[37] Just Us [37]

136 14 6
                                    

Mogłabym tak tkwić w tym bezruchu, aż ten ktoś się ujawni. Wciąż utrzymuje palce na klawiszach, chociaż już dobrze wiem iż żadne słowo nie przeciśnie się przez moje gardło. Nie ważne co to za osoba, a dziękuje sobie za nie uronienie łzy. Mogłabym aktualnie trwać w tej pozycji, aż do minięcia tego stanu. Pustka to chyba najlepsze wytłumaczenie. A także szok przed tym, co zostało przed momentem ujawnione. Ile by to ciągnął, aby tylko dostać to o czym marzył? Mógłby nawet dopuścić się do jeszcze drastyczniejszych kroków? To z Kepa było nieplanowane, a moje wyczucie tylko pogorszyło jego dalsze kroki.

- Dosyć nietypowa ta próba. - Bart zasiada nieopodal mnie, ale i tak nie jest w stanie ujrzeć mojego obecnego stanu w jakim się znajduje. Jeśli liczył, że cokolwiek mu na to odpowiem, to będzie musiał liczyć się z niepowodzeniem swojej misji. Zamiast czekać na jakikolwiek ruch z mojej strony, to przyciąga mnie ramieniem do swojego boku, czemu się nie zamierzam opierać. - Widziałem, jak tutaj zachodziłaś. - No tak. Zapomniałam, że czasami robi objazdy a raczej zaczął je robić, jak tylko dowiedział się o tym, gdzie się uczę. Dziwne, że wybrał sobie akurat ten dzień. - Wyglądałaś jakby coś się stało... - Ciągnie dalej, przez co zaczyna mi brakować tchu. - Sama ta piosenka

- Co właściwie tutaj robisz? - Łamie swoje przyrzeczenie o utrzymaniu głowy w dole, bo zbacza z tematu na niekorzystny dla mnie. Pierwszy sygnał, że coś jest na rzeczy dostrzegam na jego twarzy. Zwykle jest pogodna i dopełnia do tego swój rozpoznawczy uśmieszek. Teraz widać na niej jedynie przemawiającą troskę niekierunkowaną wprost na mnie.

- Nie masz pierścionka. - Wskazuje na moją wysuniętą dłoń, ale jego spokój zaczął mnie przytłaczać. Skąd u niego wzięła się taka spostrzegawczość? Ilekroć się widzieliśmy, on unikał tego tematu jak ognia. Teraz bez żadnego ociągania, nie przestaje się tam wpatrywać. - Myślałem, że pomiędzy wami się układa. - Mówi to do siebie, za to ja nie mogę ukryć przed samą sobą, jak daleko jest od prawdy. Nigdy nie poruszałam z nim tematu Stefana, wiedząc jak bardzo stoi za tym, abym dała szansę Kepie. Cóż. Teraz słowo się rzekło, ale z biegiem czasu widzę, że dobrze postąpił nie wchodząc ze mną do mieszkania. Ta pustka...narastała i ciągle narasta, a teraz będzie to jedynie rosło w siłę. Prawda to tylko spotęgowała. Straciłam ochotę na wszelkie dyskusje, a nawet zwykłe odpowiedzenie mu na to. Przez dosłownie kilka cennych minut zostawia mnie w ciszy, ale nawet nie myśli by chociaż ruszyć się ode mnie o krok.

- Skoro dostrzegłeś jedną część tego...to musiałeś widzieć i resztę. - Odpowiadam na jego dwa poprzednie zdania, dotyczące naszej relacji. Sam teraz pozostaje w milczeniu, jakby bił się z samym sobą, aby utrzymać u siebie tą wypracowaną powagę. Dziwnie mi tak tutaj z nim siedzieć, a także słyszeć z jego ust coś odmiennego od tych ciągłych wątpliwości związanych z naszą dwójką. - Myślałam, że będziesz jedną z pierwszych osób które się ucieszą. - Żartuje z niego, za co nieznacznie mi się obrywa. Kręci z zażenowania głową na te słowa, w ogóle się z nimi nie zgadzając.

- Nie jestem aż takim ignorantem, aby nie widzieć tego, że to nie jest najlepszy moment w twoim życiu. - Urażony moim brakiem wiary w niego, odsuwa się na bezpieczną odległość by tylko zaznaczyć swój stan. Chcąc nie chcąc, podśmiewuje się z niego pod nosem, bo wiem jak bardzo go aktualnie potrzebuje. Opieram podbródek o jego bark, by znowu powrócić do ciszy. Czuje pod swoim ciałem, jak wypuszcza z siebie powietrze i kiwa głową na mnie. - Więc? Co się dzieje? - Nie chce bawić się w jakieś gierki, tylko od razu przejść do sedna problemu. Do czegoś, co bym wolała uniknąć.

Uchylam nieznacznie usta z zamiarem powiedzenia całej prawdy, coś czego w ogóle nie brałam pod uwagę jeśli chodzi o niego, zaczynając jednocześnie od tej nieszczęsnej sytuacji z Kepa, jaka miała miejsce tuż po zakończonym meczu. Jednakże wszystko ulega zmianie, jak tylko dochodzą do mnie te wszystkie wydarzenia i minione sytuacje, jakie działy się przez niego wcześniej i mówiąc krótko...jest mi wstyd. Cały jego plan który sobie rozpracował...doszedł do skutku głównie dzięki mnie. To przecież ja go wprowadziłam w ten świat i dzięki mnie, znacząco poszerzył swój zakres informacji. Okłamywał mnie we wszystkim w czym się dało, a ja nie znalazłam chociaż chwili by poddać to własnej weryfikacji. - To koniec - I to definitywny bym powiedziała. Jedno słowo, ale ma tak wiele znaczeń o których jednak nie mogę mu powiedzieć. Te część będę musiała zachować dla siebie. Całość jaką się dowiedziałam, przyprawia mnie chwilowo o dreszcze i nie chciałabym by i on się tym zadręczał. Prawdą jest, że tylko ja mogłam się czegoś domyślić, dostać jakiegoś przebłysku...ale tak się niestety nie stało i zaszło to definitywnie za daleko.

Siempre Brillaras [Kepa Arrizabalaga]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz