- Zobaczysz, uporają się z tym i wszystko wróci do normy. - Pociera moje plecy w pocieszającym geście, ale wolę pozostawić to bez komentarza. Pokrzepiające spojrzenia już dawno przestały na mnie działać. Raczej powinnam się już na taki los uodpornić, ale i tak by do mnie to wracało ze zdwojoną siłą. Kołyszę bez zbędnych emocji śpiącą Rosie, wiedząc iż lepiej będzie się niedługo zmywać z tego miejsca. - Już za tydzień wracają. - Jej uśmiech blaknie na moją wręcz ignorancką postawę, więc postanawia odpuścić i wycofać się do pokoju Nevana. Wiedząc co mnie czeka po powrocie do domu, samej mam ochotę na wymyślenie kolejnej wymówki byle tam nie wracać.
Minęły dwa tygodnie odkąd okazał się wyczekiwany przez samego autora, artykuł o całej drużynie Chelsea. Oczywiście nie mógł darować dosadnego akapitu, skąd i dzięki komu miał sposobność poznać ich świat od drugiej strony. To było w samym środku ich tourne, a Chelsea do tej pory nie zebrała głosu woląc wybrać drogę milczenia i nie komentowania niczego co nie jest związane z meczami i zawodnikami. Co nie zmienia tego, że nie próbują zwalczyć utworzonego pożaru kontaktując się z najlepszymi prawnikami. I wcale nie jest najgorsze, że mój związek z Kepa przestał być naszą strefą prywatną. I pomyśleć, że kiedyś sama łapałam się na każdy posłany uśmiech w moją stronę i w żadnym nie wychwyciłam jego kłamstwa.
Obyło by się bez zbędnego kłopotu, gdyby tylko Andrea nie postanowiła skomentować jednego ze świeższych postów Kepy. To stworzyło podział pomiędzy jego fanami, przeistaczając to na komentarze by wybrał ją. Nie tylko to mnie dobija, ale robią to także moje myśli skierowane ku Ricie. Źle mi na samo myślenie co tworzy się w moim umyśle, chociaż z drugiej strony cieszę się iż chociaż ją ominęła fala niepotrzebnego hejtu. Przynajmniej o ich dwójce się nie rozpisał. Ale stąd też, nie wie jakie to uczucie być na języku tak wielu osób i to w złym sensie. Mogę jedynie być wdzięczna, za to iż wybrał datę publikacji tuż po tym jak skończyłam studia. Brakowało by jeszcze tego, żeby każdy wytykał mnie palcem w miejscu które było kiedyś moją odskocznią od tego całego zgiełku związanego z piłką. Pomimo braku wzmianki o kobiecie, to wcale nie oznacza tego samego u Barta. On także postanowił usunąć się na moment w cień, gdzie zwykle obiera zupełnie odwrotną taktykę. Widocznie Stefan nie mógł mu podarować, jak mój brat go potraktował.
Stąd też moja decyzja o rezygnacji z mojej dotychczasowej pracy u Billa. Nikt poza mną tego nie wie. Dobrze wiem co bym zrobiła, gdybym tylko mu o tym powiedziała twarzą w twarz. Szczególnie w takim a nie innym momencie. Natychmiast zadzwoniłby do Hiszpana z myślą, że postradałam rozum i to by na bank ściągnęło go tutaj. Samo wybranie terminu musiało być dobrze rozplanowane. Nie mogłam wybrać się tam wcześniej ani później. Nie potrafię im spojrzeć wszystkim w twarz, szczególnie po tym jak znowu przyjęli mnie pod swoje skrzydła. I choć nie chce denerwować Kepy wzmianką o jego rodaczce, a raczej byłej niedoszłej. To jednak ta cisza o tych komentarzach też nie jest dobra. Wiem, że nigdy by mi takiego numeru nie wywinął...ignorowanie tematu jest tak samo gorsze.
- Będę się już zbierać. - Opieram się o próg drzwi, obserwując jak blondyn ściska swojego pluszaka, na którego nasunął koszulkę niebieskich. Wytrzymuje jej badawcze spojrzenie, które mi rzuca przybierając naj możliwie wyluzowaną postawę. - Myślałam by niebawem wybrać się do Vancouver. - Wyznaje, nie podając jednak konkretnej daty. - Nie byłam tam odkąd wszystko ruszyło. - Czyli mówiąc ściślej, zdążył minąć rok od mojego ostatniego pobytu tam. Staje naprzeciwko mnie, wciąż utrzymując ze mną kontakt wzrokowy. Jej cisza mnie nieco niepokoi, ale wystarczy jeden niepożądany ruch by całość poszła się walić.
- Niedługo powiadasz. - Unosi znacząco brew do góry, prześwietlając mnie jak jakiś szpiegowski rentgen. Wychodziłoby na to, że stałam się w jej oczach zbyt przewidywalna. - Ja myślę, że ta data jest znacznie bliższa. - Krzyżuje ze sobą ramiona, czekając na wyjaśnienia z mojej strony.
CZYTASZ
Siempre Brillaras [Kepa Arrizabalaga]
ActionOboje mieliśmy o sobie zapomnieć, lecz los zdecydował za nas. Ja poszłam swoją drogą, ty bezustannie do mnie wracałeś, chcąc powrócić do tego uczucia, przed którym chciałam Cię uchronić.