Zakręcam kurek z wodą, pochylając głowę nad wanną, czując się znacznie gorzej i to nie wcale od nagłego przypływu ciepła a także obecnej tu duchoty w tym pomieszczeniu. Przekrzywiam szyje w stronę wiszącego lustra, rzucając okiem na swoje odbicie, krzywiąc się mimowolnie przejeżdżając wzrokiem po swojej twarzy. Zbliżam się do niego, opierając się dłońmi po obu bokach umywalki, biorąc jeden z głębszych wdechów.
Ja to zawsze wybiorę sobie moment by wszystko spieprzyć. Sam dzisiejszy dzień był dla niej wyjątkowo trudny, a moje pytanie jeszcze bardziej ją dobiło. Dbałem tylko o siebie, mając gdzieś jej odczucia. 'Obiecuje, że będę dla ciebie wsparciem'. Przez ten krótki odcinek czasu, wiele spraw rzuciło jej się pod nogi jak jakieś kłody, a ja ciągle jej ich więcej dokładam. Zamiast wesprzeć, uspokoić. Obieram znacznie inną drogę, która ją tylko niszczy.
Gaszę światło w środku, schodząc do niej przeczuwając iż została w tym samym miejscu, w którym ją uprzednio zostawiłem. Za nic się nie myląc, odnajduje ją zwiniętą w kłębek w pół leżącą na kanapie. Kucam na wprost jej twarzy, obserwując uważnie czy aby rzeczywiście zasnęła, co potwierdza po krótkim czasie wsłuchiwanie się w jej miarowy oddech. Delikatnie, byle jej nie zbudzić, przejeżdżam dłonią po jej włosach, zdejmując kilka opadających kosmyków z jej twarzy. Nawet przez słabo rzucane światło, odbijające się od jej twarzy, udaje mi się dostrzec lśniące od płaczu poliki. Przeczuwając iż nie są one jedynie efektem dopiero co przeżytych przeżyć, wzbiera się we mnie kolejna dawka poczucia winy. Nie chcąc już jej zbudzać, ostrożnie zabieram ją do sypialni zmieniając jej strój w coś znacznie wygodniejszego, mając do wyboru jedynie moje domowe ciuchy.
Odkładając na bok jej ubiór, wynajduje w kieszeni spodni jej telefon. Przypominając sobie jeden jedyny raz, kiedy korzystałem z niego w wiadomym celu i także tym razem zamierzam poszukać wśród jej kontaktów, numeru do chłopaka. Odblokowując uprzednio go, natrafiam na nasze zdjęcie zrobione w Tulum a teraz, nasze uśmiechnięte od ucha do ucha twarze zdobią główny ekran w telefonie. Unoszę nieznacznie kącik ust do góry, przez moment skupiając się na zdjęciu, w głębi duszy pragnąc wrócić do tej chwili bez zmartwień. Tylko ja i ona.
Odnajdując go pod literą E, spisuje sobie numer do niego bezpośrednio do swojego smartfona. Ostatni raz spoglądam na śpiącą dziewczynę, zanim wyjdę z pomieszczenia klikając zieloną słuchawkę.
Może pora nie jest zbyt idealna, patrząc iż dochodzi dwudziesta druga. Tyle, że wolałbym spotkać się z nim już jutro, tuż przed moim treningiem.
- Halo? - Rad, że postanowił odebrać. Przykucam na jednym schodku, przechodząc natychmiast do rzeczy.
- Hej...to ja, Kepa. Pamiętasz mnie? - Wolałbym nie zostać zapamiętany jako Stefan. Na samo jego imię zaczyna mnie skręcać, a myśl iż ludzie zaczynają mnie z nim mylić, wcale nie pomaga.
- Widzieliśmy się niecałe kilka godzin temu - Z drugiego końca słuchawki, dochodzi do mnie jego kąśliwa uwaga. - Aż taki problemów z pamięcią jeszcze nie mam. - Zaciskam usta w cienką linię na ten komentarz, nie mając w tej chwili ochoty na żadne żartowanie.
- Moglibyśmy się spotkać, gdzieś tak przed dziesiątą rano? - Przemilczając jego uszczypliwe uwagi, zaczynam od najważniejszego.
Po drugiej stronie zalega cisza, jakbym zadał mu niestrudzenie trudne pytanie do odpowiednia. - W sprawie Nevana?
- Nie. - Od razu odpowiadam, nie chcąc w tej chwili zaprzątać sobie głowy dzieckiem. Nie przez wzgląd na to, że w ogóle ono jest, ale gdy zacznę rozpamiętywać te chwilę w hotelu...Wzbiera się we mnie poczucie winy, że to ja miałem szansę ujrzeć jako jeden z pierwszych syna Barta, gdzie on sam nie wie w ogóle o jego istnieniu. Stąd moje wcześniejsze pytanie do blondynki, co wcale mnie nie usprawiedliwia, że bezpodstawnie na nią naskoczyłem, jakby rzeczywiście coś z tego zrobiła. - Wyjaśnię Ci jutro, bądź w pobliżu Cobham. - Wybrałem nieco wcześniejszą godzinę, aby Bart nie mógł się z nim spotkać. - Wyślę Ci SMSem konkretny adres.
CZYTASZ
Siempre Brillaras [Kepa Arrizabalaga]
ActionOboje mieliśmy o sobie zapomnieć, lecz los zdecydował za nas. Ja poszłam swoją drogą, ty bezustannie do mnie wracałeś, chcąc powrócić do tego uczucia, przed którym chciałam Cię uchronić.