Jego widoczność utrudniają mi promienie słońca ukierunkowane prosto na jego twarz. Co wcale nie zmienia obecnej sytuacji w jakiej nas oboje postawił. Moim stałym na ten moment punktem wzrokowym jest jego dłoń, wraz z otwartym pudełeczkiem skierowanym wprost na mnie. Przetwarzam sobie słowa które mówił, ale mieszają mi się w głowie od widoku mieniącego się pierścionka. Zamiast dać mu odpowiedź, wolę przekalkulować sobie co może wyniknąć z tego co zamierzam mu odpowiedzieć. W końcu to co teraz wypowiem, będzie to miało swoje konsekwencje na późniejszym etapie.
Przede mną migają mi momenty, które spędziłam głównie z Kepa. Jak znowu udało nam się zobaczyć. Zacząć wszystko od nowa. Próbowałam już niezliczoną ilość razy by iść własną drogą bez niego. Albo powiedzieć mu co czuje. Może to czas, aby przeszłość zamknąć za sobą pod nowym imieniem.
Zaręczyny nie muszą przecież oznaczać, że pobierzemy się już lada dzień. Jest co prawda czymś, co powinno się traktować znacznie poważniej od przysłowiowego związku dwojga ludzi. Gdybyśmy oboje chcieli... Moglibyśmy tkwić w takim rozstawieniu przez następne kilka lat. Co prawda pospieszył się z tym rozegraniem. Lecz nie zrobił tego bezmyślnie. Nie on. Poznałam go na tyle, by traktować to pytanie tak mocno. Jak on się do tego przygotował.
- A więc? - Nadal czeka aż coś z siebie wyduszę. Teraz akurat na co mnie stać, to strojenie dziwnych min. Z moich ust nic nie zdołam chwilowo wydusić. Musi zrozumieć, że to nie jest dla mnie łatwa sytuacja. Nie zna mojej historii z Kepa, więc tylko ja to wstrzymuje. Dla niego to tu i teraz. Przynajmniej mogę mieć pewność, co do jego zobowiązania wobec mnie. Widać, że pragnie pozostać w tej relacji, a sama rozłąka z nim dawała mi pewne znaki ku temu. Prawdą jest, że dzień w którym do mnie przysiadł w tej bibliotece od tak po prostu zagadał, zagrał pewniaka... Był jednym z tych dni, które mogą znaczyć więcej niż mogłam wcześniej sądzić. Powietrze staje się mi bardziej ciążyć w płucach. W prawdzie, dopiero teraz dociera do mnie, że je wstrzymywałam. Kiwam w jego stronę głową wysuwając do niego lewą dłoń. Obserwuje, jak jego oczy rozbłysły na mój ruch, po tym jakże prostym a zarazem trudnym zagraniem wypuszcza ze świstem powietrze. Nie omieszka się przy tym głośno roześmiać, jakby całe nerwy z niego ulatywały. U mnie całe ciało sztywnieje, jak tylko wsuwa na mój serdeczny palec owy pierścionek.
Napięcie usuwa się z jego twarzy pozostawiając jedynie usta rozciągnięte w głębokim uśmiechu. Dotyka kciukiem pierścionka, który od tego momentu zdobi moją dłoń. Staje się nierozłącznym elementem mojego codziennego życia. Sama zawieszając na nim oko, czuje się poniekąd dziwnie z myślą, że stałam się narzeczoną. Muszę przywyknąć do tego widoku. Inaczej tylko wpadnę w jeszcze większą dziurę, w którą nie da się ukryć iż sama sobie wykopałam.
Opuszczam dłoń na dół chcąc wreszcie coś z siebie wydusić. - Musiałeś się nieźle napracować - Zaczynam, ale czuje iż dłużej mogę nie wytrzymać z tych emocji. - Jakbyś działał według jakiegoś planu. - Parska głośnym śmiechem o parę tonów za wysoko jak dla mnie. Lecz jestem w podobnym stanie do niego, więc pozostaje mi tylko dołączyć do jego śmiechu. Kiwa głową na boki, jakby nad czymś się zastanawiał.
- Czas na ciebie...Nie jest czasem przeze mnie zmarnowanym. - Uśmiecha się pokrzepiająco, dając mi następnie całusa w głowę. Wznoszę kącik ust na jego słowa, czując się jakbym była dla kogoś na pierwszym miejscu. Nie licząc rzecz jasna rodziny. Przeczuwając już, że czas w tym miejscu dla nas minął. Zaczyna prowadzić nas z powrotem do porzuconego auta. - Lepiej wracajmy - Dorzuca, za to ja ostatni raz spoglądam za jego ramię na widok zachodzącego słońca. - Robi się chłodno, a czeka nas jeszcze kolacja z moim ojcem. - Słysząc te końcówkę, przystaje w miejscu co opóźnia nasze wejście do środka. Jak durna spoglądam na niego, łudząc się iż jedynie się przesłyszałam.
CZYTASZ
Siempre Brillaras [Kepa Arrizabalaga]
ActionOboje mieliśmy o sobie zapomnieć, lecz los zdecydował za nas. Ja poszłam swoją drogą, ty bezustannie do mnie wracałeś, chcąc powrócić do tego uczucia, przed którym chciałam Cię uchronić.