[14] She Ain't Me [14]

213 16 2
                                    

Poruszając niemrawo głową, przed samym uchyleniem zaspanych oczu, staram się najpierw przypomnieć zdarzenia minionej nocy. Każde kolejne wspomnienie trafia do mnie podwójnie, coraz bardziej obawiając się ujrzenia tego, co zastaną moje oczy. Dołączając do tego kolejny zmysł, czucie. Mogę przysiąc, iż czuje na swoim biodrze czyjąś dłoń. Pospiesznie rozszerzam swoje oczy, odruchowo dotykając opuszkami palców swoje usta, już doskonale pamiętając co wydarzyło się tuż po zakończeniu imprezy. Co więcej, moja głowa spoczywa na jego klatce piersiowej. Usiłuje przekręcić głowę tak aby go nie zbudzić, przyglądając się jego twarzy w milczeniu. Czyżby teraz tak wyglądały nasze cotygodniowe poranki? Jęczę w duchu na swoje wcześniejsze przyrzeczenie, że postaram się trzymać go na dystans. Jeśli tak to ma wyglądać, to mogę się obawiać naszych dalszych spotkań. Jak tylko jeszcze będę mieć odwagę, spojrzeć mu kiedykolwiek w oczy. Widząc jak pogrążony jest w głębokim śnie z lekko rozchylonymi ustami, mogłabym teraz przejechać palcami po jego lokach, jak poprzednim razem...Przygryzam dolną wargę, wygrywając z tym pragnieniem. Nie. To miało się zakończyć.

Usiłuje wydostać się z jego silnego uścisku, co wcale nie jest takie proste na jakie się wydaje. Wygląda to tak, jakby nawet we śnie bał się iż mu ucieknę. Przykrywam go szczelniej kocem, przechylając głowę na zegar wiedząc już, że spałam zaledwie z kilka godzin. A cisza w domu jakby wciąż trwała w najlepsze, nie słysząc żadnych odgłosów dochodzących z drugiego krańca, gdzie powinni znajdować się Rita z Bart'em. Boże. Oby tylko się okazało, że on tutaj nie schodził, kiedy my tak tu spaliśmy niczego nieświadomi. Nie wiem co byłoby ciężej znieść, jego braterską naturę, czy ciągłe wypominanie 'a nie mówiłem?'.

Przede mną kolejna bitwa do stoczenia, nie wiedząc czy mam zbierać się do domu, lub poczekać aż reszta się wybudzi i wspólnie rozejść się w swoją stronę. Z drugiej strony, mamy poniedziałek...A pierwsze zaczynam zajęcia, potem powrót do królestwa Bill'a. Zdecydowana co do swojej decyzji, przechodzę do miejsca, gdzie na pewno powinnam znaleźć to czego szukam. Odnajdując je leżące na jednym z kuchennych blatów, zabieram jedną z samo przylepnych karteczek, pospiesznie kreśląc na nim jedno króciutkie zdanie.

Musiałam się zbierać, by zdążyć do pracy. Spotkamy się później.

Tyle powinno wystarczyć, z resztą gdyby się coś zmieniło, to mają mój numer telefonu. Wracam się z powrotem do salonu, bo prawdopodobnie to tam pozostawiłam swoje szpilki. Odnajdując je wzrokiem, postanawiam jeszcze zamówić dla siebie taksówkę, by móc zdążyć dojechać do domu, przebrać się w jakieś normalne ciuchy i migiem dotrzeć na uczelnie. Już i tak doskonale zdaje sobie sprawę, że nie ominie mnie zdanie relacji z wczorajszego wydarzenia, przed Bill'em. Co prawda, tyczy się to także Rity. Która podstępem postanowiła ulotnić się pod pretekstem zmęczenia, ale wiem iż zrobiła to specjalnie i będzie teraz żądała jakiś ciekawych plotek. Ciągle rozpamiętując do czego między naszą dwójką doszło na kanapie, gdzie obecnie przebywa Hiszpan... Boże.

Zauważając na stoliku kawowym jego telefon, znajdujący się nieopodal kanapy, znajduje idealne miejsce na doczepienie owej kartki, z dołączoną do tego notką. Jak tylko wykonuje ruch w stronę pozostawienia jej tam, jego telefon zaczyna migać, włączając na moment wyświetlacz. Wiem, że nie powinnam zerkać i to jego prywatne sprawy...Jednak jak pierwsze co rzuca mi się w oczy to jej imię. Wstrzymuje na moment oddech, zaprzestając jakiejkolwiek walki z pozostawieniem tego w błogiej nieświadomości. Wstrzymuje dalsze wygaszanie ekranu, sunąc po nim palcem aby odczytać treść wiadomości.

A: Jeszcze raz przepraszam, że nie udało mi się dotrzeć. Mam nadzieje, że prezent Ci się spo...

Szlag by to. Czuje jak do moich oczu, nadpływają niechciane łzy, z trudem powstrzymując je przed ujawnieniem. Widocznie na tym koniec mojego szczęścia, że jej tutaj nie zobaczę. Wszystko rozbiegło się w czasie, ale to nie znaczy iż wcale ucichło na dobre. Żyjąc złudnymi marzeniami, ciągle zimny prąd sprowadza Cię na mokry grunt, z którego trudno się otrzepać. Z drugiej strony. Mogłam się tego spodziewać...Te kilka godzin spędzonych w jego towarzystwie, okazało się być stanowczo za dużym do udźwignięcia prezentem. Aby następnego dnia, obudzić się po jakże cudownym śnie, by dostać kolejnego 'cudownego' kopa od życia. Nawet nie jestem w stanie wykrzesać z siebie resztki sił, na poczucie rozczarowania, ani żadnych tego typu emocji które chętnie zżerały by mnie od wewnątrz, kawałek po kawałku. Znając nasze początki relacji z Kepa, a także czasy obecne...to jasne jak słońce, iż nie można oczekiwać tutaj czegoś takiego jak 'happy end'.

Siempre Brillaras [Kepa Arrizabalaga]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz