- Mocno nas wystraszyłaś. - Wydusza to z wymuszonym uśmiechem, trzepiąc ledwo odczuwalnie dłoń dziewczyny. Minęło kilka dni od fałszywego alarmu, ze strony niebieskowłosej. Nie to żebym jej coś wypominała, ale udało jej się postawić całą naszą gromadę do pionu. Sam Nevan fuknął zniecierpliwiony, że jego siostra nie chce się z nim spotkać. Mruczy coś do siebie, widocznie będąc samej zmieszaną jak sprawy się potoczyły. Jak tylko każdy opuścił jej salę szpitalną, we dwie powędrowałyśmy do sąsiadującego skrzydła, wiedząc iż zastaniemy tam Marii.
Przypatrując się im obu z boku, mogę śmiało wysunąć spostrzeżenie jak udało im się utworzyć, pewnego rodzaju więź, między sobą. Nie jestem w żaden sposób o to zazdrosna, co więcej cieszę się z faktu, że miały możliwość spotkania się nawet po tak długim czasie. Tylko właśnie, ten cholerny czas wszystko niszczy. Tak jak życie, daje i zabiera. Nie ma nic pomiędzy, trzeba się jedynie z tym pogodzić. Zagłębiona w swoich myślach, nie zauważam jak jej dłoń przenosi się z jednego krańca łóżka, na drugą stronę. Zatrzymuje się centralnie na mojej lewej dłoni, specjalnie zahaczając o pierścionek. - Jak zwykle, dowiaduje się ostatnia. - Nie zamierzając psuć tej chwili, swoimi szarymi myślami. Chce obrócić to w żart, chociaż w połowie jest on prawdą. I w tym jeszcze brał udział Bill...który de facto, już zdążył zebrać bęcki ode mnie za to całe ukrywanie swojej przeszłości. Co nie zmienia tego, że cieszę się z faktu jak bardzo potrzebował kogoś takiego jak Kepa, który stał się dla niego kimś więcej niż kolejnym klientem. - Czyli najpierw ślub. - Stwierdza to z ledwo słyszalną domieszką żartu. Tym razem to ja przyjmuje wcześniejszą postawę Rity, która teraz z czystą satysfakcją podśmiewuje się ze mnie.
- Może dla bezpieczeństwa, lepiej wstrzymajcie się z tym planowaniem. - Podrzuca mi pomysł, mimowolnie przenosząc wolną dłoń na swój końcowy brzuch. - Bart podczas szkoły rodzenia, wychodził bledszy ode mnie. - Przekrzywiam głowę w bok dociskając ze sobą usta, wcale się nie dziwiąc z usłyszeniem owych słów. Wiadomym było, że mój brat to cwaniak jak ich mało, ale głównie w przysłowiowej gębie. Reszta, to zbyt wrażliwe dla jego oczu, ciała i duszy.
- Wybieracie się na ich ostatni mecz? - Marii powraca do tematu piłki, przypominając nam o meczu kończącym sezon, który według większości można zaliczyć do mało udanych. Przypatrując się tak od środka, dla Kepy i Barta coś co działo się poza piłką, zatrzymało się na dobrej drodze. Rita na jej pytanie, kręci posępnie głową opuszczając ją nieznacznie w dół. Gdybym jej nie znała, trudno mi by było ocenić o co może jej chodzić. Ale to na szczęście nie leży w naszej naturze. Powraca do mnie to jedno zasadnicze pytanie, które jeszcze nie tak dawno mi zadała, jak byłyśmy wtedy na trybunach. Na jednym z pierwszych meczy tego sezonu, samo pytanie brzmiało, czy bliskie osoby mogą wejść do nich na samą murawę. Skrycie liczyła, że uda się to jeszcze uczynić w tym roku, ale ktoś nieco pokrzyżował te plany. Rosie, postanowiła sobie wybrać termin, przybliżony do tego wydarzenia.
- Obejrzymy go u mnie. - By nie zadręczać już więcej dziewczyny, smutną wizją wpatrywania się w ekran telewizora. Sama odpowiadam drugiej, chociaż przychodzi mi to z trudem uwzględniając myśl, że to nie będzie moje dawne lokum jak jeszcze zdarza mi się tak myśleć, a dom Kepy w którym obecnie mieszkam. Przesiadując u niej, uzgadniamy jeszcze kilka innych kwestii, co do na przykład obecności Nevana. Głównie rozmowa opiera się na jego dziadkach, którzy mają niedługo dołączyć do naszego grona w Londynie, jak się teraz dowiedziałam. W raz z naszymi rodzicami, którzy przylecą tuż po zakończeniu sezonu. Dla mojego brata, jakoś marnie zapowiadają się te wakacje. Sam blondyn wybierze się na sam Stadion, w towarzystwie rodziny Hiszpana, zapowiedział ich wizytę wcześnie a sami wykazywali chęci zabrania się wraz z młodym.
- Idziesz już do domu? - Zatrzymujemy się przed jej autem, do którego ciężko jest jej teraz przywyknąć. Nadal usiłuje sobie wyobrazić jej reakcje, na ujrzenie nowego modelu który sprezentował jej Bart, na jej dwudzieste szóste urodziny, które były w środku kwietnia. Sam dostrzegając jej minę, odebrał to jako nie trafienie z jej gustem, ale prawda okazała się jeszcze inna. Swojego Forda ltd brougham, odziedziczyła po dziadku który był miłośnikiem tego typu aut i przeniósł tą pasje na nią. Sama uważałam je za sztukę, szczególnie jak obie nim jechałyśmy na nocne wypady, ale prawdą jest iż coraz częściej zdarzały mu się drobne wypadki.
CZYTASZ
Siempre Brillaras [Kepa Arrizabalaga]
ActionOboje mieliśmy o sobie zapomnieć, lecz los zdecydował za nas. Ja poszłam swoją drogą, ty bezustannie do mnie wracałeś, chcąc powrócić do tego uczucia, przed którym chciałam Cię uchronić.