Nie zdążył minąć pełny dzień od tego zdarzenia pomiędzy naszą dwójką, a chwilę po tym dochodzi do mnie nadesłana przesyłka przez Hiszpana. Nie muszę mówić, że musiała zostać wysłana z zawrotną prędkością. Zwykle musi minąć kilka dni aby dotarła do odbiorcy. Z poczuciem dziwnej lekkości, mój palec sunie z jednego krańca koszulki na drugi. Dobrze zapamiętał, że nie leżą mi kobiece odpowiedniki ich klubowych koszulek. Przyglądając się z jej z bliższej odległości, coraz częściej łapie mnie uczucie iż należy ona do adresata. Rozmiar by się zgadzał...Co nie zmienia tego, że wolę ją upchnąć do mojej torby i przebrać się w nią dopiero po pracy. Nie chce paradować po sklepie, w nakryciu jednego z klubów tego miasta. Mogłoby to przyciągać niepotrzebną uwagę klientów, a wiadomo iż nie o to w tym chodzi. Nakładam na znajdującą się już na mnie bluzkę płaszcz, ostatni raz przeglądając się w wywieszonym lustrze. Jak tylko Bill ponownie znajduje się w moim zasięgu wzroku, diametralnie zmienia mój punkt myślowy na pełne skupienie się na jego osobie. W ciągu dzisiejszego dnia, ten człowiek nie daje mi spokoju pod względem jego zachowania. Gołym okiem widać, że ten dzień był dla niego w jakiś sposób ciężki do przeżycia. Ciągły wymuszony uśmiech, nie sięgający mu nawet do połowy policzka i do tego przygaszone oczy. Zwykle to on roztaczał wokół siebie pozytywną aurę, przenosząc jak na wszystkich jak się dało. Za to dzisiaj postanowiła gdzieś zaniknąć. Spoglądam w stronę wyjścia. Zanim zadecyduje się cofnąć o parę kroków wstecz, przybliżających mnie do niego. Obserwuje jego niezmienne ruchy, jak wypakowuje towar z nadesłanych przesyłek. Jest tym tak zaobserwowany, że nawet nie dostrzega jak bezustannie się w niego wpatruje.
Nie zamierzając od tak wyjść bez słowa, przystaje z nogi na nogę myśląc jak by go tu podejść. By w końcu wyjawił w czym tkwi problem. - W czymś Ci pomóc? - Zaczynam nieśmiało, ale jak widać skutecznie. Widząc jak unosi wzrok znad dwudziestowiecznego zegara, omiatając mnie zdumiony spojrzeniem. Kręci przecząco głową, co tym bardziej utwierdza mnie w przekonaniu, że coś musiało się stać. On by nie wykorzystał szansy by pogadać? Nie sądzę. Wzdycham przeciągle, jeszcze bliżej podchodząc do jego stanowiska pracy. I tym samym oddalając się w czasie, z dotarciem na umówiony mecz o właściwej porze. - Wiesz dobrze, że nie odejdę stąd dopóki nie zdradzisz mi co się stało. - Nie ustępuje, co przekłada się z jego zdjęciem okularów z nosa, i odsunięciem swojej niedokończonej pracy na bok. Może uda mi się do niego jakoś dotrzeć. W końcu nie jedyny raz, to on udzielał mi cennych porad. Więc przyszedł czas na odwrócenie naszych ról.
Znacząco przeciąga moment, na odpowiedzenie mi na to. Zaczynając zabawę w obracaniu swoich okularów pomiędzy palcami. - Jedna sytuacja nie daje mi spokoju - Wzdycha ciężko, jakby emocje z rana wciąż w nim tkwiły. Przystaje na wprost niego, spoglądając teraz na jego osobę z góry, oczekując na resztę historii. - Jak jechałem z rana do pracy, to natknąłem się na porzuconego psa. - Kręci głową, zapewne chcąc odgonić od siebie to przykre wspomnienie, jakim był widok bezbronnego zwierzęcia. - Zawiozłem go prosto do weterynarza...Co nie zmienia tego, że wyglądał mizernie. - Wpatruje się w jeden punkt, zakańczając w tym miejscu swoją opowieść.
Okrążam dzielące nas biurko, ostrożnie układając swoją dłoń na jego ramieniu, lekko je przy tym ściskając. Czuje przez materiał jego marynarki, jak całe ciało ma spięte. Co teraz ma dla mnie głębszy sens. - Zachowałeś się jak prawdziwy bohater - Wyznaje, nie spodziewając się u niego odmiennej postawy. - Szkoda, że takie sytuacje nie są na porządku dziennym. - Kto wie, jakby było więcej takich osób jak Bill, świat przestałby być tak okrutnym miejscem. Przyznaje mi kiwnięciem głowy racje. Wykorzystując jego nieuwagę, dyskretnie rzucam okiem na zegar na ścianie. W duchu posyłam Hiszpanowi przeprosiny, za złamanie danej mu obietnicy. - Chciałbyś mnie z nim zapoznać? - Zdumiony, prostuje się w miejscu rzucając mi podejrzliwy wzrok.
CZYTASZ
Siempre Brillaras [Kepa Arrizabalaga]
AcţiuneOboje mieliśmy o sobie zapomnieć, lecz los zdecydował za nas. Ja poszłam swoją drogą, ty bezustannie do mnie wracałeś, chcąc powrócić do tego uczucia, przed którym chciałam Cię uchronić.