale jest naprawdę dobrą przyjaciółką. Znów udałem się do gabinetu mojego męża.

Kajdanki  ||Bakudeku||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz