- Musisz się powoli podnosić. - Rzucam w stronę rozwalonego na moim łóżku Hiszpana, jego odzież. Choć przez jego deklaracje i prośby, nie mogłam zmrużyć przez większą część nocy, to sam pomysł ze wspólnym mieszkaniem, nie jest wcale aż taki zły. Jednak zupełnie inaczej sobie to wyobrażałam, a nie ta propozycja wypadła z ust w obliczu zagrożenia mojego życia. Jest jeszcze jedna kwestia która zaczęła mnie nurtować, a mianowicie jego rozmyślania nad naszą wspólną przyszłością. Jeszcze zanim nasze drogi się rozstąpiły, nie zauważyłam u niego tak przesadnego mówienia o rodzicielstwie, ani o założenie rodziny. Jasne, był jeszcze młody a towarzystwo też nie szczędziło przykładem w tym kierunku. Te wyjaśnienia będą musiały się pojawić, ale w tej chwili wypadałoby zwlec go najpierw z łóżka.
- Wiem na którą masz do pracy. - Mruczy z głową wciśniętą między swoimi ramionami. Nie wiem skąd, ani jakim cudem zna mój grafik na ten tydzień, ale dzisiaj mój czas jest nieco ograniczony, przez jeszcze jedno niespodziewane spotkanie z osobą którą 'niby znam'. - A z obecnej godziny wnioskuje, że nie musisz się aż tak spieszyć. - Tym zdaniem, wprawia mnie w jeszcze większe osłupienie. Ściągam na niego brwi, krzyżując ze sobą ramiona i uparcie wpatruje się w leżącego bruneta.
- Gratuluje tak świeżego umysłu z rana. - Warczę ruszając w jego stronę. - Ale jednak, wolałaby byś jednak wstał. - Kończąc tymi słowami, zabieram spod jego głowy jedną z poduszek, waląc nią kilkukrotnie w całe jego ciało. Na ten atak, szybko zasłania się rękoma przed następny atakami, unosząc się do pozycji siedzącej. - Jak miło - Pochwalam jego krok. - A teraz proszę, wstać do pozycji stojącej. - Nie przejmując się czymś takim jak posłanie łóżka, odwracam się tyłem do niego, by przejść do mojej szafy w poszukiwaniu jakiegoś eleganckiego ubioru. Może i faktycznie znam tę osobę, ale nadal nie wiem czemu postanowiła się ze mną spotkać. Więc wypadałoby dobrze wypaść na naszym ponownym spotkaniu.
- Kiedy mam się spodziewać ciebie u mnie? - Hiszpan omiata spojrzeniem moje ciało, które w tej chwili jest jedynie odziane, w zestaw czarnej koronkowej bielizny. Układa ręce na swojej głowie, w ogóle nie przejmując się moimi wcześniejszymi prośbami dotyczącymi wstania. Zatrzymuje się na moment w poszukiwaniach odpowiedniego stroju, spoglądającym wymownie w stronę górnej części szafy. Postanawiam pójść za jego przykładem, ignorując jego słowa i wznawiając przerwaną czynność. - Halo. - Widząc u mnie brak jakiejkolwiek reakcji, rzuca w moim kierunku jedną z bliżej położonych poduszek, trafiając nią prosto w moje plecy. Zgrzytam zębami czując obijającą się ode mnie rzecz, spoglądam na niego przez ramię posyłając mu zabójczy wzrok.
- Jak wstaniesz, to może pomyślę by Ci odpowiedzieć. - Ostatnie co rejestrują moje oczy, to jego kamienny wyraz twarzy. A co do samej przeprowadzki, wolałabym najpierw podkładać u siebie sprawy a dopiero pomyśleć o zmianie swojego miejsca zamieszkania. - Poza tym, dobrze wiesz jak potrafi wyglądać wynajem mieszkania. - Musiałabym już teraz powiadomić właściciela mieszkania, o mojej możliwej wyprowadzce.
- A czy nastanie to, zanim Rita zdąży urodzić? - Jego kąśliwe uwagi, wcale nie poprawiają moje obecnego samopoczucia. Dopiero teraz gdy aż nad to zaczynam przyglądać się swojemu wyglądowi w lustrze, mając już na sobie szmaragdowo wełniastą sukienkę, zauważa iż jest coś na rzeczy. - Coś dzisiaj masz ważnego? - Sam zaczyna baczniej się przyglądać moim poczynaniom, schodząc połową ciała z materaca.
- Może i mam. - Spoglądam na niego ukradkiem, skupiając się jednocześnie na pomalowaniu drugiego oka.
- Można wiedzieć gdzie...i z kim? - Na nic się zdaje jego niewinny wyraz twarzy, zbyt dobrze już go znam, by wiedzieć iż zaczyna się w nim budzić coś na kształt zielonej zazdrości. Cmokam na ten widok, obracając się do niego w pełnej krasie posyłając mu zadziorny uśmieszek.
CZYTASZ
Siempre Brillaras [Kepa Arrizabalaga]
AzioneOboje mieliśmy o sobie zapomnieć, lecz los zdecydował za nas. Ja poszłam swoją drogą, ty bezustannie do mnie wracałeś, chcąc powrócić do tego uczucia, przed którym chciałam Cię uchronić.