Zamykam za sobą drzwi, następnie odkładając na komodę kluczę wraz ze swoją torbą. To był cholernie trudny dzień, masa ludzi w sklepie, to samo można powiedzieć o uczelni. Moja głowa jakby odleciała w zupełnie inne miejsce. Oddalona o kilkanaście kilometrów stąd, w dobrze mi znanym domu i przy tej osobie.
Przekręcam szyje w bok, gdzie na sąsiedniej ścianie wisi kalendarz z firmowym logiem Chelsea...Sunąc wzrokiem po cyferkach, natrafiam na dzisiejszą datę, która informuje mnie iż nastał pierwszy miesiąc w odosobnieniu. Bez mojego brata, i jego momentami przyprawiającego o bóle głowy śmiechu. Pomimo iż wiem, że podjęłam właściwą decyzję, to nie mogę wyzbyć się z głowy jak on się trzyma. Czy jemu także przychodzi z trudem pogodzenie się z takim stanem rzeczy? Albo jest wściekły. Właściwie, nie wykluczałabym obu.
Przesuwam wzrok na jutrzejszy dzień, przypomina mi się umówione spotkanie z Rita. Tylko tym razem umówione jesteśmy w sąsiedniej knajpie, tuż koło jej miejsca pracy. Czuje, że ta relacja może się rozwinąć w coś głębszego ,niż tylko pogaduszki przy robieniu włosów. Dlatego jutro wyznam jej całą prawdę. Szczególnie, iż nie jest to moje pierwsze spotkanie z dziewczyną poza salonem fryzjerskim. Ona i Bill stały się moimi najbliższymi osobami w obecnej sytuacji. Jednak nie zamierzam siebie oszukiwać w tym, że mogliby zastąpić mojego brata. Nikt nie jest w stanie tego dokonać.
Otoczona tymi samymi ramionami, które moje ciało jak i umysł tak dobrze kojarzyło. I za którymi marzyło z utęsknieniem, aby ponownie ukryć w nich swoją osobę. W tej chwili liczymy się tylko ja i on. Powrót do starego świata. Nieodłączna część mnie.
Słysząc znajome pociągnięcia nosem, odrywam się na niewielką odległość od niego aby odkryć, jak w jego oczach zaczynają gromadzić się pierwsze przebłyski łez. - Przestań bo i ja zacznę płakać. - Oboje parskamy śmiechem na moje słowa. Chłopak z czułością wypisaną na twarzy, obejmuje mnie swoimi dłońmi po obu stronach twarzy, z niedowierzającą miną bacznie jej się przyglądając. - Jestem z tobą - Musiało minąć sporo czasu, aby znów znaleźć się tuż u jego boku. Ale się udało.
- Nie mogę uwierzyć, że to ty. - Kręci głową, nadal pozostając w nie małym szoku. - Zmieniłaś się. - Mówi to rzucając okiem na moją fryzurę, a następnie omiata wzrokiem pozostałą część. Nie wiedząc co na to odpowiedzieć, wzruszam jedynie ramionami, samej pozwalając sobie na przyjrzenie mu się z bliższej odległości. Jedyne co pozostaje bez zmian, to jego dziecięcy uśmiech. - W ogóle skąd...Jak się tutaj znalazłaś? - Dopytuje ze słyszalnym ożywieniem w głosie. Uśmiecham się na to spostrzeżenie, jednocześnie wyjmując z dna swojej kieszeni moje dawne klucze. O dziwo, jeszcze pasowały do owego zamka w drzwiach. Na ich widok uśmiecha się zgryźliwie, czym odpowiadam mu w podobnym brzmieniu.
Musi minąć chwila, abyśmy oboje unormowali swoje tętna i utrzymali emocje na wodzy. Jednak ponad dwuletnia rozłąka od siebie, kosztowała nas tym, że teraz nie potrafimy spuścić z drugiego choćby na sekundę spojrzenia. Zapewne obawiając się ponowną utratą kontaktu. Z miejsca przy kominku, przenosimy się wprost na jego wysłużoną kanapę. Jeszcze w pierwszych chwilach przekroczenia progu w tym domu, mogłam śmiało przyznać iż nic się tutaj nie zmieniło. Jakbym wyszła i zaraz wróciła. Meble, jak i dekoracje stoją w tych samych miejscach, jedynie drobne elementy zmieniły swoje położenie.
- Jak się czujesz? - Zapytuje, mając na myśli jego wygraną w niedawnym meczu. - W końcu tytuł Champions Leauge, to nie byle co. - Szturcham go w nogę, czym uzupełnia poszerzeniem uśmiechu.
- Czyli nas oglądałaś. - Oznajmia kpiącym tonem, na co nieznacznie się peszę. - Sądziłem, że chciałaś od nas odpocząć. - Na to wyznanie, mój nastrój jednoznacznie opada. Jak utworzona w moim żołądku kula, która swoim ciężarem przypomina jeden wielki kamień.
CZYTASZ
Siempre Brillaras [Kepa Arrizabalaga]
ActionOboje mieliśmy o sobie zapomnieć, lecz los zdecydował za nas. Ja poszłam swoją drogą, ty bezustannie do mnie wracałeś, chcąc powrócić do tego uczucia, przed którym chciałam Cię uchronić.