Sorry That I Miss You - 52

72 5 6
                                    

- Więc o co właściwie chodzi? - Odczekujemy aż kelnerka odejdzie od naszego stolika zabierając do siebie nasze zamówienia. Dałam się im wyciągnąć na miasto nie chcąc byśmy we trójkę kisili się u mnie w salonie mając przed sobą widok na opadający śnieg za oknem.

Spoglądają po sobie sami nie wiedząc od czego zacząć. Tim jako ten starszy po uprzednim skinięciu głową do Erica pierwszy zabiera głos. - Właściwie - Odchrząkuje, prostując się na siedzeniu obejmując w obu dłoniach gorący kubek. - To ja jestem tu można powiedzieć, że w dosyć poważnej sprawie.

- Ja się dołączyłem - Szatyn przerywa mu wypowiedź posyłając mi szeroki uśmiech. - Gdy tylko dowiedziałem się do kogo chce lecieć...

- I chyba to był błąd. - Gromi go wzrokiem za przerwanie mu w pół zdaniu. - Jednak zbyt mocno nalegał by móc Cię zobaczyć. - Wskazuje podbródkiem na swojego kumpla, który za ten tekst trąca go łokciem.

- Zamknij się stary. - Posyła mu ostrzegawcze spojrzenie, tłumiąc w sobie chęci zaśmiania się z zażenowania.

- W czym mogę wam pomóc. - Układam obie dłonie na stół pochylając się w ich stronę, posyłając im zaciekawione spojrzenie. Eric milknie zabierając się za swój napój, za to mina Tima przybiera znacznie poważniejszego wyrazu twarzy. By rozładować czymś ten stres zaczyna stukać palcami o róg stolika.

- Właściwie...Ja tutaj jestem takim pośrednikiem. - Zaczyna gubić się w swoich słowach. - Ktoś chciałby się z tobą spotkać. - Posyła mi pytający wzrok, czekając na moją odpowiedź.

- Kto? - Marszczę brwi, nie wiedząc w co obaj próbują mnie wciągnąć.

- Znasz te osobę. - Stara się mnie uspokoić widząc, że nie jestem do końca przekonana co do tego pomysłu. Nawet po tych słowach moje wątpliwości nie znikają. - Jeszcze jej nie ma w Londynie, ale już jutro powinna przylecieć.

- Nie powinna w ogóle ruszać się z... - Syczy czując pulsujący ból w kostce. Posyła oburzony wzrok na starszego, który starał się go w ten sposób uciszyć. - Nieważne. - Burczy, wracając z powrotem do wpatrywania się w serwetkę.

- O której mogłabyś się z nią widzieć? - Bazując na tych strzępach informacji, zapewne mam się spotkać z jakąś kobietą, do tego znam ją. Przez głowę przechodzi mi masa osób z którymi miałam styczność w okresie mojego mieszkania w moim rodzimym mieście Victorii, stolicy Kolumbii Brytyjskiej. Jednak nie jestem w stanie wytypować z nich wszystkich jednej osoby, która by pasowała do naszej grupy.

- Rozumiem, że nie mam wyjścia. - Widząc jak bardzo im zależy, kiwam w milczeniu głową nie robiąc sobie nic z ich okrzyków radości. - Będziecie tam? - Mam nadzieje, że nie zostawią mnie z tą osobą samą.

- Wolałaby z tobą pogadać na osobności. - Markotnieje słysząc te słowa. - Nie musisz się jej obawiać. - Oj tak, łatwo mówić osobie która nie musiała bać się, że twój ex może w każdej chwili pstrykać Ci tysiące zdjęć i śledzić każdy twój krok, a to wszystko za sprawą mojego brata i jego piłki nożnej.

- Niech będzie. - Czując, że znów przypłaci mi się za samą znajomość za mojego brata, nie mając większego wyboru przystaje na te warunki. Jest coś jeszcze co mnie zastanawia... - Skąd się w ogóle poznaliście? - Spoglądają po sobie po moim pytaniu, Tim odpuszcza widząc jak Eric rwie się do wytłumaczenia mi tego.

- Natrafiłem na ich ogłoszenie gdzie potrzebowali kogoś kto gra na gitarze, a okazało się po pierwszej próbie, że chodziliśmy do tej samej szkoły tylko o kilka klas niżej. - Podekscytowany swoją opowieścią, nie zwraca zbytnio uwagi na wątły uśmiech swojego kolegi. Śmiem twierdzić, że nawet po zagraniu kilku utworów nie gaśnie jednemu z nich energia. - Potem zauważył, że mam Cię w obserwujących...następnie to już poszło z górki. - Przerywa by zaczerpnąć odrobiny oddechu, w międzyczasie spoglądam na Tim'a który wzrokiem próbuje mi przekazać, iż ma tak z nim przez cały czas.

Siempre Brillaras [Kepa Arrizabalaga]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz