Beneath Your Beautiful - 40

113 11 0
                                    

Część Pierwsza

Po raz kolejny wsuwam za ucho opadający kosmyk włosów, nerwowo przy tym wzdychając. Czując na sobie czyiś wzrok, rozglądam się po zakładzie i napotykam wpatrującego się we mnie Billa. Posyłam w jego stronę słaby uśmiech wracając następnie do przeglądania stron z ofertami.

- Może to nie był dobry pomysł, byś dzisiaj tu przychodziła. - Zaczyna pocierając dłonią o kark, spoglądając po wnętrzu swojego sklepu, byle tylko nie na mnie.

Powstrzymuje się od przekręcenia oczami wprost na kalendarz, znajdujący się wprost po mojej lewej stronie. Doskonale zdaje sobie sprawę który dzisiaj jest dzień. A dokładniej, dzień mojego upadku. Nie musiałam jakoś specjalnie zabiegać o jakieś podpowiedzi, czy Stefan faktycznie wybiera się na ten bal. Przez te kilka dni widywałam go na uczelni znacznie częściej, niż przez cały okres znajomości z nim. Gdy tylko znajdowałam się w pobliżu, nie omieszkał napomknąć każdemu kto chciał go wysłuchać, że jest całkowicie przygotowany na piątek.

Z każdym jego słowem coraz bardziej obawiałam się czy, aby na pewno to był dobry pomysł, bym tam szła. Nie chciałabym, by wszyscy którzy na mnie polegają, zawiedli się. A wiedząc teraz do czego Stefan jest zdolny, może obmyślić wszystko byle tylko zepsuć mi ten wieczór.

- Wręcz przeciwnie. - Wracam do niego, odpierając przy tym jego hipotezę. - Przynajmniej mogę zająć czymś głowę. - Odpowiadam sucho, dodając kolejną rzecz do zamówienia. Amico unosi się ze swojego posłania i człapie w kierunku drzwi wejściowych. Niewzruszona dźwiękiem dzwoneczka oznajmującego nowego klienta dalej robię swoje.

- Cześć Bill. - Ale jednak na dźwięk jej głosu moja postura przybiera postać obronną. Z roześmianą twarzą zwraca się teraz do mnie. - Mam nadzieje, że jesteś gotowa? - Jak gdyby nic przysiada sobie na fotelu, drapiąc wolną dłonią psa za uchem.

- Gotowa? - To pierwsze co udaje mi się wypowiedzieć po tej dziwnej akcji. - Do czego? - Moje czoło coraz bardziej się marszczy. - Chwila. - Odchodzę od kontuaru by stanąć przed nią. - Co ty tutaj robisz? - Wskazuje na nią palcem. - To on Cię tu wezwał? - Obracam się do niego, nie spuszczając z niej oczu. Nie wiem co mnie bardziej irytuje, to iż tak głupkowato się uśmiecha czy fakt, że znowu wszystko jest ustalane za moimi plecami.

- O dziwo, wcale tak nie było. - Mężczyzna unosi dłonie do góry w geście obronnym. - Ale bawcie się dobrze. - Posyła nam oczko, odchodząc do swojego kącika.

Robię skwaszoną minę, mierząc kobietę nieprzychylnym spojrzeniem. - No co? - Jej uśmiech wcale nie maleje. Unosi się z miejsca zabierając z wieszaka moje wierzchnie okrycie. - Chyba nie odmówisz kobiecie w ciąży? - Stoję z założonymi rękami, nie ruszając się nawet o cal. Wciąż czeka aż zabiorę z jej dłoni moje rzeczy, co dzieje się dopiero po dłuższej chwili. - I tak trzymać. - Popycha mnie pierwszą do wyjścia, wyszukując w swojej torebce kluczę do auta.

- Jestem w szoku. - Ze znużoną miną obserwuje jej poczynania. - Mój radar nie wyczuł Barta. - Oznajmiam to uszczypliwie, gramoląc się na miejscu pasażera. Pozostawia mój komentarz bez uwagi odpalając silnik.

- Jeszcze nie wrócił z treningu. - Rzuca obserwując tłum pojazdów na drodze.

- A mogę przynajmniej wiedzieć gdzie mnie porywasz? - Zatrzymuje wzrok na GPSies nie czekając na jej odpowiedź.

- No do nas. - Stara się ukryć przede mną swój tajemniczy uśmieszek, ale zbyt mocno skupiam się na niej by móc tego nie dostrzec. - Potrzebujesz mnie, by swoim wdziękiem kopnąć Stefana tam, gdzie światło nie dosięga. - Na tą sugestię nawet ja nie mogę się nie uśmiechnąć.

Siempre Brillaras [Kepa Arrizabalaga]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz